XV

1.1K 100 42
                                    

Święta wszyscy przeżyli raczej spokojnie. James i Syriusz świetnie bawili się w domu Potterów, o czym później rozwodzili się godzinami w pociągu. Peter też nie miał nudno - wyjechał do rodziny i tam też miał dużo frajdy. Remus nie miał zbyt wiele do opowiadania, ale nie uważał tego za powód do wstydu. Świetnie czuł się znów w towarzystwie przyjaciół i nie miał zamiaru tego nie docenić.

W szkole nie zmieniło się nic od ich wyjazdu, może poza wciąż nie ściągniętymi ozdobami świątecznymi. Nie dawały one jednak tego klimatu, co w te dni. Remus pamiętał, jak jeszcze kilka lat temu wszyscy zostali w Hogwarcie na święta. Bawili się świetnie i nie myśleli o niczym innym. Byli zawsze bardzo blisko, więc dlaczego teraz Lunatyk to wszystko psuł? Bo ubzdurało mu się nagle, że jest smutny i będzie beznadziejnym przyjacielem, uczniem i synem.

Tak, te myśli go najbardziej niszczyły. Mieszały mu w głowie, która i tak była już zapełniona jego normalnymi problemami. Miał też inne, niezbyt zrozumiałe uczucie.

Dziwne uczucie polegało na tym, że jakiś cichy głos w głowie podpowiadał mu, że wszystkie problemy jego i jego przyjaciół zniknęłyby, gdyby on sam zniknął. Głos ten pisał różne scenariusze w jego głowie, najczęściej takie, w których Lupin ginie. Trochę się ich bał - bo wbrew pozorom, wcale nie chciał umierać.

Trzeba było żyć? Tak, trzeba było. Musiał, bo chciał, a fakt, że cierpienie przejmowało czasem jego uczucia nic nie zmieniał. Cały czas uważał, że nie pozostawiłby po sobie pustki, a miejsce. Jego przyjaciele jednak, nieświadomi jego sytuacji, nie wyobrażali sobie życia bez niego.

Bo był ich słońcem, księżycem, gwiazdami i właśnie całym światem. Huncwotów zawsze było czterech i nigdy nie miało być trzech. Gdyby wiedzieli, mieliby okazję mu pomóc, ale on trzymał wszystko w sobie. Nie mówił o niczym. Bo jego problemy właśnie tak na niego działały - nie dawały mu dojść do słowa i przetrzymywały mu w głowie wszystkie smutki. Właśnie dlatego nie otrzymywał wsparcia. Nie była to wina ani jego otoczenia, ani tym bardziej jego samego.

Ale cóż, teraz mu to zbytnio nie dokuczało. Był spokojny, szczery uśmiech zwykle gościł na jego twarzy. Uczył się dobrze i bez problemu, toteż nauka obecnych tematów sprawiała mu przyjemność. Dużo czytał i spędzał czas z przyjaciółmi. Innymi słowy, wszystko zmierzało ku szczęśliwemu zakończeniu.

Cieszył się z długiego odpoczynku od codziennych problemów, które miewał niedawno. Czy udało mu się to wyleczyć? Myślał, że tak, i to mu nawet bardzo pomagało. Było lepiej niż wcześniej, to napewno. Ale nie mógł tego wyleczyć w tak prosty sposób.

Nie tylko Remusowi te dni sprawiały przyjemność. Profesor Richardson, mimo przedświątecznej katastrofy, był w humorze lepszym, niż zwykle. Bywał zazwyczaj szeroko uśmiechnięty, ale teraz uśmiech nie znikał z jego twarzy wcale. I choć Potter, Pettigrew i Black niejednokrotnie pytali go, co jest tego powodem, Richardson na każde pytanie odpowiadał: 'Niesłychany szczęśliwy zbieg okoliczności zadziałał na mnie po świętach.'. Podejrzewali, że chodzi o pieniądze, ale Remus się z nimi nie zgadzał. Uważał, że to z pewnością jakaś piękna i mądra kobieta zawróciła nauczycielowi w głowie.

Lupin starał się więcej spać. Ostateczny efekt wcale nie był oczekiwanym, bo jego ilość snu wahała się międzie nadmierną a znikomą. Wciąż jednak był zdania, że to lepszy postęp, niż żaden.

Z Huncwotami było w sumie jak dawniej, tylko stali się jakby trochę bardziej irytujący. Wszystko za sprawą tego, że podczas jednego z psikusów na Severusie, którego pomysłodawcą był Potter, Snape nazwał ukochaną Rogacza Szlamą. Od tamtego czasu Potter był strasznie nerwowy i nie omijał żadnej okazji, był dokuczyć ślizgonowi. Lunatyk miał co do tego mieszane uczucia - z jednej strony był minimalnie wkurzony zachowaniem Jamesa, z drugiej uważał, że jest to w jakimś stopniu urocze i kibicował mu.

Lily wypiękniała jeszcze bardziej względem początku roku szkolnego, choć wciąż było widać, że obecna sytuacja polityczna wpływa na jej psychikę. Bała się o wszystko i wszystkich, nawet o mugolską siostrę, która zawsze jej nienawidziła. Jedyne, czego Rudowłosa tak naprawdę w życiu chciała, to właśnie miłość siostry. Ale teraz martwiła się bardziej o jej życie.

Bo tak, teraz wszyscy się bali. W Hogwarcie co prawda nie było słychać o porwaniach czy morderstwach, ale gazety wciąż pisały o śmierci mnóstwa mugolskich rodzin. Lupin też się tego trochę bał, ale uznał, że jego rodzinie raczej nie powinno nic grozić. Takiej był myśli i tym wyróżniał się wśród tłumu, zdrowe przemyślenie tematu było tym, co zrobił, a czego nie zrobili inni. Dlatego właśnie w tej kwestii był spokojny. Teraz tylko sprawić, by był we wszystkich.

Twój Zapach Mnie Leczy ¦ 𝚆𝚘𝚕𝚏𝚜𝚝𝚊𝚛Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz