4. Lalka do kolekcji

137 11 0
                                    



Rozgaszczałyśmy się w pokoju Rebecci

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Rozgaszczałyśmy się w pokoju Rebecci. Choć nazwanie go pokojem brzmi upokarzająco dla tego pomieszczenia wielkości salonu. Przypominał te odpicowane sypialnie nastolatek z magazynów wnętrzarskich. Naprawdę, szczególnie że było tu przerażająco czysto, aż trudno uwierzyć, by ktokolwiek tu mieszkał, spał, jadł, bawił się. Nieskalane życiem miejsce. Patrzyłam na błyszczące, jasne panele i bałam się gdziekolwiek położyć torbę. Dziewczyny, one od razu się odnalazły. Rebecca usiadła na pufie przy toaletce, rzuciła torbę obok i zaczęła wyjmować kolczyki  — obręcze — z uszu. Aria natomiast — to ciekawe — rzuciła się w kierunku białej komody w pobliżu łóżka. Byłam przygotowana na ujrzenie kusej bielizny niczym trofeum w jej rękach. Zamiast tego z najniższej półki wyjęła butelkę prawdopodobnie białego wina, wypinając pupę opiętą czarnymi rurkami. Następnie wraz z tym winem rzuciła się na małżeńskie łóżko jak zmęczony trudami życia starzec. Z bólem patrzyłam na pogniecioną, atłasową narzutę pod jej ciałem.  Podniosła twarz wykrzywioną grymasem i spojrzała na mnie, potem na Rebeccę. 

   — Becca, przynieś dwa kieliszki. Mam sacharę w gębie.

   — Dwa? Tylko dwa? — Rebecca zaśmiała się, mocując z zaciskiem kolczyka. — Kto nie pije?

   Czułam się jak pod ostrzałem. W odbiciu lustra widziałam wzrok Rebecci skierowany na mnie. Odwróciłam się i wyłapałam, niczym cios, skwaszoną minę Arii. Czego one ode mnie chciały?

   — Claud, pijesz z nami? — Rebecca uśmiechnęła się, wrzucając bibeloty do szuflady toaletki.

   — No. Mogę się napić — odpowiedziałam cicho. 

   Alkohol teraz był moim największym srzymierzeńcem. W przeciwieństwie do żmii — Arii. 

   — Jezu... — burknęła. — To czemu nic nie mówiłas? — Wepchnęła w te słowa maksimum jadu. Nie byłam tutaj pożądanym przez nią gościem.

   Bo nie pytałaś — odpowiedziałam w myślach.

   — Chryste, Aria — zrugała ją Rebecca. — Co ty — przeglądała się w lusterku, nadymając usta — jakiś syndrom odstawienia masz? 

   — Tak, mam! — wrzasnęła. — Jeżeli zaraz się nie napiję, będę jeszcze większą suką niż zwykle. 

   Aria próbowała być zabawna, całe życie chciała być słodka i z pazurem jak Rebecca. Niestety była po prostu wulgarna. Oglądała Rebeccę i wzorowała się na niej. Bezcelowo, bo i tak każdy chłopak, widząc je razem, patrzył na Rebeccę. Nic dziwnego, że Aria od początku liceum była sama.

   Rebecca nie odpowiadziała już. Wychodziła, śmiejąc się, a na pożegnanie pokazała Arii język i środkowy palec. A ja? Nie mogłam tak stać w nieskończoność, więc wybrałam bezpieczne miejsce na ruchomym krześle, pokrytym beżowym futerkiem. Odsunęłam je od narożnego biurka. Dźwięk kół sunących po panelach w tej ciszy brzmiał jak huragan i trąba powietrzna w jednym. Aria krytykancko przewróciła oczami i złapała głośnik bezprzewodowy. Włączyła piosenkę, która normalnie by mnie irytowała, ale tutaj brzmiała jak wybawienie. Nie odzywała się i grzebała w telefonie, stukając po ekranie niebotycznie długimi, czarnymi paznokciami. 

𝗡𝗶𝗰 𝗻𝗼𝘄𝗲𝗴𝗼Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz