XXXIV

662 68 15
                                    

Black i Potter mylili się, a Lupin z każdym dniem coraz bardziej zauważał, w jak beznadziejnej sytuacji się znajduje. Starał się w miarę możliwości omijać Syriusza, bo każde spojrzenie na chłopaka przypominało mu, że nie jest normalny. Gdyby Syriusz się dowiedział, jak sądził Lupin, z pewnością nie chciałby się z nim już przyjaźnić. I miał rację, bo gdyby Łapa się dowiedział, chciałby być jego chłopakiem.

Poza problemami sercowymi Lunatyk zmagał się z innym, dużo ważniejszym. Powoli dobiegał koniec października, na listopad zaplanował odejście, a na dodatek goniła go ostatnia pełnia jego życia. Był wtedy w biegu i bardzo bał się, że nie zdąży zrobić wszystkiego, co chciał. Musiał porozdawać swoje rzeczy - chciał, by konkretne przedmioty trafiły w ręce pożądanych osób. Napisał też list, wbrew pozorom nie list samobójcy, a wolnego człowieka. Schował go w pokoju. Jednego dnia prawie znalazł go skrzat sprzątający ich dormitorium, ale Lupin miał tyle szczęścia, że akurat tego dnia czegoś zapomniał i musiał się wrócić.

Choć napięcie rosło on z tyłu głowy czuł, że to dobra decyzja, ale nie chciał jej. Wiedział, że to ostateczność, ale wolałby, by wszystko wróciło do normy. Według niego jednak nie było na to szans, a bardzo się mylił. Mimo, że wydawało mu się, że nikt go nie widzi - jeden bardzo kochany animag widział go aż zbyt wyraźnie. Gdyby tylko wiedział, co Remusowi chodzi po głowie, na pewno by go od tego odciągnął.

Dlatego też Lupin musiał zrezygnować z unikania Syriusza. Wcześniej przecież stwierdził, że spędzi z nimi jak najwięcej czasu przed śmiercią, a teraz jak tchórz miał tego nie robić. Nie wybaczyłby sobie, gdyby po jego śmierci Syriusz nie miał z nim jak najlepszych wspomnień, więc jeszcze tego samego dnia postanowił go gdzieś wyciągnąć.

Black leżał sam w pustym dormitorium i palił, myśląc o tym, jak może pomóc przyjacielowi, a obecnie nawet obiektowi westchnień. Najpierw musiał się dowiedzieć co tak naprawdę się z nim dzieje, a to nie było takie proste. Myślał nawet o zapytaniu Mcgonagall o pomoc, ale wtedy Lupin z pewnością by się dowiedział i prawdopodobnie nawet na niego pogniewał. Starał się nie stresować go bardziej, bo widząc jego obecny stan chciało mu się płakać.

Remus bardzo delikatnie i ostrożnie uchylił drzwi dormitorium i sprawdził, czy ktoś jest w środku. Od razu został obdarzony wzrokiem Syriusza, a widząc chłopaka uśmiechnął się. Może i nie był wcześniej szczęśliwy, ale Black zawsze sprawiał, że Lupin mimowolnie się śmiał. Podszedł powoli i położył się obok niego. Leżeli chwilę w ciszy, ale później Łapa odwrócił głowę w stronę wyższego chłopaka.

- Lunio - zaczął cicho, a jego głos brzmiał bardzo łagodnie i spokojnie, choć w środku Black trząsł się ze strachu. Bał się powiedzieć coś nie tak. - Wiesz, że to nie może tak wyglądać. Nie możesz mnie unikać tylko dlatego, że próbuję się dowiedzieć, co jest tu...

Mówiąc to wskazał palcem na głowę Lupina. Remus zadrżał - nie chciał, by Syriusz się dowiedział, tak bardzo nie chciał go zranić. Takie informacje to zawsze cios prosto w serce, a jego przyjaciel naprawdę wiele już przeżył.  Lunatyk musiał w końcu przestać martwić się o innych bardziej niż o siebie, ale nie było to łatwe, gdy w przeciągu kilku tygodni miało się umrzeć. Wtedy nie miał wiele do stracenia, i tak umrze, a może dać ludziom coś od siebie. Nie chciał odchodzić z wiedzą, że tylko zabrał, on chciał dać.

- Nie unikam cię, a w mojej głowie dzieje się to, co zawsze. Szukasz problemów tam, gdzie ich nie ma. - Lupin próbował go w ten sposób przekonać, ale Łapa wiedział. Ale tak długo, jak nie wiedział co dzieje się z jego przyjacielem, nie mógł mu pomóc.

- Remus, możesz mi ufać, wiesz o tym - rzucił cicho Black i zamknął oczy. Nie chciał patrzeć na te Lupina, gdy ten drugi kłamał. - Ja chcę pomóc, ale muszę wiedzieć, w czym.

- Nie masz powodu, żeby mi pomagać. Naprawdę, wszystko jest w porządku.

Syriusz westchnął. Dopiero teraz otworzył oczy z powrotem i spojrzał na przyjaciela. Bał się długo na niego patrzeć, bo nie chciał zrobić nic głupiego. Ostatecznie otoczył go ogromnym uściskiem, kładąc głowę na głowie Remusa, który też wtulił się w niego. Lupin poczuł ten irytujący go zawsze zapach papierosów, którego próbował się od dawna z Syriusza pozbyć, ale tym razem mu nie przeszkadzał. Black był zdecydowanie zbyt wygodny i ciepły, by Lunatyk mógł narzekać. Jednak z tyłu jego głowy wciąż tkwiło przekonanie, że tak nie powinno się wydarzyć. Remus bowiem czuł do niego coś, czego żaden chłopak nie powinien czuć do drugiego chłopaka. W tamtej chwili się to nie liczyło, ale gdy po dłuższym czasie trzeba było skończyć to wszystko, Lupin poczuł konsekwencje swoich decyzji. Uzależnił się, a miłość była najgorszym uzależnieniem, gorszym od papierosów Syriusza. Zwłaszcza, że jego miłość była nieprawidłowa.

Przyszedł listopad i urodziny Blacka minęły, a Remus czuł, że zaczyna znikać. Był przerażony cały czas, a teraz wiedział już, że nie ma powrotu. Gdyby teraz zmienił decyzję i zaczął kolejną próbę odratowania resztek jego chęci, zapewne nie przeżyłby kilku dni. Dlatego też śmierć była jego ostatecznością, brakiem wyboru, a on musiał odejść.

Twój Zapach Mnie Leczy ¦ 𝚆𝚘𝚕𝚏𝚜𝚝𝚊𝚛Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz