Nie czułam swojego ciała, odpływałam, rozpadałam się na kawałki... Nie miałam siły poskładać się do kupy, oddychałam ciężko, jakby zaraz miało mi zabraknąć powietrza. Zakopałam się w miękkiej pościeli i przytuliłam do siebie poduszkę. Już miałam poddać się snu, kiedy rozchyliłam powieki i dostrzegłam go. Blake'a opierającego się bezczelnie o moją komodę. Wyglądał jak demon, nocna mara, która nawiedziła mnie grzęznącą w paraliżu sennym. Czytał coś... Nie coś, mój dziennik, mój łapacz koszmarów. Dotykał go palcami, zakazany przedmiot, który nigdy nie miał dostać się w jego łapska. Gładził smukłymi palcami rogi i przerzucał swobodnie kartki.
— Co ty wyprawiasz? Odłóż to! — krzyknęłam, ale pozostał niewzruszony.
Minęła chwila, nim uświadomiłam sobie, że w istocie milczałam, pozostając w bezruchu. Nie byłam w stanie drgnąć, ciało było obce, czułam ciężar na piersi. Mrugałam, błagając o wybudzenie. Chciałam wstać, krzyknąć, rzucić się na niego z pazurami i wyrzucić go z mojego domu. Daleko jednak było mi do mojego ciała, do poskładania go z tych małych kawałeczków. Wypuściłam tylko przeciągły jęk i skupiłam wszystkie myśli na swojej dłoni. Chciałam ją wyciągnąć do niego, jakoś go powstrzymać.
Uniósł wzrok i zawiesił go na mnie przez moment. Wyczekiwał, patrzył na mnie intensywnie, widziałam, jak księżyc złowrogo odbijał się w jego oczach. Był tak nierzeczywisty, pochłonięty mrokiem nocy. Był cieniem, który pożerał moją prywatność, intymność. Po chwili przycisnął palec do ust i pokręcił powoli głową.
— Ciii... — wyszeptał. — Śpij Claud, śpij.
Parskał raz po raz śmiechem, przerzucając kolejne strony. Zerkał na mnie niedowierzająco, zagryzał palec wskazujący. Był rozbawiony, kpił ze mnie, naśmiewał się, marszczył brwi, pochłaniając mój charakter pisma. Panika oplatała moje ciało, serce dudniało w piersi, czułam je, dźwięk kolejnych uderzeń hałasował, wypełniał ten pokój. On je słyszał.
Jeden głębszy oddech wypełnił moją klatkę piersiową, kiedy świadomość wybudziła się ze snu. Ciepłe promienie słoneczne gładziły moją skórę. Kołdra pod palcami była szorstka i mokra. W pokoju było duszno, głowa boleśnie pulsowała, a żołądek pozostawał tkliwy na każdy ruch, każdą myśl. To musiał być koszmar. Odrzuciłam kołdrę i z niesmakiem zarejestrowałam, że wciąż miałam na sobie strój z imprezy. Przylegał do ciała, za sprawą potu. Nie umyłam się, nie zmyłam makijażu, a bluzka śmierdziała piwem. Czułam się brudna, na zewnątrz oraz w środku i boleśnie skołowana. Zapach unoszący się w pokoju wywoływał torsje żołądka.
Próba przywołania wspomnień powrotu znad tego feralnego jeziora wrzucała mnie w wir nieskoordynowanych bodźców zmysłowych. Miętowe perfumy Blake'a, śliska skóra fotela samochodowego, chłód mokrej szyby. Pamiętałam też jego dłonie, ciepłą skórę, obejmował moje ciało. Prowadził mnie, a jak tak dobrze się czułam zdana na jego łaskę bądź niełaskę. Ale on stał przy mojej komodzie! Odruchowo wbiłam wzrok w poszarzałe drewno. W najniższą szufladę wysuniętą niedbale, dawała możliwość przypadkowemu gościowi podziwianie mojej bielizny. Blake odwiózł mnie wczoraj do domu, nie pamiętałam całego przebiegu trasy, jak znalazłam się w tym łóżku, ani czy wchodził do środka. Czy rzeczywiście przeglądał mój dziennik? Jakim cudem znał mój adres? Zdradziłam mu go, będąc w amoku alkoholowym?
CZYTASZ
𝗡𝗶𝗰 𝗻𝗼𝘄𝗲𝗴𝗼
Teen FictionChoć rude włosy wyróżniają ją z tłumu, nie ma ognistego charakteru. Nie ma drogich ubrań i wypracowanego stylu. Nie prowadzi opiewającego w obserwujących Instagrama. Nie ma jej na długich listach gości imprez liceum w Red Bank. Nie ma tego, co dla e...