6 - „The Bite of 87"

637 27 11
                                    

♪♪♪

Minął tydzień. Za szybko jak dla mnie. Zaprzyjaźniłam się ze wszystkimi i pogodziłam się żyć z tym losem. Z losem zabitej osoby zamkniętej na wieki w pizzerii. No cóż, przynajmniej jest pizza.
Ta rutyna... Nie dziwię się Foxy'emu że przestał pracować - ciągle tylko w dzień chodzić i zabawiać dzieci, a w nocy zabijać niewinnego człowieka. Ale na szczęście nie Maxa, chyba zrezygnował z tej pracy gdy mnie pierwszy raz zobaczył w tym ciele. Nawet się cieszę, jest teraz bezpieczny.

A co do mojej posady za dnia, ustaliliśmy że będę w Pirate Cove już na stałe. Sama się na to zgodziłam, bo coś czuję że lisiasty sobie nie poradzi sam. W ogóle bardzo dużo czasu razem spędzaliśmy. Razem z Chicą się wygłupiamy, i opowiadamy różne historie. Na początku był nieśmiały, zamknięty w sobie... A teraz jest fajnym ziomkiem.

Siedzę sobie na kanapie w salonie z blondynką, rozmawiamy praktycznie o niczym. Jakieś bzdury, naprzykład co by było gdyby miała kręcone włosy... Ona sobie leżała, a ja siedziałam patrząc w brudne ściany. Byłyśmy po koczowaniu na strażnika, więc byłyśmy zmęczone. I znudzone.

- Tak bardzo chciałabym mieć chłopaka... - dziewczyna kręciła palcami swoje pasmo włosów. - Niestety jest mi pisane żyć z tymi debilami do końca życia. - uśmiechła się. To bardzo pozytywna osoba, nawet może zauważyć dobre strony bardzo, ale to bardzo złej sytuacji.

- Ja miałam tylko jednego, w szóstej klasie podstawówki. Na tydzień. - zaśmiałam się.

- Nadal masz szansę! - wstała z pozycji leżącej na siedzącej. Ja się na nią dziwnie spojrzałam. - Zapomniałaś o Foxy'm?

- Nie obgadujmy go. - zajęłam się oglądaniem ścian. - To mój... Przyjaciel. Jak wy wszyscy. Traktuje was tak samo.

- A ja?

- Dobra... Ty trochę więcej. Moja psiapsi! - obie się zaśmiałyśmy. Ona wydała taki dźwięk, jakby przebłysku dostała.

- Przypomniało mi się coś! - klasnęła w dłonie cała uśmiechnięta. - Wczoraj, gdy śpiewałam na scenie, była scena jak z kiepskiego filmu akcji! Pracownik musiał ogarnąć chłopca, który puścił na niego pawia, bo coś mu zaszkodziło. Potem ten pracownik się wywalił o jego rzygi popychając innego pracownika!

Wybuchliśmy śmiechem. Prawdopodobnie chłopacy się zastanawiali, co nas dopadło, bo pewnie było nas słychać w całej pizzerii. A co najważniejsze, to było najdłuższe śmianie w moim życiu. Pięć minut.

- Emm... Co tu się dzieje? - spytał Freddy zza rogu pokoju. Zobaczył nas w stanie krytycznym - leżałam na podłodze a Chica na kanapie rycząc ze śmiechu. Po chwili uspokojeniu, blondynka wydusiła z siebie wytłumaczenie:

- Bo... - brała powietrze. - Mówiłam o tym pracowniku z rzygami. Ten co nie mogłam ze śmiechu! - ledwo powiedziała a już rykła śmiechem.

- O Boże on? - też wybuchł śmiechem. To bardzo rzadki przypadek robotulusa pracocholikusa który praktycznie nie wychodzi z biura. Śmialiśmy się we trójkę, a potem chłopak dołączył do tej bardzo interesującej rozmowy.

Chwilę potem Bonnie przechodził obok, i do nas dołączył. Z nim było bardzo wesoło, bardziej niż przedtem. I wygadał nam bardzo, ale to bardzo sekretną tajemnicę Freddy'iego. Tak naprawdę jego pełne imię to Frederik. Oczywiście się na nas obraził, ale po chwili mu przeszło. Co dziwne, bardzo się wstydził tego imienia.

- Nikogo nigdzie nie ma, a wszyscy tu. - Foxy stał w progu drzwi. Miał twarz z kamienia, i nie słyszał naszych śmiechów...

- Takie patologiczne pogaduszki, jak to Viki mówi! - wszyscy rykliśmy śmiechem po słowach Bonnie'ego. Nawet lisiasty delikatnie się uśmiechnął. Nie będę kryć, brzuch mnie boli od tych chichotów. Ale czas z nimi spędzonymi to złoto.

𝗡𝗲𝘄 𝗶𝗻 𝘁𝗵𝗲 𝗧𝗲𝗮𝗺 || five nights at freddy'sOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz