14 - Tydzień spokoju

238 10 1
                                    

- Byłeś tu przez cały czas? - zapytał pirat. On pokiwał głową. Nastała dziwna cisza, która nie dawała mi spokoju. Naprawdę, nie wiedziałam co myśleć. Potem lisiasty spojrzał na mnie, i dał znak głową byśmy już poszli.

Już zaczęliśmy schodzić po schodach, ale rudowłosy nadal miał zmarszczoną minę. Trochę się o niego martwiłam, i bałam się że znów będzie jakaś bójka.

- Zimno, idźcie szybciej. - poganiał. Ja z BB zaczęliśmy iść troszeczkę szybciej.

Perspektywa Foxy'ego

Zacząłem iść trochę wolniej, i w końcu odwróciłem się i znów wszedłem po schodach. Nie podobały mi się słowa Springtrapa, mówiącego że mu „przeszkodziliśmy". Pamiętam, że mój brat również takie coś mówił. Nie rozumiał, po co on żyje. Jednak byłem wtedy mały i głupi, i powiedziałem mu że żyje by pojechał w góry jak zawsze chciał. On się wtedy zawsze śmiał.

Wszedłem na górę, i po cichutku zrobiłem kilka kroków do przodu. Rozejrzałem się, i zobaczyłem jak Springtrap wchodzi na krawędź dachu. Potem chwilę tam stał, i spojrzał w dół.

Szybko do niego podbiegłem, ale on nie zdążył zareagować. Chwyciłem jego brzuch jedną ręką, i pociągłem go i wywaliliśmy się na ziemię.

- Co ty ku*wa robisz!? - szybko wstałam i krzykłem na niego. On tak leżał, i nie miał zamiaru się podnieść. - To nie rozwiązanie!

- Ale nikt już na tym świecie nie chce żebym żył. - szepnął załamany.

- No i co z tego? - zacząłem machać rękami. Zrezygnowanie westchąłem. - Znałem jedną osobę która chciała popełnić samobójstwo. Chciałem go od tego odciągnąć, ale byłem wtedy mały i głupi. Nie rozumiałem zbytnio takich spraw. Może zrobiłeś złe rzeczy, ale jeżeli widzę jak ktoś chce odebrać swoje życie, chcę go uratować bez względu na to kim jest czy kim był.

- Ty coś pamiętasz z tamtego życia?

- Tylko jedną osobę. Mojego brata.

- Wiesz... - powiedział podnosząc się. - Nie wiem gdzie ja pójdę. Czy mnie zlikwidują, czy co zrobią. Ale odejdę na dobre. Przekaż wszystkim... Że jakbym miał cofnąć czas, to bym ze sobą skończył by nic się nie zaczęło. To są dobrzy ludzie. Zasługiwali na życie, wraz z tobą.

Po tych słowach mnie ominął, i zszedł po schodach. Ja po chwili oparłem się o murek dachu i patrzyłem, jak Springtrap odchodzi przez długą, prawie że niekończącą się drogę. Zaczął padać śnieg i zrobiło się bardzo zimno. Zszedłem po schodach, i wszedłem do środka budynku. Zielony królik odszedł na dobre.

♪♪♪

Wytłumaczyłem wszystkim co się stało. Viki była na mnie trochę zła że poszedłem bez mówienia gdzie, i myślała że jakimś cudem byłem już w pizzerii. Ale poza tym, odejście naszego mordercy odebrali jako rzecz, która kiedyś i tak miała się wydarzyć. Nie będzie już jego marudzenia, nie będzie też dziwnych akcji ze straszeniem. Znikną też zmartwienia.

♪♪♪

Minął tydzień. Nic się specjalnego nie działo, chyba że BB który podpalił kuchenkę się liczy jako coś specjalnego.

Ja, Chica i Viki mieliśmy swój plan wnieść w życie. Siedzieliśmy przy automatach, po północy. To znaczy, że strażnik nie wiedział że my tam jesteśmy. Miałem podbiec do niego, zagrozić mu żeby dał nam kartę kredytową z hasłem, i jego telefon. Potem jednak muszę go zabić, by nie było świadków.
Wybiegłem zza automatu i już słyszałem panikę w biurze. Wyskoczyłem zza ściany, i nagle się wyprostowałem.

- Hej, ty! - krzykłem. On zaczął krzyczeć. - Halo!? HEJ!

- Nie piszcz tak, złomie jeden! - krzyknął przez łzy.

- Piszczeć? - trochę spokojniej zapytałem.

- Przestań, boli w uszy! - zasłonił się rękami.

To znaczyło jedno. Ludzie nie rozumieją mowy animatroników. Ale to się nie trzymało sensu. Przecież animatroniki pracowały, i gadały do ludzi. Lecz przypominały mi się słowa Springtrapa: „Jesteście w innym miejscu, możecie nie działać tak samo" czy coś takiego. Czyli, kompletnie nas zlikwidowali.
Doszły do mnie dziewczyny, i przy płaczącym strażniku nocnym wytłumaczałem im co się dzieje. Viki wzięła kartki i długopis z biurka, i zaczęła pisać:
„Hasło do telefonu i karty bankowej". On nam odrazu powiedział trochę zdziwiony, a Viki sobie to zanotowała.

Potem przyszła ta okropna część. Zabijanie. Nie byłem już do tego zmuszany, chyba od miesiąca. Teraz, to będzie moja decyzja.

- Przepraszam. - szepłem, chociaż mnie nie rozumiał.

♪♪♪ Perspektywa Viki, godzinę później

- ZAMÓW TO! I TO! TO TEŻ! - krzyczała mi w ucho Chica pokazując palcem na telefon, który trzymałam.

- Dobra, weź się zamknij! - krzyknęłam jej prosto w twarz.

- O, a co to? Mogę to? - zaciekawiony Foxy wychylił się zza mojego ramienia.

- Obojga się zamknijcie! - odeszłam kilka kroków od dwójki. - Ma starczyć kasy na każdy prezent dla każdego. Ostatnie święta były totalną porażką, Marii razem z BB wypieprzyli się na nasze jedyne ciasto, więc teraz ta gwiazdka będzie super hiper ku*wa zajebista, jasne?

- Ajaj kapitanie. - westchnął lisiasty.

Powoli, po kolei i razem wybieraliśmy prezenty dla każdego naszego przyjaciela. Oczywiście każdy miał inne zdanie co komu kupić, ale się staraliśmy.

- Wiecie... - zaczęła niepewnie Chica. - Ciekawe co by Springtrap chciał.

- Prawdopodobnie święty spokój. - powiedział Foxy zabierając mi telefon. - Kit z nim. Co wy chcecie na święta?

- Ja to co pokazywałam. Ale kolor to czarny, a nadruk to... „I love pizza”. - ucieszyła się blondynka.

- A ty Viki?

- Nie wiem... - zamyśliłam się. - Może...

Zbliżyłam się do lisiastego i powiedziałam mu na ucho. Ten prezent był bardzo dla mnie ważny, i może będzie się kurzył, ale potrzebowałam go. Na samą myśl przywoływał mi wspomnienia.

- No to wybierz kolor. - uśmiechł się.

- Po prostu niech będzie najzwyklejsza na świecie.

- O co chodzi? - zdezorientowana Chica.

- Viki miała wielkie marzenie by coś kupić, i będzie miała okazję. Wybiorę ci jakąś! - szczęśliwy przeglądał coś w telefonie.
Dla wszystkich mieliśmy już prezenty wybrane. Uważałam że każdy się ucieszy, nawet Mangle. Starałam się wybrać dla wszystkich to, co lubią.

Nadeszła chwila by kupić ozdoby na święta. Zdecydowaliśmy że urządzimy pokój jak na gwiazdkę przystało. Ja, Chica i T.Chica zrobimy jak najwięcej potraw, które każdy lubi. Czyli jak najwięcej pizzy i słodkości. Prawdziwej choinki nie będziemy mieć, ale poprosimy BB, T.Freddy'iego i T.Bonnie'ego by wycięli jakąś z kartonu. Jak będą za leniwi to nie będziemy mieć w ogóle choinki.












𝗡𝗲𝘄 𝗶𝗻 𝘁𝗵𝗲 𝗧𝗲𝗮𝗺 || five nights at freddy'sOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz