Zrobiło się dość późno. Dobiegała godzina 23:30, więc trzeba było się zbierać. Chłopaki złożyli kocyk, i razem poszliśmy spowrotem do środka domu strachów.
Od razu naszym celem był strych, bo prawdopodobnie tam wszyscy byli. Więc poszliśmy tam, a naszych przyjaciół zobaczyliśmy siedzących przy stole. W kącie stał Springtrap, przyglądając się co oni kombinują.
- O, już jesteście. - odwrócił się Freddy. - Obmyślamy plan na strażnika. Mamy obrys tego wszystkiego.
- Opowiedz im! - szepła T.Chica.
- Więc tak... - pomyślał niedźwiedź. - Ustaliliśmy tak, że... Znaczy, Springtrap ustalił... Że on będzie głównie dowodził. My będziemy przychodzić gdy coś się zepsuje, lub gdy strażnikowi będzie szło za dobrze... Coś takiego.
- Mów teraz pozycje straszenia. - mruknął zielony królik nadal w kącie.
- Emm... - zmieszał się niedźwiedź. - Wszyscy będą mogli być gdzie chcą, i kiedy chcą.
- Straszenia? - zapytał Foxy.
- Tak, tylko Springtrap może zabijać. No chyba że strażnik dostanie zawału.
- Ale halo, my nie decydujemy kiedy mamy zabijać, a kiedy nie! - machnął rękami lisiasty. - Jest północ, i idziemy sami do strażnika!
- Teraz to tak nie działa! - wrzasnął Springtrap podchodząc do pirata, co wszystkich trochę zaniepokoiło. - Jesteś w innym miejscu, nie wiesz co będzie!
- A ty wiesz? - szepnął. Królik zmarszczył brwi.
- Przypominam że nie jesteście oficjalnie zadeklarowani w domu strachów. Przywieźli was tu, bo zostaliście porzuceni. Możliwe że nie będziecie działać w ten sam sposób. - powiedział groźnie, ale ciszej. Potem trochę się od niego cofnął z sarkastycznym uśmiechem na twarzy. - Takie przypuszczenia.
- Ehe. - odparł z przymrużonymi oczami.
Potem dosiedliśmy się do stołu. Oczywiście Springtrap znów podpierał ścianę, i słuchał naszego szczególniejszego planowania.
Ustaliliśmy, że każdy pięć minut przed północą zajmie swoje stanowiska które wybierze. Gdy tylko zauważymy że strażnik sprawdza kamery koło nas, mamy się stopniowo przemieszczać do biura. Możemy wtedy dać jakieś znaki, na przykład włączony automat do grania lub pokazanie się na kamerach, że idziemy w stronę strażnika. Wszystkim pasował pomysł, by straszenie było luźniejsze od zabijania. Chodził nam o efekt ”zwidów”, by nocny stróż oszalał. Wszystko co mieliśmy robić miało pomóc Springtrap’owi dostać się do biura. Tylko że... Nikomu ogólnie nie spodobał się ten plan. Był zbytnio przekombinowany.Zostało pięć minut do północy, więc po kolei zeszliśmy na dół po drabinie. Ja wybrałam miejsce koło automatów, bo tam było najciekawiej. Szczerze, bardzo wątpiłam w ten pomysł, bo nie był do końca dopracowany. Ale było już za późno. Siedziałam skulona za jednym z automatów do grania patrząc na moje stopy w prawie totalnych ciemnościach. Po dziesięciu minutach nic się nie stało, nawet nie słyszałam niczyich kroków.
- No hej. - usłyszałam głos na moją prawą. Nade mną stała Mangle, nie wiadomo z kąd.
- Co ty tu, urwałaś się z choinki!? - powiedziałam, a bardziej krzykłam szeptem. Potem pociągłam ją za rękę by usiadła obok mnie, by kamery ją nie zobaczyły.
- Nie wiedziałam o co chodzi i gdzie iść a ty byłaś najbliżej. - bardzo spokojnie wytłumaczyła. Potem westchęła. - Nie podoba mi się ten plan. Straszyć strażnika? Nie czuję by miała kogoś zabijać, więc to chyba dobrze.
- Mi też nie... Ale to Springtrap zaproponował, nie? Nie było widać jakby był z tego zadowolony, ale jednak. - uspokoiłam się trochę i wyjrzałam za automaty. Nikogo nie było, kamera się nie świeciła. Wróciłam wzrokiem do lisicy. - Od kiedy nie jesteś po stronie Springtrapa?
- A no tak wyszło.
- Już go nie lubisz?
- No już go nie lubię. Uważam że jest idiotą. - powiedziała z uśmiechem. Ja kilka razy pomrugałam, i nie wiedziałam co zrobić.
- Ale ty przecież uważałaś że jest cudowny, i tak dalej. - podrapałam się po głowie.
- No cóż, to było chwilowe. Tak jak jedzenie Chici gdy Foxy stanie się głodny. - machnęła ręką.
Chwilę tak gadaliśmy, właściwie o niczym. Było bardzo wyraźnie widać, że się jakoś zmieniła. Nie wiem jak, i kiedy, ale wyszło jej to na dobre. Nie jest już arogancką osobą, która myśli o sobie, a zwraca uwagę na innych.
- O KU*WA! - nieznany męski głos krzyknął tak głośno, że napewno było go jeszcze słychać na dworze. Potem było słychać miękkie uderzenie.
- Uhuhu, chyba nam ktoś zemdlał. - zaśmiała się krótko Mangle. Potem wstała, i gdzieś poszła. Ja oczywiście za nią, bo jedynie gdzie mogła pójść to biuro.
Wychyliłam się zza rogu, a tam stał nad ciałem mężczyzny Springtrap który był zdezorientowany. Po chwili przyszła reszta, która miała taką samą minę jak ja, czyli zdziwioną. Zielony królik się do nas odwrócił, ze skwaszoną miną.
- Chyba go zabiłem. - stwierdził cicho.
- Coś ty zrobił nie tykając go. - mruknął Foxy.
- Chyba miał zawał. - Springtrap spojrzał na leżącego faceta, i jeszcze raz na nas. Potem chwilę pomyślał, i westchął. - Chyba nam wszystkim nie podoba się ten plan ze straszniem. Za dużo tłoku i zamieszanie jest.
- Racja, chyba. - wyłonił się z tłumu Freddy. - Może będziemy mieć zmiany? Nie wiem, dwu osobowe, albo jedno?
- No dobra, róbcie co chcecie byleby ja miałbym wolne. - powiedział ziewając. - Idę go zanieść do jego samochodu. Najgorsza część.
- Szczęście że my nie musieliśmy tego robić. - wzdrygnął się T.Bonnie.
- Gdzie jest BB? - zapytałam rozglądając się.
- Zasnął, jest na górze. - T.Freddy pokazał palcem do góry. Potem on też ziewnął, a za nim kilka innych osób. - Kurde, ale też jestem zmęczony.
- Ja też. - Chica otarła swoje oczy. - Nie no, ja idę spać. Dobranoc wszystkim!
Chórem odpowiedzieliśmy jej tym samym. Gdy blondynka już poszła, chwilkę wszyscy się pokręcili i również poszli na górę by się położyć. Ja zostałam razem z T.Chicą, Foxy'm i Marii. My jako jedyni nie byliśmy aż tak śpiący.
- Coś długo Springtrapowi zajmuje te przenoszenie tego gostka. - westchął lisiasty opierając się o biurko.
- Minęło dopiero dziesięć minut. - mrukła T.Chica. Potem spojrzała na Marii która była ostatnio bardzo cicha. - Marii, czemu tak dużo nie rozmawiasz z Mangle? No i z nami, ciągle siedzisz sama. Martwię się o ciebie.
- Co? - nagle się otrząsnęła. - Wybacz, zamyśliłam się.
- No właśnie o tym mówiłam, jesteś nieobecna. - machnęła ręką. - Do tego jak się odezwiesz to jesteś bardzo nerwowa.
- Wiesz, jeszcze się tu nie przyzwyczaiłam. - położyła ręce na biodrach. Chwilę się zamyśliła, a potem kontynuowała: - Co myślicie o Springtrapie?
- Jest inny niż my i trochę bardziej używa czarnego humoru. - stwierdziła blondynka.
- Jest bardzo poważny i wredny. - odezwał się ochrypniętym głosem Foxy.
- Jest na swój sposób dziwny. - spojrzałam na swoje buty, które swoją drogą były już trochę zniszczone. Nie zauważyłam tego. - Ale nie odpychajmy go tak od reszty, bo będzie jeszcze gorszy.
- Chcę spać... - ziewnął Foxy. Potem nas ominął. - Do jutra dziewczyny!
- Papa. - delikatnie za nim pomachałam.
CZYTASZ
𝗡𝗲𝘄 𝗶𝗻 𝘁𝗵𝗲 𝗧𝗲𝗮𝗺 || five nights at freddy's
Fanfiction[ Sezon 1 ] Victoria musi zatrudnić się w słynnej restauracji - Freddy Fazerbar Pizza. Dziewczyna pilnowała dzieci, co akurat lubiła. Podobała jej się ta praca, jednak wielkie roboty zawsze trochę przerażały. Tydzień później wydarzyło się coś, czego...