18. Zrzucenie skóry

101 6 3
                                    


Drzwi rozchyliły się wraz ze złowrogim kliknięciem klamki

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Drzwi rozchyliły się wraz ze złowrogim kliknięciem klamki. Długie, opalone nogi przekroczyły próg sypialni Blake'a. Bicie serca dźwięczało mi w uszach, poddawałam się uczuciu bycia we śnie.

   — A to cię... Ruda pindzia pokazuje pazury. — Aria oparła dłonie na biodrach i dumnie zaczęła się przechadzać po pomieszczeniu. 

   Wyglądała jak to drapieżne zwierzę, które oto trafiło na ofiarę w pułapce. Zaczynała swoją pastwę nade mną, zabawę. Uśmiechała się półgębkiem, ukazując białe uzębienie. Stałam w bezruchu, uporczywie wbijając wzrok w drzwi. Musiałam się za nimi znaleźć, jak najszybciej.  

   — Czego tutaj szukasz, sikso? Kuchnia to było tylko preludium twojej natrętnej natury, mam rację?

   — Niczego nie szukam. Zgubiłam się — odpowiadałam powoli, nie chcąc ryzykować, że ją sprowokuję do ostrzejszych działań. 

   Parsknęła drwiącym śmiechem i oblizała wargi. Jej wzrok powędrował ku sufitowi, jakby się na czymś zastanawiała. Jakby była katem i to przed nią stała ta ważna decyzja: łaska czy długi sznur.

   — Zagubiona frajerka... Wydaje ci się, że jesteś bystra? Że za tymi rudymi kłakami zdołasz ukryć swoją sukowatą naturę? — wysyczała. — Czego tutaj szukałaś? Pytam ostatni raz. — Postąpiła kilka kroków w moim kierunku, wywołując tym samym moje automatyczne wycofanie.

   Była wściekła lub ponownie ukrywała się za tą twardą, kiczowatą maską. Na dole mogło wydarzyć się coś złego, coś, co spowodowało, że stała  przede mną, a nie wychylała kolejny kieliszek.

   — Niczego — powtórzyłam donośnie. — Drzwi były otwarte. 

   — Boże, gdzie ty się uchowałaś! — Uniosła ręce ku górze w wyrazie bezradności. — Jak coś nie jest zamknięte, to znaczy, że możesz tam wpychać swój nochal?

   — Ja wiem, że nie miałam złych intencji. Zrób z tym, co chcesz.  

   Zerknęłam pod łóżko, by upewnić się, że laptop nie przykuje jej wścibskiego spojrzenia. Czarny, połyskliwy metal wystawał o zaledwie milimetr. 

   — Zrobię z tego wesołe przedstawienie z tobą w roli głównej. — Uśmiechnęła się dominująco. 

   — Czyli to, co zwykle? — Prychnęłam. — Jakoś nieszczególnie się boję. — Wpatrywałam się w rosnącą wściekłość na jej twarzy. To tylko poza Arii, która zgrywa groźną. W istocie jest słabsza niż ktokolwiek by pomyślał. — Wychodzę — dodałam oschle i ruszyłam w kierunku ciemnych, dębowych drzwi. 

   Złota klamka była na wyciągnięcie, już prawie ją miałam, już prawie wychodziłam z szelmowskim uśmiechem na twarzy, gdy poczułam nagłe szarpnięcie ramienia i już po chwili zderzyłam się z twardą ścianą. Mdły impuls przetoczył się po moich plecach, a serce przyśpieszyło. Nie byłam gotowa na bójkę, nigdy się nie biłam, przemoc fizyczna nigdy nie była dla mnie właściwym rozwiązaniem. Gdy jej zapowiedź zawisła w powietrzu, poczułam przetaczającą się panikę — od mózgu aż do koniuszków palców. 

𝗡𝗶𝗰 𝗻𝗼𝘄𝗲𝗴𝗼Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz