10 - Współlokator

491 25 1
                                    

Nic nie usłyszałam po drugiej stronie. Chciałam zapukać jeszcze raz, ale przerwał mi idący w moją stronę BB.

- Hej, robimy zebranie. Musisz przyjść, bo to chodzi o ciebie.

- O mnie? No dobra. Którędy?

- Lewo, lewo i prawo. Chyba się już nie zgubisz?

- Nie, już wszystko wiem. - zaśmiałam się. Potem dzieciak pobiegł w inną stronę, a ja poszłam tak jak on mi kazał.

Bez problemu znalazłam się w salonie, a przy wielkim, okrągłym stole siedzieli już T.Bonnie, Mangle, Chica, Freddy i ja. Usiadłam koło mojej przyjaciółki, a po około pięciu minutach doszli wszyscy, a Foxy obok mnie usiadł. Ogółem nasza paczka była koło siebie.

- Więc, mam do powiedzenia kilka spraw. - zaczął T.Freddy. - Po pierwsze. Ustaliliśmy z Freddy'm, że będziemy razem rządzić, bo on nie wytrzymuje. Po drugie, na kilku nockach was - wskazał na naszą piątkę - nie będzie. Po trzecie, musimy ustalić dla was stanowiska do pracy. Może będą takie, jakie mieliście wcześniej?

Wszyscy ochoczo pokiwaliśmy głową.

- Czyli Chica, ja, Bonnie, T.Bonnie, T.Chica, i T.Freddy będą śpiewać, - wymieniał nasz Freddy. - Foxy, Viki i Mangle zabawiać dzieci, a czasami w przerwach kurczaki będą podawać pizzę. Zgoda?

Wszyscy pokiwaliśmy głową oprócz Mangle.

- Coś nie tak? - zapytał Foxy, tak bardziej lekceważąco.

- Nie, nie ważne... - zrezygnowana machnęła ręką.

- Czy chcielibyście pracować jutro, czy pojutrze...

- POJUTRZE! - chórem krzyknęliśmy. Jak mamy okazję nie pracować, to opcja jest jedna.

- No i ostatnie... Słyszałem że T.Chica jest chora. - po słowach T.Fredd'iego wszyscy się popatrzyli na mnie. Ja otworzyłam szeroko oczy. - No to gdzie będziesz miała pokój?

Nastała cisza, a wszyscy patrzyli wszędzie. Na ściany, stół, tylko nie na mnie. Nie jestem zła na nich, przecież nikt nie chciał przybłędę pod swój dach.

- Może ja? - powiedział cicho lisiasty.

Perspektywa Foxy'ego

Nie mam już życia. W sumie już i tak nie miałem. Mogła mnie znienawidzić, ja to wiem. Co mnie napadło by to powiedzieć? Japie*dole, no nie wierze. Spojrzałem się na Viki, jednak jej mina była nie taka wściekła niż sądziłem, była wręcz szczęśliwa.

- Serio? - ze swoim uśmieszkiem zapytał Freddy. Wspominam, że on już wiedział o moim zakochaniu w niej.

- Nie, na niby. - powiedziałem przez zęby. On się delikatnie zaśmiał.

- Ale masz przygotowany pokój?

- No błagam! Tylko rzeczy poustawiać, i już pokój zrobiony. Nie jestem jak Chica, która się gramoli nie wiadomo ile. - po moich słowach blondynka popatrzała na mnie jak zwykle. Ze złością. U nas to normalne. Najpierw kuchnia, teraz to.

Potem gadali że nie będziemy chodzić na nockę tak z trzy dni. To była wspaniała wiadomość!

Perspektywa Viki

𝗡𝗲𝘄 𝗶𝗻 𝘁𝗵𝗲 𝗧𝗲𝗮𝗺 || five nights at freddy'sOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz