- Będziesz musiała, bo tu zostaniemy. - westchęła.
- Mają chociaż tutaj kartki i ołówek? - mruknęłam.
- Poszukaj Springtrapa. On ci powie. - rozłożyła ręce. Ja wstałam z kanapy, i rozejrzałam się. Wszyscy szczęśliwi ze sobą rozmawiali, śmiali się i oglądali pomieszczenie. Zmarszczyłam brwi. Tylko mi wydawało się że coś jest tu nie tak. Odwróciłam się do Chici jeszcze raz. - Powiedział że nie chce z nami rozmawiać.
- Pewnie żartował. - machnęła ręką.
- Haha, śmieszne w ch*j. - sztucznie się zamawiałam bez uśmiechu. Westchęłam i podeszłam do zapadni. Otworzyłam ją i wysunęłam drabinę. Zeszłam i znów schowałam zejście. Była specjalna ścianka gdzie można było ją przesunąć by nie było widać drabiny. Przydatne, nie powiem.
Zaczęłam szukać po korytarzach zielonego królika. Nie miałam pojęcia gdzie mógł być, więc zaglądałam w każdy kąt budynku. Zobaczyłam go przy automatach z grami. Patrzył na nie.
- Springtrap? - zapytałam. On się wystraszył i machnął rękami. - To tylko ja.
- Ku*wa straszysz! - krzyknął.
- Chcesz pograć na automatach? - zapytałam, delikatnie do niego podchodząc. On pokiwał głową na boki. - To dobrze, bo potrzebuje kartki, ołówka i gumki do mazania.
- Będziesz rysować? - zapytał obojętnie.
- Nie, będę gotowała. - pomrugałam kilka razy i się delikatnie uśmiechłam.
- Są w moim pokoju. Nie chcę mi się iść, a tobie tam nie wolno wchodzić. - mruknął.
- Rysowałeś?
- Gotowałem. - zmrużył oczy. - Po prostu schowałam je w bezpiecznym miejscu, a były mi kiedyś potrzebne. Później ci je dam.
- Potrzebuje teraz. - nalegałam. Miałam pomysł co narysować, to rzadka chwila.
- Słuchaj, chcę spokoju. - warknął robiąc krok do przodu. Troszkę się wystraszyłam. Potem westchął. - Szczerze, to się was spodziewałem że tu przyjedziecie. Słyszałem o was gdy jeszcze żyłem.
- Kiedy to było?
- Dwa lata temu? Może wcześniej... Nie liczyłem czasu. - wywrócił oczami. Potem chwilę pomyślał. - Jak to się stało, że tak sobie ufacie?
- Z kąd te pytanie? - zdziwiłam się. - Jesteśmy dla siebie jak rodzina, możemy na siebie liczyć. Znamy się już bardzo długo. Oczywiście, mieliśmy kłótnie... Spore kłótnie, ale wybaczyliśmy sobie.
- Ciekawe. Na twoim miejscu nie ufałbym nikomu. - po prostu tak powiedział. - Ja swojego życia nie pamiętam, więc ty też. Wszyscy nie pamiętamy. Nie wiemy kim byliśmy za życia, mogliśmy być milionerami, albo biedakami, mogliśmy być przestępcami albo co. Trochę to... Smutne.
- Ja pamiętam, i nie byłam przestępcą, chyba że zapomnienie o zapłaceniu za chipsy się liczy. - zmarszczyłam brwi. On prawie wypluł swoje płuca ze zdziwienia.
- Ty pamiętasz!? - krzyknął na cały budynek, a może i świat. Ja pokiwałam głową. - Powiedz mi, co pamiętasz.
Nagle stał się bardzo nerwowy. Żal mi się go zrobiło, że nie wiedział jak się tu znalazł. Ale mógł trochę opanować emocje, w końcu jest starszy od nas wszystkich.
- Już, już. - uspokajałam go. - To było tak... Pracowałam w pizzerii. „Freddy Fazerbar Pizza". Miałam stanowisko jako opiekunka do dzieci. Raz w drodze do roboty właśnie to się stało. Zabił mnie jakiś psychopata, był ubrany na cało fioletowo. Powiedział też że mam trzymać się zdala od tej pizzerii. Całe moje życie się zniszczyło. Ale.... Może to lepiej? - wzięło mnie na przemyślenia. - W tamtym życiu miałam tylko mojego przyjaciela, z którym spędziłam moje okropne życie. Gdy byłam mała, było fajnie. Tata nauczył mnie grać na gitarze, mama zawsze piekła dla mnie ciastka czekoladowe. Miałam też koleżankę z podstawówki, ale nasze drogi się rozeszły. Gdy trochę podrosłam, miałam jakieś szesnaście lat, rodzice stali się... inni. Może po prostu widziałam ich wcześniej jako lepszych. Byli przekonani że jeżeli mają pieniądze to też będę szczęśliwa. Teraz mam przyjaciół, którzy mnie nie zostawią. Jest lepiej.
Spojrzałam na niego. Był wyraźnie znudzony. Od razu zrobiło mi się wstyd i pewnie zrobiłam się cała czerwona.
- Ah, przepraszam! - machałam rękoma. - Miałam ci tylko powiedzieć tą ważną część...
- No trochę przesadziłaś. Ale wiesz, jutro jest najlepszy dzień mojego życia. Nie może nic mi popsuć humoru tak bardzo, więc się uspokój. - ominął mnie i poszedł korytarzem prosto. Zostawił mnie. Nawet się cieszyłam, ale nadal nie miałam swoich przyborów do rysowania. Zmrużyłam oczy, i próbowałam nie wpaść w szał.
- Viki... Hej! - usłyszałam za sobą głos Mangle. Odwróciłam się, i zobaczyłam bardzo radosną dziewczynę. - Słyszałam że poszłaś rozmawiać z Springtrapem, więc poszłam również. Gdzie on jest?
- Nie chce z nikim rozmawiać, odpuść sobie. - zaczęłam iść w kierunku wejścia na strych. Lisica szybko mnie dogoniła. - Dlaczego tak chcesz się z nim zobaczyć?
- Ponieważ wydaje się być bardzo fajny! - złożyła swoje ręce. - Wiem że zbytnio za mną nie przepadasz, ale porozmawiajmy jak dziewczyna z dziewczyną. Jest bardzo przystojny!
- Nie mój typ. - delikatnie się uśmiechłam na widok Mangle. Była naprawdę w nim zauroczona.
- Jest cudowny! - machała rękami.
- Jakoś nie widzę żeby chciał z kimś rozmawiać, a co dopiero...
- E tam, gadasz głupoty. - chwilę pomyślała. - Dzięki za to że mnie pocieszałaś kiedy opuszczaliśmy pizzerię. Trochę dziwnie być w innym miejscu. I dzięki za to że jeszcze nie ścięłaś mi głowy za utrudnianie ci życia.
- Widać że miłość zmienia ludzi. - zaśmiałam się. Dziewczyna po chwili też zaczęła chichotać.
Doszliśmy do drabiny i weszliśmy na strych. BB, Freddy i Marionetka siedzieli i oglądali coś w telewizji. Niedźwiedź odrazu nas usłyszał i się odwrócił.
- O hej Viki. - uśmiechnął się. - Masz swoje kredki?
- Z kąd wiesz po co szłam? - zdziwiłam się też z uśmiechem i trochę do niego podeszłam.
- Chica powiedziała.
- Nie wierze, ale z niej gaduła. - westchąłam.
- No, trochę. Połowa jej słów to były przekleństwa, więc i tak dużo nigdy nie powie. - zaśmiał się.
Usiadłam koło trójki i trochę porozmawialiśmy. Mangle gdzieś poszła, ale zbytnio się nią nie przejmowałam. Najpierw gadaliśmy o tym miejscu, i o tym że zrobimy kolejne zawody w czymś.
- No, a jak z Foxy'm? - zapytał z uśmieszkiem BB.
- A jak ma być. - skrzywiłam się. - Masz jedenaście lat, chyba rozumiesz takie rzeczy.
- No tak, ale jesteście ze sobą... - pomyślał trochę. - Długo. Nie było kłótni?
- Nie wiem, nie pamiętam. - wzruszyłam ramionami. - Każdemu zdarzają się kłótnie a szczególnie Freddy'iego i Bonnie'ego.
- Właśnie, Freddy! - Marionetka wzięła powietrze. - Dlaczego ty nie jesteś z Chicą?
- Że co. - powiedział przerażony chłopak. - Mam kilka powodów. Po pierwsze, traktuje ją jak przyjaciółkę. Po drugie, nie podoba mi się. Po trzecie, ona jest agresywna! A po czwarte... Nie wiem, nigdy nie potrzebowałem by kogoś mieć.
- Czy ty... - zaczęła dziewczyna.
- Tak, nie potrzebuje związku. - wywrócił oczami. - Nigdy nie potrzebowałem i nie chcę. Po za tym, mam za dużo roboty. To by było... Bez sensu. Chica ma już swojego niewolnika, Bonnie'ego.
- Ktoś coś o mnie mówił? - podejrzanie się zapytała blondynka za nami. Freddy odrazu się wystraszył. Potem dziewczyna westchęła. - No, zrobię coś do jedzenia. Jakieś życzenia?
- Kotlety! - krzyknął BB.
- Makaron! - zaproponowała Marii.
- Placki! - niedźwiedź wysunął głowę zza kanapy.
- Jakieś francuskie rogaliki! - odezwałam się. Chica stanęła patrząc na otwartą lodówkę.
- Zostaniemy przy naleśnikach. Będą dla wszystkich, więc będzie dużo roboty. BB, możesz pójść po T.Chicę?

CZYTASZ
𝗡𝗲𝘄 𝗶𝗻 𝘁𝗵𝗲 𝗧𝗲𝗮𝗺 || five nights at freddy's
Fanfiction[ Sezon 1 ] Victoria musi zatrudnić się w słynnej restauracji - Freddy Fazerbar Pizza. Dziewczyna pilnowała dzieci, co akurat lubiła. Podobała jej się ta praca, jednak wielkie roboty zawsze trochę przerażały. Tydzień później wydarzyło się coś, czego...