16. Zajęcia pozalekcyjne

63 6 0
                                    


Rebecca odmówiła śniadania, gdy zaproponowałam

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Rebecca odmówiła śniadania, gdy zaproponowałam. Widocznie moja lodówka nie miała zawartości odpowiadającej jej diecie. Być może wnętrze mojej kuchni nie sprzyjało jej apetytowi. Przygotowałam jej kawę rozpuszczalną i sama odmówiłam sobie śniadania, które było dotychczas jedynym stałym posiłkiem mojego dnia. Z obiadem, kolacją bywało różnie. Dzisiaj jednak ze względu na Rebeccę odmówiłam sobie jedynego pewnego posiłku. 

   Sądziłam, że uda nam się uporać z toaletą i kawą nim moja mama wstanie po krótkiej drzemce. Gdy jednak stanęła w progu kuchni, opatulona szarym szlafrokiem, przyjęłam to z pokorą. Zastygła w bezruchu, zawieszając na mnie puste spojrzenie zielonych oczu. Pokiwałam subtelnie głową, dając jej sygnał by nie pytała, by nie drążyła. Kłótnia z matką na oczach Rebecci to jeden z moich licznych koszmarów, które lepiej by zostały w sferze snu. Rebecca wyprostowała się ostentacyjnie, gdy tylko ujrzała moją rodzicielkę przy kuchennym blacie.

   — Rebecca... Koleżanka ze szkoły. — Uśmiechnęła się. Wyglądała jak aniołek, jak ta dziewczyna z klasy, z którą zawsze porównują cię rodzice. Byłam ciekawa, czy jej aura piękna i dobra omota również moją matkę, dotychczas negatywnie do niej nastawioną.

   — Dorotha. — Mama dygnęła, sięgając po białą filiżankę, w której zwykle pijała kawę. — Przyszłaś po Claud tak wcześnie?

   — Nie, mamo. Becca u nas nocowała. — Posłałam jej powściągliwy uśmiech, który krzyczał: nie drąż. 

   — Mogłabym rzec, że Claud uratowała mnie przed mostem. — Rebecca upiła łyk kawy. — Jeszcze raz stokrotne dzięki. Mam nadzieję, że niedługo będę miała sposobność się odwdzięczyć.

   — Claud niewiele o tobie opowiadała. Czym zajmują się twoi rodzice? — Zalewała kawę wrzątkiem. Głos miała surowy, naznaczony poranną chrypą. 

   — Prowadzą firmę — rzuciła Rebecca beznamiętnie. — No... Takie małe wydawnictwo. Strasznie czasochłonne zajęcie. Trzeba się sporo napracować, żeby nie wypaść z rynku. Pani wie, o czym mówię.

   — Nie rozumiem... — Wzrok mamy błądził między mną a Rebeccą. 

   — Och... — Rebecca rzuciła mi asekuracyjne spojrzenie, jakby czekała, aż ją poprę. — Claud mówiła mi, że pani prowadzi sklep. Co prawda wydawnictwo i sklep to dwie różne gałęzi, ale rynek jest jeden. 

   Mama zawsze mi powtarzała: kłamstwo ma krótkie nogi. Nie wierzyłam, więc oto rzeczywistość zweryfikowała. Opuściłam powieki i wbiłam wzrok w piankę na powierzchni kawy. Czekałam, aż mama wyda na mnie wyrok. Zaprzeczy, jednak nic takiego się nie działo. Rebecca uśmiechała się szeroko, trzymając w dłoniach wciąż parujący kubek. Życie toczyło się dalej, tylko pełna napięcia cisza nie stygła. 

   — Tak... To prawda. — Mama zawiesiła na mnie puste spojrzenie.

    Chciałam zerwać się z krzesła i ją przytulić, przeprosić i obiecać poprawę. Zdobyłam się jedynie na krzywy, żałosny uśmiech. Było mi po prostu wstyd, nie przed Rebeccą, przed własną matką. Zachowywałam się jak niedojrzała nastolatka i zaprzeczałam podobnym zarzutom. 

𝗡𝗶𝗰 𝗻𝗼𝘄𝗲𝗴𝗼Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz