Rebecca odmówiła śniadania, gdy zaproponowałam. Widocznie moja lodówka nie miała zawartości odpowiadającej jej diecie. Być może wnętrze mojej kuchni nie sprzyjało jej apetytowi. Przygotowałam jej kawę rozpuszczalną i sama odmówiłam sobie śniadania, które było dotychczas jedynym stałym posiłkiem mojego dnia. Z obiadem, kolacją bywało różnie. Dzisiaj jednak ze względu na Rebeccę odmówiłam sobie jedynego pewnego posiłku.
Sądziłam, że uda nam się uporać z toaletą i kawą nim moja mama wstanie po krótkiej drzemce. Gdy jednak stanęła w progu kuchni, opatulona szarym szlafrokiem, przyjęłam to z pokorą. Zastygła w bezruchu, zawieszając na mnie puste spojrzenie zielonych oczu. Pokiwałam subtelnie głową, dając jej sygnał by nie pytała, by nie drążyła. Kłótnia z matką na oczach Rebecci to jeden z moich licznych koszmarów, które lepiej by zostały w sferze snu. Rebecca wyprostowała się ostentacyjnie, gdy tylko ujrzała moją rodzicielkę przy kuchennym blacie.
— Rebecca... Koleżanka ze szkoły. — Uśmiechnęła się. Wyglądała jak aniołek, jak ta dziewczyna z klasy, z którą zawsze porównują cię rodzice. Byłam ciekawa, czy jej aura piękna i dobra omota również moją matkę, dotychczas negatywnie do niej nastawioną.
— Dorotha. — Mama dygnęła, sięgając po białą filiżankę, w której zwykle pijała kawę. — Przyszłaś po Claud tak wcześnie?
— Nie, mamo. Becca u nas nocowała. — Posłałam jej powściągliwy uśmiech, który krzyczał: nie drąż.
— Mogłabym rzec, że Claud uratowała mnie przed mostem. — Rebecca upiła łyk kawy. — Jeszcze raz stokrotne dzięki. Mam nadzieję, że niedługo będę miała sposobność się odwdzięczyć.
— Claud niewiele o tobie opowiadała. Czym zajmują się twoi rodzice? — Zalewała kawę wrzątkiem. Głos miała surowy, naznaczony poranną chrypą.
— Prowadzą firmę — rzuciła Rebecca beznamiętnie. — No... Takie małe wydawnictwo. Strasznie czasochłonne zajęcie. Trzeba się sporo napracować, żeby nie wypaść z rynku. Pani wie, o czym mówię.
— Nie rozumiem... — Wzrok mamy błądził między mną a Rebeccą.
— Och... — Rebecca rzuciła mi asekuracyjne spojrzenie, jakby czekała, aż ją poprę. — Claud mówiła mi, że pani prowadzi sklep. Co prawda wydawnictwo i sklep to dwie różne gałęzi, ale rynek jest jeden.
Mama zawsze mi powtarzała: kłamstwo ma krótkie nogi. Nie wierzyłam, więc oto rzeczywistość zweryfikowała. Opuściłam powieki i wbiłam wzrok w piankę na powierzchni kawy. Czekałam, aż mama wyda na mnie wyrok. Zaprzeczy, jednak nic takiego się nie działo. Rebecca uśmiechała się szeroko, trzymając w dłoniach wciąż parujący kubek. Życie toczyło się dalej, tylko pełna napięcia cisza nie stygła.
— Tak... To prawda. — Mama zawiesiła na mnie puste spojrzenie.
Chciałam zerwać się z krzesła i ją przytulić, przeprosić i obiecać poprawę. Zdobyłam się jedynie na krzywy, żałosny uśmiech. Było mi po prostu wstyd, nie przed Rebeccą, przed własną matką. Zachowywałam się jak niedojrzała nastolatka i zaprzeczałam podobnym zarzutom.
CZYTASZ
𝗡𝗶𝗰 𝗻𝗼𝘄𝗲𝗴𝗼
Teen FictionChoć rude włosy wyróżniają ją z tłumu, nie ma ognistego charakteru. Nie ma drogich ubrań i wypracowanego stylu. Nie prowadzi opiewającego w obserwujących Instagrama. Nie ma jej na długich listach gości imprez liceum w Red Bank. Nie ma tego, co dla e...