- Hejka! - zza rogu wyszedł BB, który wesoło się uśmiechał. Ja szybko schowałam telefon za siebie, i miałam banana na twarzy. - Co robicie?
- Gramy w kamień papier nożyce. - pokazała na placach Chica. - A ty... Co tu robisz...?
- Szukałem was bo Mangle nie wie gdzie jest jej kubek, ale... - obrócił się za siebie.
- W szafce u góry jak zawsze. - powiedziałam. - Nie ma go tam?
- Tylko jest jeden problem... - sztucznie się zaśmiał.
- BB, nie mów im! - lisiasty zaczął szybko machać rękami w stronę chłopca.
- Foxy go zbił i wyrzucił do śmieci.
- TY CHOLERO! - blondynka się na biednego lisa wydarła. Uderzyła go w głowę, i głośno westchnęła. - Ty go wyciągasz ze śmieci i składasz.
- Tyle że wyrzuciłem go w milionach kawałeczkach, a chwilę potem Mangle zabrała śmieci i wyrzuciła na dwór.
- Na gwiazdkę powinieneś dostać mózg... - skomentowała cicho Chica, tak żeby BB nie słyszał.
- To co teraz? - zapytałam.
- Freddy wykombinuje nowy lub trzeba szykować dla mnie trumne. - zrobił kilka kroków przed siebie i stanął koło chłopca.
- Nie możesz wszystkiego zwalać na Freddy'iego. - oburzyłam się.
- A mogę, mogę... Najwyżej się pogniewa. BB, chodź! - machnął ręką, i szedł w kierunku drabiny. Za nim poszedł dzieciak.
Chwilkę zostałam z Chicą, pogadałyśmy i też poszliśmy na górę.
Zamykałam już wejście za sobą, ale ktoś mnie dotknął w ramię. Odwróciłam się, a stała Chica, która była najwyraźniej zasmucona, co było rzadkim widokiem.- Coś się stało? - zapytałam troskliwie. Potem dodałam: - Powiedz, jesteś moją psiapsi przecież.
- No bo wiesz... - westchęła. - Nie powiedziałam ci tego, ale Bonnie jest ostatnio smutny.
- Dlaczego?
- Nie wiem. Tak ma. Martwię się o niego. Może to przez to że Springtrap spierdolił? A może martwi się gwiazdką... Nie wiem!
- Spokojnie, na pewno przez ten stres. Każdy jest ostatnio zestresowany. - podeszłam do niej i przytuliłam. - Na twoim miejscu bym z nim o tym pogadała. I koniecznie dać tulasa.
- Właśnie, dawno go nie przytulałam... - zamyśliła się. Potem odeszłyśmy od siebie kilka kroków. - Idę z nim pogadać. Papa!
- Papa. - pomachałam jej.
Znów sama. Tak zdarzało się coraz częściej. Przez ten tydzień siedziałam najwięcej w swoim pokoju i spałam. Wszyscy się dziwili dlaczego tak się odizolowałam, a najbardziej był zdziwiony i zmartwiony Foxy. Przychodził do mnie i nawijał o błahostkach, na przykład jak smakowała mu wczorajsza pizza i wymieniał dlaczego. Jest bardzo wygadany, a zarazem śmieszny. Czasami daje takie suchary o piratach, że nawet śmiać mi się zapomina. Ale to w nim kocham.
- I wtedy krzyczę na cały budynek by ktoś zgasił tą kuchenkę... - zza rogu wyszedł gadający T.Bonnie, a za nim T.Freddy. Nie zauważyli mnie. - BB stał i panikował koło tej palącej się kuchenki, a ja się drę razem z nim. W końcu przyszła Chica i nakrzyczała na nas, i zgasiła. Na szczęście kuchenka jest cała.
- Rzeczywiście, nawet ja słyszałem cię w swoim pokoju. - potwierdził T.Freddy.
- Cześć chłopaki! - podeszłam do nich, a T.Bonnie aż odskoczył ode mnie i wpadł w niedźwiedzia. Obaj już byli cali czerwoni, i odeszli od siebie. - Widzę że gadacie o zdarzeniu z przed tygodnia?
- T-tak, wcześniej nie było czasu... - podrapał się po głowie królik. - A co ty tu robisz?
- Mieszkam tu.
- A, zapomiałem...
- Serio?
- N-nie! T-tylko... Po prostu tak mi się powiedziało.
- Ehe. - zmrużyłam oczy. Potem zmierzyłam wzrokiem chłopaków. Nie pasował mi ich wzrost. - Stańcie bliżej siebie.
- C-co!? - wkurzył się T.Bonnie.
- Chcę zobaczyć kto jest wyższy. A co? - zapytałam. Potem uświadomiłam sobie, że przecież obaj prawdopodobnie siebie lubią, a ja palnęłam coś takiego. Jednak nie wycofałam się, bo było to by zbyt głupie. - No dalej, jestem ciekawa.
- Okej... - T.Freddy przesunął się do niebieskowłosego. Potem on sam wziął rękę do swojej głowy, i zmierzył się z królikiem. - Nie licząc twoich uszów T.Bonnie, jestem trochę wyższy.
- Serio? - zdziwił się.
- No.
- Nie...! - złapał się za głowę. Niedźwiedź się cicho zaśmiał. - Nie chcę być taki niski!
- Nie no, jesteś wyższy od BB więc się ciesz. - pogłaskał go po włosach, i wybuchł głośnym śmiechem.
Ominęłam dwójkę, z nadzieją że w ciągu kilku miesięcy będą już razem. Było widać że obaj coś do siebie czują, ale jak na złość nic sobie nie powiedzą.
Poszłam do mojego pokoju. Oczywiście przywitał mnie ciągły bałagan, ale nie wyobrażałam sobie mieć tu porządek. Położyłam się na łóżku, i głęboko westchęłam. Miałam czas na rozmyślenia. Ostatnio bardzo dużo tak leżałam, i myślałam. Zwykle rozpamiętuje rzeczy z mojego dawnego życia, gdy byłam żywa. Albo myślę o moich tutejszych przyjaciołach, i nawet na myśl mi nie przychodziło że mogłabym ich kiedyś zostawić. Byli mi bliżsi niż moi rodzice, z którymi spędziłam osiemnaście lat, a ich nawet pięć lat nie znałam.- Halo, halo? - zza drzwi wychylił się Foxy. - Co robisz? Śpisz?
- Nie... - mrukłam.
- Zostawiłaś otwarte drzwi, myślałem że coś się stało. - obejrzał się za siebie.
- Serio? Nie zauważyłam. Chcesz coś? - zapytałam przenosząc się do pozycji siedzącej.
- No bo... - wziął swoje ręce i zaczął się nimi bawić. Wyglądał trochę słodko. - Każdy się mnie pyta co z gwiazdką. Nawet już mówili by robić własnoręczne prezenty...
- Co im powiedziałeś?
- Żeby się tym tak nie martwili. Powiedziałem im tylko żeby chłopaki zrobili choinkę. Tak? - spojrzał na mnie.
- Tak. Dzięki. - uśmiechłam się. - Dzisiaj każdy pyta się mnie o jakieś błahostki. Męczy mnie to...
- Wiesz, zawsze znajdziesz jakieś rozwiązanie, jesteś genialna! - szeroko się uśmiechł. Po chwili usiadł koło mnie, i przytulił.
- Co ci jest? - zapytałam mile zaskoczona.
- A nic. - mruknął. - Cieszę się że tu jesteś.
- Też się cieszę. - potargałam go po włosach, omijając uszy.
CZYTASZ
𝗡𝗲𝘄 𝗶𝗻 𝘁𝗵𝗲 𝗧𝗲𝗮𝗺 || five nights at freddy's
Fanfiction[ Sezon 1 ] Victoria musi zatrudnić się w słynnej restauracji - Freddy Fazerbar Pizza. Dziewczyna pilnowała dzieci, co akurat lubiła. Podobała jej się ta praca, jednak wielkie roboty zawsze trochę przerażały. Tydzień później wydarzyło się coś, czego...