Czarny, wypolerowany plastik otoczony eleganckim, białym płaszczem. Złote guziki mrugały do mnie porozumiewawczo, szepcząc zza szklanej szyby: weź mnie, zaopiekuj się mną, poczuj się tego warta. Wzrok mamy niedostrzegalnie zahaczył o ten szlachetny materiał i zatrzymał się na witrynie sąsiedniego sklepu — lumpeksu. Przełknęłam moją próżność i przeskoczyłam próg sklepu, który odpowiadał wartościom wpajanym mi przez matkę od dziecka: skromność, ekonomia, oszczędność.
Od wejścia przywitał nas brodaty właściciel, z przekrwionym prawym okiem. Uśmiechał się szczerze i zapytany o płaszcze poprowadził nas do ostatniej alejki.
— Same perełki, świeżo je wystawiałem — skwitował, głaszcząc kurtki z ojcowską troską.
Przerzucałam wieszaki i traciłam powoli nadzieję na znalezienie satysfakcjonującego kroju. Oczami wyobraźni widziałam twarz Rebecci, obserwującą mnie krytycznie wśród tej tandety. Matka oddała się ożywionej pogawędce z właścicielem, wymieniali subtelne uwagi dotyczące pogody i nadchodzącego ochłodzenia. Złapałam długi, czarny, wełniany płaszcz z kapturem. Był za duży o jeden rozmiar, ale nie tak jarmarczny jak pozostały asortyment. Zasunęłam go pod szyję i przyglądałam się sobie w starym, wysokim lustrze.
— Pani córka ma dobry gust — zawołał brodacz.
— Chciałabym powiedzieć, że po mnie, ale to już nie te czasy.
Telefon zawibrował w kieszeni moich spodni. Natychmiast go wyjęłam i starałam się nie uśmiechnąć na widok wiadomości od Blake'a. Nie mogłam podchodzić do tej częściowo anonimowej wymiany wiadomości niczym prawdziwej relacji.
Caracter: A co? Chcesz spełnić moją brudną wizję sztuki?
Brudną wizję sztuki? Zdjęcia Blake'a nie były brudne. Choć kto wie, być może jego tablica instagramowa nie była pełnym odwzorowaniem jego artystycznej wizji.
Szłam z mamą ramię w ramię, była rozpromieniona. Dawno jej takiej nie widziałam, umówiła się na wizytę u fryzjerki i zakupiła nowe kosmetyki. Iskra, która sądziłam, że już dawno wygasła, błyszczała w jej oczach i kącikach ust, uniesionych w optymistycznym uśmiechu.
— Co się stało, że szastasz dzisiaj kasą na prawo i lewo? — zapytałam dociekliwie.
— Nie mówiłam ci?
— Ale co?
— Trafiłam na super ofertę pracy. — Wyjmowała energicznie zakupy na kuchenny stół pokryty ceratą.
— Coś więcej? — Sama wiadomość, że nareszcie moja mama zacznie zarabiać godne pieniądze, rozweseliła również mnie.
— Jeden facet chce zapłacić dwa tysiące za sprzątanie jego domu w weekendy.
CZYTASZ
𝗡𝗶𝗰 𝗻𝗼𝘄𝗲𝗴𝗼
Teen FictionChoć rude włosy wyróżniają ją z tłumu, nie ma ognistego charakteru. Nie ma drogich ubrań i wypracowanego stylu. Nie prowadzi opiewającego w obserwujących Instagrama. Nie ma jej na długich listach gości imprez liceum w Red Bank. Nie ma tego, co dla e...