LII

307 38 19
                                    

No, ale szczęście nie mogło trwać zbyt długo.

Syriusz, który obecnie siłą nie pozwalał bratu się ruszyć, bo uwieszał się częściowo na nim, wyglądał dokładnie tak, jakby wizyta brata była dla niego najlepszym świątecznym prezentem. A Regulus? A Regulus wyglądał ekstremalnie obojętnie. Nie podniósł nawet rąk, by go przytulić, stał jedynie w miejscu bez ruchu. W głowie Lupina zapaliła się czerwona lampka.

Po czasie Black dał sobie spokój i pozwolił nowicjuszowi zdjąć kurtkę. Reg niewiele mówił, w zasadzie poza przywitaniem ze wszystkimi (zwłaszcza z gospodarzami, przed którymi próbował wypaść jak najlepiej) odezwał się może kilka razy. Jego wyraz twarzy też nie wyrażał dużo, był strasznie obojętny, trochę zmęczony. Lunatyk bacznie go obserwował. Bał się, że młody Black może przechodzić przez coś podobnego do tego, przez co on przechodził kilka miesięcy wcześniej i nie mógł na to pozwolić.

Więc gdy tylko znaleźli się z daleka od ślizgona Remus postanowił wykorzystać chwilę. Powiedział chłopakowi o swoich przemyśleniach i obawach, które Blacka bardzo zaskoczyły. Jego brat? Nie, to nie miało sensu. Przecież Remus zachowywał się inaczej, kiedy to się działo. Nie chciał szczerze wierzyć, że jego chłopak miał rację, ale był pewien, że musi porozmawiać z bratem jak najszybciej.

- Hej Reg, idę zapalić, idziesz ze mną? - Podszedł do niego w kuchni nie wiedząc, że kilka metrów dalej stała Pani Potter.

- Żadnych papierosów! - rzuciła z troską w głosie. Łapa tylko odwrócił się i cicho ją przeprosił. - Palenie to najgorszy syf, nie pal, młody.

'Młody' stało się teraz przydomkiem Regulusa. Oczywiście zgodził się z nim wyjść. Szli kawałek przez park i Syriusz mimo wszystko wyciągnął paczkę z kieszeni, wyciągając z niej papierosa. Zanim zdążył go zapalić, usłyszał obok siebie tylko stanowcze 'daj jednego'. Młody stał tam ze zmarszczonymi brwiami, a Syriusz spojrzał na niego z niedowierzaniem.

- A co ty myślisz, że pieniądze na drzewach rosną? To nie jest tani intere... - Nie było mu dane skończyć, bo jego brat sam wyciągnął sobie papierosa, następnie zabierając mu też z dłoni zapalniczkę i podpalając go. Łapa stał tam w szoku. - Co to kurwa ma znaczyć? Później mnie oskarżą, że rozdaję fajki nieletnim!

- Nie dramatyzuj. - Regulus przewrócił oczami, następnie wyjmując papierosa z ust i wydychając dym. Poszedł kilka kroków do przodu i odwrócił się z powrotem przodem do brata. - Więc?

Łapa spojrzał na niego ze zdziwieniem. 'Więc'? To nie miało sensu. Regulus tylko westchnął i się zaśmiał.

- Nie wierzę, żebyś kazał mi tu przyjść, bo 'tak bardzo ci mnie brakowało'. Jestem ci do czegoś potrzebny. Słucham, dlaczego tu jestem?

Zapadła cisza. Naprawdę tak go widział? On czasami faktycznie był interesowny czy samolubny, ale to były momenty, a nie jego cała osobowość. Nie rozumiał - na tym polegał problem, nie rozumiał problemu. Przecież cieszy się z przyjścia brata, wyszedł, by z nim porozmawiać i ogólnie rzecz biorąc traktował go chyba dobrze. Ale wtedy przypomniał sobie coś innego - ostatnim razem, kiedy spędzał czas z Regulusem był wtedy, kiedy poprosił go o pomoc w przygotowywaniu randki. To było nie najlepsze zachowanie, to fakt, ale nie uważał, by zasługiwał na te oskarżenia. Poza tym odnalazł w tym prawdziwe intencje młodego Blacka - przyjechał tylko po to, żeby oderwać się od rodziny. Jednak nie miał mu tego za złe, bo rozumiał co to znaczy chcieć uciec za wszelką cenę. Westchnął i podszedł bliżej.

- Reg, ja... Ja naprawdę cię przepraszam. Wiem, jak to wygląda, ale serio jesteś dla mnie bardzo ważny. Prawda jest taka, że jesteś jedną z najważniejszych osób w moim życiu. Od dzisiaj będę to pokazywać bardziej, obiecuję! Tylko błagam, nie patrz na mnie tymi wkurzonymi oczami! - Regulus patrzył na niego w taki sposób, jakby Syriusz ponownie zabił mu chomika. - No przestań, no!

Twój Zapach Mnie Leczy ¦ 𝚆𝚘𝚕𝚏𝚜𝚝𝚊𝚛Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz