Tego dnia było zupełnie zimno, choć mimo późnego listopada wszyscy spodziewali się słońca. Remus naprawdę odbierał ich spotkanie jako randkę, choć nie powinien. Kiedy został sam w dormitorium przez godzinę stał przed lustrem, próbując wymyślić sobie strój. Ostatecznie zrozumiał: po pierwsze, to żadna randka, to tylko wyjście, po drugie Blackowi nie będzie robić większej różnicy to, w co Lupin się ubierze.
- To bez sensu - szepnął w nicość, a nicość jakby mu odpowiedziała, bo z wieszaka spadł sweter. Sweter, który dostał na święta poprzedniego roku od Syriusza. Co ważne, Lunatyk jest fanatykiem swetrów, mógłby się o nie bić nawet. Jest też fanem koszulek z fajnymi nadrukami, a Łapa o tym wie i regularnie wyposaża go w takie, co wyższy zawsze uważał za niezwykle urocze. Pomyślał więc, że ubranie takiej koszulki (bo w środku, gdziekolwiek pójdą, może być ciepło) i na nią swetra było dobrym pomysłem. Tak też zrobił i po raz pierwszy od dawna uważał, że wygląda wystrzałowo.
Gdy w końcu udało mu się wyjść z dormitorium, a do spotkania zostało mu jeszcze pół godziny, w pokoju wspólnym spotkał Lily Evans. Przejechała go zdumionym wzrokiem i pokiwała głową z aprobatą.
- No, powiem ci, wyglądasz nieźle - powiedziała pod wrażeniem jego wyglądu. Lupin się uśmiechnął, co gryfonka odwzajemniła już chwilę później. - Gdzie się tak wystroiłeś?
On nie mógł jednak dać po sobie poznać, że jego intencje względem spotkania są jakkolwiek 'nieprawidłowe'.
- Nie wystroiłem się. - Wzruszył ramionami. - Ja i Syriusz idziemy do Hogsmeade, jak zwykle.
- Kochaniutki, ty mi tu nie mydl oczu - zaczęła zdenerwowana, marszcząc uroczo swoje brwi. - Przecież widać, że to nie jest zwykłe spotkanie. Patrzycie ostatnio na siebie w taki sposób, jakbyście byli w sobie szaleńczo zakochani.
I choć była to prawda, Remus nie mógł jej powiedzieć. Chociaż... On też potrzebował kogoś, z kim mógłby się tym podzielić. Postanowił, że powie jej, kiedy wrócą.
- Nie prawda. Poza tym, muszę już iść. Porozmawiamy, jak wrócę.
Mieli spotkać się, gdy opiekunowie będą liczyć uczniów, więc Lupin od początku próbował wypatrzeć przyjaciela w tłumie, bezskutecznie. Ostatecznie to Syriusz go znalazł i przywitał, kładąc dłoń na jego ramieniu.
- Hej, fajny sweter, skąd go masz? - zapytał roześmiany, ale jego uśmiech szybko opadł i przemienił się w udawaną urazę, gdy usłyszał odpowiedź Lunatyka.
- Sam nie wiem. Szczerze, to niezbyt mi się podoba - zażartował. - Nie patrz na mnie jakbym ci rodzinę wymordował.
Black ponownie się zaśmiał, a jego przyjaciel zdał sobie sprawę ze swojej głupoty.
- Dobra, faktycznie, zła osoba, zapomnij... - Zaczęli się śmiać i razem z tłumem ruszyli przed siebie. Lupina dopadł bardzo dobry humor, więc zdobył się na odwagę, by podświadomie traktować to jednak jako randkę. - To jak? Gdzie mnie zabierasz?
- Raczej do Trzech Mioteł... No chyba, że dla odmiany wolisz iść do herbaciarni pani Puddifoot, możemy udawać jakąś żałosną zakochaną parkę.
- To byłoby nawet zabawne - zauważył Remus. Syriusz bardzo nie chciał powiedzieć wcześniejszych słów, ale niestety zazwyczaj szybciej mówił, niż myślał. Czy nie brzmiało to podejrzanie? - Ale może lepiej będzie postawić na nasz klasyczny wybór.
- Jasne. Wolę dzisiaj nie opuszczać strefy komfortu.
- To do ciebie bardzo niepodobne. Coś się stało? - Lunatyk pochylił głowę w jego kierunku. Łapa się uśmiechnął i bardzo ciężko było mu nie odpowiedzieć 'miłość się stała'. Co powinien mu odpowiedzieć? Że jest w nim zakochany?
- Powiedzmy, że mam dobry humor.
Ta odpowiedź nie zaspokoiła wszystkich pytań Remusa, ale cieszył się, że jego przyjaciel jest szczęśliwy.
- Przepraszam ciebie bardzo, ale co ma dobry humor do tego, że wolisz nie wychodzić ze strefy komfortu? - zapytał po kilkunastu sekundach intensywnego myślenia.
- Że pieprzę głupoty. Z resztą, nie ważne. - Black mylił się we własnych zeznaniach. Typowa oznaka zauroczenia. Jego towarzysz był jednak tego zupełnie nieświadomy, bo przecież miłość oślepia, prawda?
W tłumie, kilka metrów za nimi, szedł nie kto inny jak James Potter i Peter Pettigrew. Rogacz, we własnej osobie, śledził ich z kilku przyczyn, ale najważniejszymi z nich było pilnowanie, by niczego nie zepsuli oraz zwyczajna duma i ciekawość. Bardzo chciał, by jego przyjaciele byli szczęśliwi, a dumny był z siebie - gdyby nie on, całej tej 'randki' by przecież nie było. Podążali za nimi aż do Trzech Mioteł, gdzie usiedli kilka stolików dalej. Po kilku minutach przysiadła się do nich Lily, zaczynając konwersację z Jamesem.
- I jak? - zapytała zaciekawiona.
- Bezbłędnie - powiedział powoli Potter. Siedział tam, patrzył na nich ze skupieniem i ze zmarszczonymi brwiami. Wyglądał niesamowicie zabawnie.
- Miałam bardziej na myśli 'co u ciebie?', ale masz rację. Ta dwójka jest dużo ciekawsza.
James momentalnie został wyrwany z transu.
- Oh... A u mnie to całkiem w porządku. Zwłaszcza, że mogę obserwować moich przyjaciół, kiedy są szczęśliwi.
- Brzmisz jak typowy stalker. - Evans też nie odrywała wzroku od stolika, przy którym siedzieli Black i Lupin.
Tymczasem oni bawili się świetnie - dużo się śmiali, dużo rozmawiali. I chociaż na zwykłych, huncwockich spotkaniach również świetnie się bawili, tutaj było inaczej. Jakoś... romantycznie? W każdym razie, oboje czuli się w jakimś stopniu dziwnie, bo wiedzieli, że to nie jest do końca prawidłowe. Po pewnym czasie jednak przestali się tym zamartwiać i zaczęli po prostu doceniać nawzajem swoje towarzystwo.
I wszystko szłoby zgodnie z planem, gdyby nie fakt, że Remus zauważył Jamesa po pewnym czasie. Wychylił się trochę w prawo, by być twarzą w twarz z Rogaczem, który siedział kilka stolików dalej. Potter się przestraszył i kazał Glizdogonowi schować się pod stołem. Miał plan B. Lupin wstał i podszedł do ich stolika.
- Cześć. Podobno nie mogłeś iść do Hogsmeade, co się stało? - zapytał Remus z nutką sarkazmu w głosie. Czuł, że James coś knuje.
- Bo... Ja jestem na randce. - Wtedy złapał Evans za dłoń.
- Taaak, bardzo poważnej, prawdziwej randce - przyznała ruda. A Peter dusił się pod stołem ze śmiechu.
- To tylko kwestia czasu, zanim dowiem się, co ukrywasz. Nie bierz tego jako groźbę, ale wtedy się policzymy.
- To brzmiało jak groźba - zauważył Syriusz, który podszedł chwilę do Remusie i dołączył do tej rozmowy.
Właśnie w taki sposób przebiegała pierwsza, nieoficjalna randka Lupina i Blacka.
CZYTASZ
Twój Zapach Mnie Leczy ¦ 𝚆𝚘𝚕𝚏𝚜𝚝𝚊𝚛
FanficCzy wiesz, że: ➤ Depresję najczęściej diagnozuje się u osób w przedziale wiekowym 20-40 lat? ➤ Depresja to choroba ciągnącą się tygodniami, miesiącami, a nawet całymi latami? ➤ Smutek osoby cierpiącej na depresję nie musi być widoczny na pierwszy...