XLIV

460 48 7
                                    

W Hogwarcie nie było wielu rzeczy, które można było robić w wolnym czasie. Mimo wszystko, uczniowie przez cały rok szkolny (oczywiście poza przerwami świątecznymi) byli zamknięci w murach zamku, nie mogąc nawet odwiedzać zakazanego lasu. Wyjście do Hogsmeade w tym miesiącu zostało już odhaczone, a na zewnątrz było bardzo zimno. Trudno się dziwić, nadchodził w końcu grudzień. Dlatego też niełatwo było wymyślić dobrą 'randkę'. Nad tym głowili się do końca tygodnia, do wcześniej ustalonej soboty.

Lupin siedział z głową w chmurach do tego stopnia, że aż McGonagall zaczęła się martwić, że znów coś jest nie tak. Zajęła mu chwilę po lekcji, by się upewnić, że wszystko w porządku. Nie wiedział do końca, co jej powiedzieć - wiedział, że nauczycielka wyczuje jego kłamstwo, ale z drugiej strony - 'idę na randkę z Syriuszem i całymi dniami o tym rozmyślam' brzmiało jeszcze gorzej.

- To... - zaczął, wciąż myśląc, co dokładnie jej powiedzieć i jak to wytłumaczyć. - To bardziej ze szczęścia niż nieszczęścia.

Uśmiechał się tak promiennie, że nie miała prawa mu nie wierzyć, ale na wszelki wypadek kazała Jamesowi go pilnować. A Potter nie miał pojęcia o ich planach na sobotę, więc się tą prośbą trochę przestraszył.

Postanowił porozmawiać z przyjacielem na ten temat. Chciał, by Remus wiedział, jak wiele dla niego znaczy i przeprosić go za ten głupi konflikt. Sprzeczali się o błahostki, kiedy Lupin mógł znów mieć problemy. Znalazł go na mapie i szybko pobiegł do biblioteki, w której Remus prawdopodobnie znów szukał czegoś do czytania.

- Luniuś - zwrócił się do niego cicho, wystawiając głowę zza jednego z regałów. - Masz może dla mnie chwilę?

- Zawsze - odpowiedział mu takim tonem, jakby James zadał najgłupsze pytanie z najbardziej oczywistą odpowiedzią na świecie.

Potter podszedł nieśmiałym, powolnym krokiem do stołu i usiadł obok przyjaciela. Westchnął, spojrzał w dół i ułożył sobie mniej więcej w głowie co chce powiedzieć.

- Ty wiesz, że z tym waszym związkiem to ja i Peter żartujemy, nie? No bo... Ja wiem, że przez bardzo długi czas byliśmy ślepi na twoje uczucia i problemy, ale na serio próbujemy się zmienić. Nie chce, żebyś wracał do tego stanu. - Tu przerwał, bo zdał sobie sprawę, że sytuacja wciąż jest dość świeża, a Lunatyk wyraźnie stwierdził, że nie chce o tym jeszcze rozmawiać. - To znaczy, rozumiem, jeśli nie jesteś gotowy na...

- James. - Remus mu przerwał. - Wszystko u mnie w porządku, przynajmniej narazie.

Potter spojrzał w dół i chwilę się zastanowił. Jego czerwone trampki cały czas huśtały się pod stołem, co zdecydowanie oznaczało u niego stres. Nie chciał znów zawieść przyjaciela. Strasznie się bał, że po raz kolejny zniszczy ich relację, że go straci. Huncwoci byli dla niego wszystkim, można powiedzieć, że go stworzyli. Tylko im ufał w stu procentach, tak naprawdę od momentu, kiedy ich poznał. Dlatego próbował teraz wszystko naprawić. Do głowy przyszedł mu inny pomysł. A gdyby tak podpytać Remusa o jego uczucia? Postanowił zastosować trochę manipulacji, by zachęcić go do rozmowy.

- Tak swoją drogą... - zaczął. - To widać, że ci się podoba. Gapiłeś się na niego cały OPCM. To nic złego, możesz mi powiedzieć.

Lupin od razu otworzył szeroko oczy i odsunął się kawałek.

- Nie, to nie tak, na serio jesteśmy tylko przyjaciółmi...

- Ale o kim mówisz? Chodziło mi o nowego nauczyciela od Obrony Przed Czarną Magią, że dobrze uczy i w ogóle... No chyba, że was coś łączy, ale wiesz, to niezbyt lega...

- Rogaczu, wszyscy wiemy, o kogo ci chodziło. Być może coś do niego czuję, ale to nie jest istotne, przejdzie mi.

Potter klasnął w dłonie bardzo głośno, odsuwając się na krześle od stołu i ostatecznie wstając. Jego dumny uśmiech promieniował na kilometr.

- WIEDZIAŁEM. - Wtedy wybiegł z biblioteki, zostawiając zestresowanego Lunatyka w szoku. Remus nie wiedział, co jego przyjaciel zamierzał zrobić z tą informacją. Co jeśli powie Blackowi? A to był właśnie plan Rogacza.

Potter namierzył tym razem Blacka na mapie Huncwotów i zaczął biec przez cały Hogwart. W trakcie, gdy 'zapierniczał' na błonia, jego włosy majestatycznie rozwiewał wiatr, co wywołało cichy, uroczy śmiech kilku dziewcząt. James nie zwrócił na nie uwagi, jego głowę zajmowała tylko jedna. Poza tym, był teraz zbyt zajęty swataniem swoich przyjaciół. Kierował się pod jedno z drzew, pod którym znajdował się Black.

- SYRIUSZ! - krzyknął podczas biegu. Zaczynał już tracić powietrze w płucach. Wtedy dopiero zauważył, że pod drzewem wygrzewał się czarny pies. Beztrosko leżał brzuchem do góry. - Stary, zostań psem na stałe, błagam.

Łapa nie zwrócił na niego uwagi, nawet na niego nie spojrzał.

- Siad, głupi kundlu! - Nakazał mu zirytowany Potter. - Niosę dobre wieści. A dokładniej zaproszenie na ślub.

Black z prędkością światła przemienił się znów w człowieka.

- EVANS CI TYM RAZEM NIE ODMÓWIŁA?! - wykrzyczał, na co Rogacz się skrzywił.

- Co? Nie, na twój ślub. Lunio jest w tobie szaleńczo zakochany, mówił mi.

Gdy Syriusz spojrzał na niego ze zdziwieniem, postanowił kontynuować.

- No dobra, mogę trochę koloryzować, ale powiedział, że mu się podobasz. Co prawda go podpuściłem, ale cel uświęca środki, nie?

Łapa spojrzał niemo w przestrzeń. Teraz musiał wymyślić idealną randkę.

___________________________________

Zainspirowana więźniem Azkabanu na TVN7, może za tydzień też się uda? :))

Twój Zapach Mnie Leczy ¦ 𝚆𝚘𝚕𝚏𝚜𝚝𝚊𝚛Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz