Perspektywa Viki
Myślałam o całej tej akcji. Dlaczego tak bardzo Mangle mnie nienawidzi. A, no tak. Foxy. Ale to nie może być jedyny powód! Do dobra, w sumie lisiasty jest super, ale dlaczego odrazu na mnie z nożem, dlatego że się z nim przyjaźnie? Nie rozumiem jej, ma poprzewracane w głowie.
Przewróciłam się na drugi bok na łóżku. Nudziło mnie już siedzenie na dupie i rysowanie, a Freddy i reszta kazali jeszcze dzień poczekać. Potem będę mogła pracować i chodzić na nocki.
Nagle przypomniałam sobie o moim dniu śmierci. O tym fioletowym gostku, który nawet nie wiem czemu mnie zabił. Miał psychopatyczny uśmiech... To jest straszne. Te całe miejsce jest przerażające, moi przyjaciele to... Po prostu ofiary. Oni mieszkają tu dłużej, przyzwyczaili się do życia po śmierci i bez jakichkolwiek pamięci, bez wspomnień. Może to i lepiej? Że nie pamiętają, i cieszą się że bardziej nie cierpią?
Ale jedno muszą wiedzieć. O tym fioletowym gostku. Muszę jeszcze czekać godzinę aż przyjdą. Super.
♪♪♪
Z pół snu obudził mnie wchodzący do pokoju Foxy. Od razu się uśmiechłam.
- Siemka, jak tam w pracy? - spytałam się odwracając się do niego.
- A nic, trochę jestem zmęczony... - przeciągnął się. - A ty?
- Myślałam o dniu mojej śmierci. - zmrużyłam oczy. Lisiasty zmarszczył brwi.
- Dlaczego?
- To było dziwne. Coś czuję że z wami wszystkimi się tak przytrafiło. Nie wiem czemu...
- Serio? Jak nie chcesz, nic nie mów, ale... Jak to było? - usiadł na krzesełku koło mnie.
- Szłam do mojej pracy. Znaczy, opiekunki do dzieci w pizzerii. - na samą myśl się wyszczerzyłam. - Wtedy ostatnio znalazłam skrót przez las, jak w prawdziwych horrorach, co nie? Słyszałam... Dziwne dźwięki, jakby ktoś za mną szedł, ale jak się odwracałam to nikogo nie było. Ale... Gdy byłam na ostatniej prostej drodze, już bym była przy pizzerii. Ktoś zaszedł mnie od tyłu, i wbił mi nóż w brzuch, chyba w brzuch, nie wiem czy nie... Tak, w brzuch. I... Gdy upadłam, taki fioletowy gościu się na mnie popatrzał, i uśmiechał się. Potem powiedział, bym się nie zbliżała do jego pizzerii. Nie wiem co chciał począć, jak teraz jestem właśnie uwięziona w tej restauracji. - na koniec się delikatnie zaśmiałam.
- Ouh. - chłopak nie wiedział co powiedzieć. - Bardzo mi przykro...
- Było, minęło, liczy się że teraz mam wspaniałych przyjaciół i nawet fajnie że tu trafiałam. Bym nie poznała Chici, Freddy’ego, Bonnie'ego i... Ciebie.
Obaj się uśmiechliśmy. Naprawdę, co mówiłam były szczere. Poza tym, nie umiem kłamać.
- Wiesz co, musimy to powiedzieć reszcie. - szybko zaczęłam. Potem wstałam z łóżka, z drobnymi komplikacjami przez nogę i pognałam do drzwi, a Foxy za mną.
♪♪♪
- Więc tak. - stałam na środku pokoju, przed wszystkimi. Widziałam ich twarze, wszystkich, nawet Mangle. Były nieświadome, co się z nimi stało. Trochę to smutne. Powoli zaczęłam mówić to co lisiastemu, z tymi samymi szczegółami. Tylko że zamiast mówienia ”fioletowy gostek” mówiłam ”Purple Guy”. Lepiej po prostu pasowało.
Gdy skończyłam, wszyscy mieli laga mózgu. Nie dziwię się.- Czyli... Ale on miał jakiś cel? - zapytał się T.Freddy. Ja pokiwałam głową że nie.
Potem próbowałam odpowiadać na pytania, na których nie znałam odpowiedzi. Powoli wszyscy się rozeszli, ale T.Chica, która w sumie dawno była zdrowa, Freddy, Foxy, Mangle i T.Bonnie zostali. Chwilę razem podglądaliśmy telewizję, brakowało mi tego.
- Śpiąca jestem... Idę się położyć, narka! - powiedziałam wstając z kanapy. Nagle zaczęła mnie boleć noga, i odrazu upadłam na kanapę.
- Wszystko dobrze? - zapytał się T.Bonnie. Pokiwałam głową, i ponownie wstałam.
- Może cię odprowadzę. - podbiegł do mnie lisiasty.
- Po co? Radzę sobie. - powiedziałam już wychodząc z salonu. On jednak nie dawał za wygraną, i szedł zaraz koło mnie. - Ale ty zawsze nie dajesz za wygraną. - zaśmiałam się.
- Tak, ale w sumie musisz przejść całą pizzerię by iść do pokoju, więc... Spędzę z tobą czas. - wsadził ręce w kieszenie swoich spodni patrząc się na podłogę. - Pokażesz kiedyś swoje rysunki?
- Kiedyś. W dalekiej przyszłości. A ty wiesz, możemy umrzeć? - zapytałam się tak nagle. Chłopak westchął.
- No nie wiem, ale chyba będziemy czuć ból, co nie?
- Tak, naprzykład boli mnie noga. - pokazałam na nią. - Ale wiesz, że będziemy nie żywi jeszcze bardziej.
- Nie mam pojęcia. - po jego słowach doszliśmy do pokoju. - Dobranoc. Ja jeszcze pogadam z Bonniem. Tak w ogóle, to ty wiesz że on i Chica do siebie pasują?
- Wiem to od zawsze. - zaśmiałam się otwierając drzwi. - Dobranoc!
Weszłam do pokoju, i zamknęłam drzwi. Głośno westchnęłam, bo serio, bardzo przyjemnie mi się rozmawia z lisiastym, i ogółem spędza z nim czas. Poszłam do łazienki przebrać się w piżamę i odrazu, wręcz rzuciłam się na łóżko. Byłam strasznie zmęczona siedzeniem na dupie cały dzień przez pięć dni. Ja nie wiem jak będę mogła wstawać rano i mało spać.
♪♪♪
CZYTASZ
𝗡𝗲𝘄 𝗶𝗻 𝘁𝗵𝗲 𝗧𝗲𝗮𝗺 || five nights at freddy's
Fanfiction[ Sezon 1 ] Victoria musi zatrudnić się w słynnej restauracji - Freddy Fazerbar Pizza. Dziewczyna pilnowała dzieci, co akurat lubiła. Podobała jej się ta praca, jednak wielkie roboty zawsze trochę przerażały. Tydzień później wydarzyło się coś, czego...