28. Fatum, hybris, przeznaczenie

67 4 0
                                    

Po wszystkim Blake milczał

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Po wszystkim Blake milczał. Dostałam ręcznik, zostałam pokierowana do łazienki. Pokazał mi nawet jak kontrolować ciśnienie i temperaturę wody. Nie powiedział jednak ani jednego słowa, które utwierdziłoby mnie w przekonaniu, że nie popełniłam właśnie największego błędu. Czułam to. Czułam, że ta chwila bezmyślności, chwila w której przemówił cholerny instynkt będzie mnie słono kosztowała. Co gorsze, wydawało mi się, że on także żałował. Jak inaczej miałam wytłumaczyć tę oziębłość, tę oschłość? 

     Obmywałam się pod jego prysznicem. Gorąca niemal wrząca woda spływała po moim ciele. Czułam coś do Blake'a? Czułam do niego chemię, przyciąganie, coś obcego, z czego do tej pory nie zdawałam sobie sprawy.  I mogłam teraz tylko wyklinać ludzką naturę. Dlaczego Blake? Dlaczego mój umysł podjął decyzję za mnie? Dlaczego czułam, że moja głowa mnie zdradza?

     —  Kurwa... — Wydusiłam, opierając czoło o płytki. 

     Uporałam się szybko z prysznicem, bo źle się czułam w tej łazience. Czułam się jak intruz, nieproszony gość, zrobiłam swoje, proszę wyjść

     Ubrałam się w swoje poprzednie ciuchy i zdjęłam gumkę z włosów. Lustro było całkowicie zaparowane, nawet nie mogłam zobaczyć, jak wyglądałam. Opuściłam łazienkę, Blake'a nigdzie nie było, tak jak mojej torby. Została na dole, w salonie. Chciałam ją zabrać i stamtąd zniknąć. Chciałam być bezgłośna, bo bałam się konfrontacji. Chciałam konfrontacji, ale się jej bałam. Liczyłam na chociaż jedno słowo, które pokaże mi, że ten seks nie był tylko seksem. 

     — Co ty wyprawiasz? — Usłyszałam, kiedy wkładałam zeszyt do torby. 

     — Chcę wyjść — wymruczałam, nie nawiązując z nim kontaktu wzrokowego. 

     Zachowywałam się niedorzecznie. Zgodziłam się na to, zaangażowałam się w to, a teraz zgrywałam obrażoną. Jeżeli wcześniej nie żałował, teraz z pewnością to poczuł. 

     — Porozmawiajmy. 

    Zapinał guziki koszuli i patrzył na mnie z wyraźną konsternacją. W co ja się wpakowałem — to z pewnością chodziło mu teraz po głowie.

     — O czym? — Wbiłam wzrok w swoje buty.

     Ustąpiłam. Upuściłam torbę na podłogę i pozostałam w bezruchu, czekając na dalszy rozwój wydarzeń, oby pomyślny dla mnie. 

     — Claud, ja nie będę się bawił z tobą w przedszkole — wycedził. 

     Moje obliczenia nie okazały się chybione. Nic a nic dla niego to nie znaczyło. Czułam się śmiesznie. Jakim cudem mogłam choć przez chwilę pomyśleć, że będzie inaczej. 

     — Nie zostanę tutaj. — W końcu odważyłam się spojrzeć mu w twarz. 

     — Bo? — Minę miał marsową. 

𝗡𝗶𝗰 𝗻𝗼𝘄𝗲𝗴𝗼Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz