4 - Pierwsze spotkanie

331 12 2
                                    

♪♪♪

Minął dopiero dzień a ja mam już dosyć. Kilka razy jeszcze widziałam, że ktoś za mną stoi ale nikt nie chciał mi wierzyć. Już nawet Foxy się o mnie martwił. Mówił, że to stres, i w ogóle. Dlaczego mi nie wierzy?

Ale po za tym, nic się ciekawego nie działo. Graliśmy na automatach, trochę robiliśmy różne konkursy i graliśmy w butelkę. Spaliśmy właśnie koło automatów, wszyscy razem. Uznaliśmy że nie będziemy się rozdzielać. Wiec spaliśmy na gołej i brudnej ziemi bez przykrycia i poduszki.

Obudziłam się jeszcze nocy. Miałam koszmar, i nie mogłam zasnąć. Nie byłam przyzwyczajona do spania w nocy, więc czułam się dziwnie. Przytuliłam się do Foxy'ego i znów próbowałam zapaść w sen. Udało się, ale wiedziałam że już się nie wyśpię.

Rano obudziły mnie krzyki. Ale to było jakieś wczesne rano, bo nie było zbytnio jasno a niebo było różowe. A zimno w pizdu. Na szczęście lisiasty się do mnie przytulał i miałam ciepło w plecki. Ja to mam szczęście.

- Ludziska, Jezu mam zwidy! - słyszałam krzyk Mangle, ale za bardzo to do mnie nie docierało. Dopiero gdy zaczęła wszystkich po kolei trząść, doszłam do siebie. - Ludzie do cholery wstawać! Dajcie mi leki!

- Japie*dole, co ci odwaliło. - ziewnął pirat podnosząc głowę.

- Widziałam potwora! Wielkiego potwora, i był potworem! - nawijała. - Obudziłam się przed chwilą, i stał tam!

Pokazała palcem próg ściany. Ci, którzy się obudzili tam spojrzeli, a potem znów na lisice.

- Viki miała rację, ktoś tu jest! Potwór!

- Mówiłaś już... - odpowiedział zaspany Freddy.

- Kto śmie mnie budzić o tej wczesnej godzinie gdy mam wolne. - mruknęła Chica pokazując rękami imitowany pistolet. - Gadać, bo zaustenle...

Ziewła i znów się położyła ale plecami do nas. Bonnie który leżał obok niej się cicho zaśmiał.

- Dobra, Chica chyba odlatuje nam tu. - stwierdziła Mangle. - Nie ważne, kit z nią! Co robimy teraz z tym potworem?

- To nie potwór, Mangle. - odezwałam się. - Może to inny animatronik który boi się wyjść? Albo jest kilka i zmieniają się by nas podglądać? Psychopatyczne to brzmi. I niech wszyscy się uspokoją, zwłaszcza ty.

- Nie mów mi co mam robić! - krzykła.

- Jak będziesz się wydzierać to serio ktoś tu przyjdzie i cię zabierze! - powiedziałam zdanie, które bało się każde dziecko w dzieciństwie. Dziewczyna się zamknęła, i chyba bardziej się wkurzyła. - Musimy tego kogoś znaleźć, bo naprawdę... Zwariujemy wszyscy.

- Ajaj kapitanie! - Foxy wstał i wychylił się zza ściany. - Kto idzie ze mną iść sprawdzić tam?

Odwrócił się, i zobaczył tylko mnie, BB i Mangle którzy nie śpimy. On się delikatnie załamał, i westchął.

- Dobra, to chodźcie. - machnął ręką w stronę korytarza. Mieliśmy normalnie ekipę stulecia. Dzieciak, różowa nałogowa pijaczka herbaty, rysownik i pirat.
Szliśmy gęsiego do przodu. Skręciliśmy, i znów skręciliśmy i byliśmy na końcu budynku.

- Czekaj, co teraz? - zapytał BB.

- Wiem! - lisiasty podniósł palec do góry. - Pewnie są tu ukryte pokoje, tak jak mieliśmy w swojej pizzerii. Poszukajmy jakiś znaków na to. Nie wiem, wysunięta ściana, lub jakiś dziwny przycisk, nie wiem.

Więc zaczęliśmy szukać wymienionych rzeczy przez pirata. Próbowałam wszystkiego sprawdzić, czy się nie rusza lub coś takiego. Niestety, to było bardzo trudne bo ten dom strachów był trochę duży.
Po upływie pół godzinie zebraliśmy się przy śpiących jeszcze naszych przyjaciołach.

- Ktoś coś znalazł? - zapytała ze znudzeniem Mangle. My pokiwaliśmy głową na boki. - No to zaje*iście.

- Ej, tu są dzieci... - powiedział rudowłosy głaszcząc BB po głowie. On jednak szybko trzasnął jego rękę i pirat przestał.

- Nie wierze że ciebie dzieci lubią bardziej niż mnie. - prychła lisica.

- Nie wierze że nie możesz dać sobie rady z dziećmi jak ja. - odpowiedział. Ja się lekko zaśmiałam razem z młodym. Potem chłopak westchął. - Dobra, jeżeli nic nie znaleźliśmy to idę spać.

- Ja też! - krzyknął BB już idąc do miejsca spania.

- I ja... - ziewła lisica.

- No to nie chcę zostać sama. - wzruszyłam ramionami.

- Wyśpij się porządnie, potrzebujesz teraz dużo snu. - poklepał mnie po ramionach Foxy. Później położył się w miejsce tam gdzie wcześniej, i dał m znak bym się koło niego położyła. Ja z chęcią to zrobiłam, i znów próbowałam zasnąć chociaż było jasno.

♪♪♪

Perspektywa Foxy'ego

Usłyszałem szmer. Szybko poniosłem głowę, i rozejrzałem się. Było już bardzo jasno, a wszyscy spali. Wraz z Viki, która była koło mnie.
Byłem już wyspany, więc wstałem, i postanowiłem się przejść. Dźwięk który mnie obudził nie podobał mi się ani trochę. Coraz bardziej wierzę mojej dziewczynie, bo teraz też czuje się jakby ktoś mnie obserwował. Trochę to dziwne.

Szedłem korytarzem, i z powrotem. Nuciłem piosenkę, pierwsza lepsza jaka wpadła mi do głowy, a ręce miałem w kieszeni. Trochę mi było smutno że opuściłem dawny dom, ale trudno. Trzeba się przyzwyczaić do tego, choć trudno nazwać coś domem bez pokoi.

Nagle ktoś pociągnął mnie do tyłu za bluzkę. Wywróciłem się na dupę, i odwróciłem się. Stał tam wysoki, zielonowłosy mężczyzna. Miał na głowie królicze, zepsute uszy, a ubrany był w czarne, pogniecione i lekko zakurzone ciuchy.

- Kim ty ku*wa jesteś!? - przerażony krzykłem. Od razu się wycofałem, a potem wstałem.

- Ciszej, bo obudzisz swoich przyjaciół. Z resztą, byliście bardzo głośni ostatnio. - odezwał się i wywrócił swoimi żółtymi oczami. Głos miał strasznie poważny.

- Byłeś tu cały czas!? - nie uspokoiłem się i nadal się darłem.

- Tak. - wzruszył ramionami.

- Obserwowałeś nas?

- Tak. - nadal takim samym tonem odpowiadał.

- Jak masz na imię?

- Za dużo pytań. - złapał się teatralnie za głowę. - Dość.

- Jak dość? Muszę cię pokazać reszcie, bo się boją potworów!

- Potworów? - prychnął. - Nie ma tu potworów. Chyba że ja się liczę.

- Nie liczysz się, bo jesteś jednym z nas. - uśmiechłem się. - Dalej, chodź ich poznać.

- Ufasz mi? - zapytał podejrzliwie. Ja bez zastanowienia pokiwałem głową. - To bardzo, ale to bardzo źle. W sumie, co mi szkodzi? Spotkajmy się za godzinę w biurze, mają przyjść wszyscy.

- Okej, ale dlaczego za godzinę? - zapytałem. Potem się wycofał, i zniknął za rogiem. Chciałem już za nim pobiec, ale nie chciało mi się. Viki miała rację, jednak jestem leniem.

Wróciłem nadal zszokowany do reszty, która powoli się wybudzała. Zacząłem po kolei ich kopać, aż w końcu wszyscy mieli otwarte oczy. Powiedziałem im ze szczegółami, co się wydarzyło. Viki zaczęła wrzeszczeć, że trzeba było jej wierzyć, a Mangle nadal bała się tego "potwora".

- Mamy się z nim spotkać. Nie wiem po co, ale chyba chcę was poznać. - tłumaczyłem.

- Poznać czy zabić jak by zrobił normalny potwór? - Mangle siedziała w koncie i już nie chciała słuchać tych bzdur.

- Słuchajcie. Może jest zły, albo nie. Trzeba spróbować, bo jest tu przed nami i możemy się dowiedzieć... Ciekawych rzeczy. - uśmiechłem się krzywo. Spojrzałem na Viki, która mina była już obojętna zamiast wściekła. Patrzyła się na mnie, i nie mogłem nic wywnioskować z jej mimiki twarzy.

- Dobra. - wilczyca wstała, i otrzepała kolana. - Musimy coś zrobić.












𝗡𝗲𝘄 𝗶𝗻 𝘁𝗵𝗲 𝗧𝗲𝗮𝗺 || five nights at freddy'sOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz