Blake
Rebecca stawiała mocne, szybkie kroki, idąc w moim kierunku. Jej pełne, uwydatnione usta ściągnięte były teraz w wąską linię. W oczach migotała furia. Długo nie miałem okazji jej takiej podziwiać, przywitałem tę odmianę z uśmiechem.
— Jakim prawem? — Wysyczała to niemalże do mojego ucha.
Do moich nozdrzy wbiła się woń jaśminu zmieszana z alkoholem.
— Co? — spytałem łagodnie.
— Jakim prawem dałeś jej moją sukienkę?
Przełknąłem łyk drinka i odłożyłem szklankę na blat za moimi plecami.
— Nie miała czego włożyć. Coś musiałem jej dać — odpowiedziałem.
Nie był to przypadkowy wybór. Rebecca lubiła tę sukienkę, dostała ją zresztą ode mnie. Musiała też zrozumieć, że świat nie kręci się wokół niej. Ubierała maski. Miliony masek, każda drobiazgowo dopasowana do pojedynczej sytuacji. Nie potrafiła wejrzeć w głąb siebie. Nie potrafiła postawić czoła swoim koszmarom, wolała udawać. Ja natomiast nie chciałem kochać fałszywej podróbki. Miałem szczerą nadzieję, że to ją rozsierdzi, że przestanie udawać chociaż przede mną piętnastoletnią dziewczynkę ze wzorowym zachowaniem, doskonałymi ocenami i głęboką empatią do całego świata. Nie pasowała do tego schematu, a jednak usilnie go w siebie wpychała.
Wzięła głęboki wdech i wypuściła go z przerwami. Jej oczy się zaszkliły i zastanawiałem się, czy były to łzy złości, żalu, czy bezsilności. Ku mojemu rozczarowaniu ta wilgoć w oczach była ostatnim przejawem szczerości, którą planowała zaserwować mi tego wieczoru.
Zrobiła krok w tył i uśmiechnęła się szeroko, rozkładając ręce.
— Dobrze — wydusiła z żałośnie zagranym zrozumieniem. — Spotkaliście się wcześniej?
— Robiliśmy projekt.
— Ach — westchnęła olśniona. — Ten projekt... Wtedy pomyślałeś, że fajnie będzie ją zaprosić na tę imprezę, żeby przypominała mi o tym, jak okrutnie mnie zdradziła?
— Becca... — Pokiwałem głową w wyrazie kapitulacji. — Przecież to był twój pomysł. Ty chciałaś, żebym ją pocałował.
— Nie sądziłam, że zaakceptuje ten gest łaskawości. — Zacisnęła szczękę i wydawała się być o krok od pęknięcia.
— Test lojalności, tak?
Patrzyła na mnie z nieskrywaną wrogością. Nie podobał jej się mój ton i wpatrując się we mnie w milczeniu z pewnością analizowała, jak mogła przebiec wizyta Claud. Dziewczyna, którą kilka tygodni temu skazałem na potępienie rówieśników siedziała teraz w moim salonie, w jej sukience, a Rebecca nie znała szczegółów, jak do tego doszło. To doprowadzało ją do obłędu, nie mogła już sterować Claud. Zrobiła swój ostatni ruch, a partia wciąż nie została rozwiązana. Smak przegranej bywa kwaśny. Ten smak znaczył teraz jej twarz.
CZYTASZ
𝗡𝗶𝗰 𝗻𝗼𝘄𝗲𝗴𝗼
Teen FictionChoć rude włosy wyróżniają ją z tłumu, nie ma ognistego charakteru. Nie ma drogich ubrań i wypracowanego stylu. Nie prowadzi opiewającego w obserwujących Instagrama. Nie ma jej na długich listach gości imprez liceum w Red Bank. Nie ma tego, co dla e...