LXXII

16 2 4
                                    

Podczas parogodzinnej rozmowy Lupin i Potter wspólnie doszli do wniosku, że są w bardzo złej sytuacji. James, przeklinający się w myślach za przespanie się z młodszym bratem najlepszego przyjaciela, o mało się nie popłakał. Wypił do godziny dziesiątej cztery kawy i chodził dookoła swojej kuchni, modląc się, by jego rodzice po powrocie niczego nie zauważyli. Był w paskudnym stanie i wszystko wkurzało go bardziej, niż zazwyczaj.

Lunatyk, przytłoczony nadmiarem informacji, siedział dziwnie wygięty na swoim krześle, dopijając resztki piątej kawy Rogacza i jeżdżąc palcem po wzorze na obrusie. Nadal jakoś tego nie przetrawił, bo - owszem, między Jamesem i Regulusem było w ostatnim czasie napięcie. Napięcie bardzo silne, ale sądził raczej, że to taka cicha nienawiść. A okazało się, że było to napięcie seksualne.

- Czekaj, czekaj... Żebym ja to dobrze zrozumiał... Kto to w ogóle zaczął? - zapytał, marszcząc brwi i unosząc w końcu wzrok na przyjaciela.

Potter położył dłonie na biodrach jak zirytowana matka i spojrzał na Lupina z niedowierzaniem.

- Jak to 'kto'?! No oczywiście, że ta menda! Kleił się do mnie pół wieczora i dopiął swego!

Wszystkie komórki mózgowe Lupina przestały działać, więc przez kolejną minutę tylko tępo gapił się na czoło chłopaka. Nadal miał lekkiego kaca i każda myśl zdawała się docierać do niego z opóźnieniem.

- Ale nie protestowałeś. Myślałem, że lubisz Lily? James, ja nic nie rozumiem. Przecież ty nie jesteś gejem.

- No właśnie! Nie jestem! Ale ten palant nie jest Lily! Luniuś, ja zaraz sam na siebie rzucę avadę!

- Weź, ja też bym chciał... - Westchnął i przetarł twarz dłońmi. Sięgnął do kieszeni, wyciągając paczkę papierosów. - Mogę tutaj?

Potter tylko machnął na niego ręką i przewrócił oczami.

- A rób co chcesz. Jebie mnie to.

Następnie westchnął i usiadł na swoim krześle, myśląc. Remus zapalił papierosa i zaciągnął się, później przygryzając wargę i patrząc się w podłogę.

- Na pewno nie jesteś ge...

- No przecież mówiłem, że nie!

Wziął kolejnego bucha.

- Jesteś absolutnie pewien?

Rogacz uderzył dłonią w blat.

- TAK, KURWA! JESTEM PEWIEN!

Lupin aż się wzdrygnął. Posłał niższemu karcące spojrzenie i napił się kawy. Nadal nic nie rozumiał, a nawet gorzej - słowa chłopaka zdawały się jeszcze bardziej mylące. Ta historia się nie zgrywała. Nic tu nie pasowało.

- Dobrze, od początku. Zaczęliście się kłócić, a później flirtować i całować. On chciał brnąć w to dalej, ale go zatrzymałeś. Przyszliście tutaj i jednak to zrobiliście. Ale nadal upierasz się, że go nie lubisz. James, będę z tobą szczery. To nie brzmi dobrze. Dla mnie, to brzmi jak bardzo intensywna próba wyparcia tego, że może jednak lubisz i kobiety, i facetów, skarbie.

- Też będę z tobą szczery. Powinieneś zamknąć mordę.

Na te słowa, Lupin kopnął go pod stołem w kostkę. Przewrócił oczami i westchnął.

- Nie irytuj mnie. Fajnie było chociaż?

- Nie wiem. Dziwnie się czuję z tym, że Regulus Jebany Black był moim pierwszym. I w ogóle, że, no wiesz, z chłopakiem... Dla jasności, to ja jego, nie on mnie.

Wyższy zaczął krztusić się zimną kawą, patrząc na bruneta z niedowierzaniem.

- Serio? Nie chciałem tego wiedzieć - zaczął, na co drugi tylko wzruszył ramionami. - Jak Syriusz się dowie, nogi ci z dupy powyrywa...

- Ee tam, nie dowie się...

- Ta? I jesteś absolutnie pewien, że nie wygadasz mu się po pijaku? Bo po twoich historiach stwierdzam, że procenty ci nie służą...

Gdyby wzrok mógł zabijać, Lupin leżałby już martwy. Potter rzucił coś pod nosem o tym, jak bardzo jego przyjaciel jest zabawny, a następnie ukrył twarz w dłoniach, mamrocząc.

- Cholera, oby tylko nogi...

Nie podobało mu się to. Nie podobało mu się, że nie był w stanie w pełni kontrolować swojego ciała i swoich myśli. Bo nie było wcale kłamstwem, że Lily cholernie mu się podobała. Było tak już od paru lat i dobrze wiedział, że gdyby tylko dała mu choćby najmniejszą szansę - byłby jej. Byłby największym pantoflem na świecie. Byłby zazdrosnym, opiekuńczym chłopakiem, który każdemu innemu mężczyźnie dawałby do zrozumienia, że to jego dziewczyna. Zabierałby ją na randki, słuchałby jej, przedstawiłby ją rodzinie. A jego rodzice by ją pokochali, bo wszyscy kochali Lily Evans! I James przeżyłby nawet bycie szwagrem Petunii, choć pasjonacko nienawidził tej głupiej jędzy. Gdyby musiał, zniósłby nawet Snape'a, bo Lily była najważniejsza.

Niezależnie jednak od tego, jak bardzo by się nie okłamywał, w głebi duszy dobrze wiedział, że Regulus też mu się podobał. Te jego głupie włosy i durny uśmiech. Te śliczne oczy i rysy twarzy, te delikatne dłonie i ten parszywy charakter. Ta chaotyczna relacja i to, co między nimi zaszło. Czy nadal miał problem z jego poglądami? Oczywiście, że tak! Zamierzał go przeciągnąć na dobrą stronę, tylko jeszcze nie wiedział jak to zrobić.

Jak bardzo zatem nie próbowałby się wypierać - ślizgon nie pobił go, a okradł z jakiejś części jego serca. Problem leżał w tym, że jego duma nie pozwalała mu tego przyznać.

Lunatyk wrócił do domu wtedy, kiedy tylko pojawili się rodzice bruneta. Został od razu zjechany za pozostawienie swojego chłopaka samego, więc najszybciej jak mógł powrócił do wygodnego łóżka i spędził w ten sposób resztę dnia. Nie przewidział jednak jednego istotnego faktu...

Przerosło go to. To wszystko go zwyczajnie przerosło. Kłamstwa, oszustwa, ukrywanie prawdy. Nie chciał okłamywać Syriusza, ale obiecał Jamesowi, że nikomu nie powie. Czuł się jak śmieć i nie wiedział co robić.

Poczucie winy zalewało go przez kilka następnych dni, aż w końcu nie wytrzymał. Po raz kolejny sięgnął po różdżkę, przekreślając wszystko, co przez ostatnie miesiące budował.

Remus Lupin znów się okaleczył.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Oct 08 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Twój Zapach Mnie Leczy ¦ 𝚆𝚘𝚕𝚏𝚜𝚝𝚊𝚛Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz