Chłopak z basenu pożegnał się z nimi, nie ukrywając pośpiechu. Mnie posłał tylko litościwy uśmieszek i zasalutował na odchodne. Nie rozmawiał ze mną nigdy. Znał mnie wystarczająco ze stories Blake'a. Tym byłam w oczach całej szkoły. Maskotką, z której można się było pośmiać, pożartować, co najwyżej obdarzyć ją gramem litości. Mój wzrok spotkał się z ostrym spojrzeniem Blake'a, który stał tam jak kamienna figura i kiedy w końcu zapiął sportową torbę, obdarzył nas dwoje promiennym uśmiechem.
— Wstydzisz się naszej Claud? — wyrzucił w końcu, nie kryjąc złośliwości. — Musicie się spotykać po lekcjach, w szatni? — Oparł dłonie na biodrach. — Czy naprawdę nie ma innych bardziej odpowiednich miejsc do intymnych spotkań?
Kane stał obok mnie, jego postura była napięta, jakby przechodził wewnętrzną bitwę zdradzić ją, czy nie zdradzić?
— Całkiem zabawne. — Uśmiechnął się lekko. — O dziwo nie muszę znać koloru majtek każdej dziewczyny, z którą rozmawiam.
— Od niedawna — zaznaczył z rozkoszą Blake. — Od niedawna.
Kane przymknął oczy i wypuścił nadmiar powietrza nosem. Zrobiłam krok w tył, onieśmielona tą sytuacją. Nie odchodziłam jednak.
— Zamiast tego zostałeś pasterzem owieczek. Ciekawa to zmiana — rzucił Blake z wyraźnym sarkazmem. — Na plus oczywiście. — Posłał mi krótki uśmiech i ostentacyjnie musnął palcem swój nos.
Blake nie miał granic, przekraczał każdą po kolei. Tym razem dał popis swojej hipokryzji, a ja już nie bałam się go tak, jak na początku. Kończyły mu się haki na mnie, a ja powoli traciłam skrupuły.
— Ty nigdy nie byłeś pasterzem owieczek, co? — Próbowałam zatuszować drżenie głosu, ale moje ciało nie było już tak stabilne.
Blake poszerzył uśmiech, ukazując koniuszki zębów. Wspomnienie pocałunku wbiło się w mój mózg, na moment wycinając mnie z rzeczywistości. Wróciłam, a Blake wciąż stał przede mną, zaczepił wzrok na suficie, jakby właśnie szukał adekwatnego wspomnienia. Po chwili zsunął wzrok na mnie i powoli pokręcił głową.
— Tak. Zdecydowanie tak. Dobrze się bawiłam. — Przełknął ślinę. — Ale już wyrosłem.
— Z Marie była świetna zabawa, prawda? — spytałam, wymuszając uśmiech.
Blake zastygł na moment, a jego pewność siebie jakby zadrżała w posadach. Nieoczekiwanie uśmiech spłynął z jego twarzy, pozostawiając bliżej nieokreślony grymas. Trafiłam w czuły punkt?
— Ty Claud i to twoje łączenie faktów — wycedził. — Zawsze byłem otwarty na rozmowę, Claud. Zawsze. Ty jednak wolałaś innego informatora. — Wyciągnął energicznie w moim kierunku palec.
CZYTASZ
𝗡𝗶𝗰 𝗻𝗼𝘄𝗲𝗴𝗼
Teen FictionChoć rude włosy wyróżniają ją z tłumu, nie ma ognistego charakteru. Nie ma drogich ubrań i wypracowanego stylu. Nie prowadzi opiewającego w obserwujących Instagrama. Nie ma jej na długich listach gości imprez liceum w Red Bank. Nie ma tego, co dla e...