15. Wejście smoka

66 6 0
                                    



Kane zasugerował mi, bym podczas najbliższej imprezy zakradła się do pokoju Blake'a i sama uporała się z ośmieszającym mnie postem

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Kane zasugerował mi, bym podczas najbliższej imprezy zakradła się do pokoju Blake'a i sama uporała się z ośmieszającym mnie postem. Dlaczego to robił? Chciałam wierzyć, że troszczył się o moje dobre imię, że nie miało to innego, ciemniejszego dna. Niewątpliwie łączyło go też coś z Arią... Sama już nie wiedziałam, co. Czy Aria zażartowała, sugerując ich przygody seksualne? Gdyby to był tylko niewinny żart, reakcja Kane'a wyglądałaby zgoła inaczej. Te nieproduktywne myśli pochłaniały moją głowę, gdy maszerowałam z przystanku do domu. 

   Na podjeździe stał nasz stary lexus, więc mama musiała być w środku. Zapewne miała dzisiaj nockę. Już od progu przywitał mnie intensywny zapach Chili con carne — jej popisowego dania. Zrzuciłam trampki ze stóp, a dżinsową kurtkę zawiesiłam na drewnianym stojaku.

   — Jak w szkole? — Rude włosy miała spięte w koczek. Mieszała drewnianą łyżką w garnku. Ciało miała przewiązane przetartym fartuszkiem, który wręczyłam jej dawno temu na dzień matki. Jego pastelowy róż ozdobiony był napisem Królowa wszystkich dań. 

   — Dobrze — odpowiedziałam, siadając na krańcu kuchennego taboretu. Moja dłoń od razu powędrowała do napoczętej paczki orzeszków ziemnych. — Dobrze słyszeć, że znowu się do mnie odzywasz. 

   — Jesteś moją córką. — Posmakowała sosu. — Wiesz... To od ciebie zależy, czy kilka upojnych nocy, jest godnych przekreślenia twojej przyszłości. 

   Zamaszyście wytarła dłonie w fartuszek. Napięcie naszej ostatniej rozmowy wciąż wisiało w powietrzu. Byłam pewna, że nie uporała się tak szybko z moimi cierpkimi słowami, które padły tamtego poranka. Niewątpliwie takie akcje nie przystawały kobiecie wchodzącej w dorosłość. Miałam ponure wrażenie, że oto odreagowywałam wszystkie lata dojrzewania, które spędziłam pod kloszem. 

   — Daj spokój. — Oparłam łokcie na stole, wbijając opuszki palców w skórę głowy. — Choćbym nie wiem, jak się postarała, jeden wieczór nie może zaprzepaścić miesięcy pełnych nauki.  

   — Jeden wieczór? — Puściła mi krótkie, ostrzegawcze spojrzenie. Już wiedziałam, że mogę starać się tylko załagodzić tę rozmowę. Nie istniały dostatecznie mocne argumenty, które umożliwiłyby mi zwycięstwo w tej potyczce. — Claud, mówię o zmianie w twoim zachowaniu. 

   — Nic się w moim zachowaniu nie zmieniło... 

   — Nic? To, co masz na twarzy, to nic? 

   — Makijaż? — Uśmiechnęłam się pobłażliwie. — To tylko makijaż. — Odruchowo dotknęłam ciepłych policzków, które pokrywała warstwa taniego, kiepsko dopasowanego fluidu. 

   — Nie ma nic złego w makijażu. — Wyjmowałe talerze z szafki, wiszącej na ścianie. — Tylko dlaczego akurat teraz zaczęłaś się malować? Już nie ma dnia, żebym widziała cię taką, jaką stworzył cię bóg. 

𝗡𝗶𝗰 𝗻𝗼𝘄𝗲𝗴𝗼Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz