Informacja dotarła do jego głowy dopiero kilka sekund później, odbierając mu chwilowo oddech. Przez chwilę słowa te odbijały się echem po jego głowie i powodowały silny ból. Nie musiał wiedzieć nic więcej, te dwa słowa wystarczyły, by zrozumiał, o czym Snape wie. Wiedział o najgorszym.
Momentalnie usiadł i oparł głowę na rękach. Zaczął głęboko oddychać, by tylko nie stracić nad sobą kontroli i się nie rozpłakać. Panował nad emocjami, ale nie wiedział jak długo wytrzyma. Próbował ponownie wywołać w sobie pustkę, ale teraz nie potrafił.
Nie zastanawiał się, jak mogło do tego dojść, obecnie się tym nawet nie interesował. Oni jedynie siedzieli ze zmartwieniem w oczach, bo też nie mieli pojęcia, co z tym wszystkim zrobić.
- Z naszej winy. Ale Dumbledore już się tym zajmuje, napewno namówi go, żeby o tym nie mówił.
Tak nie miało być. Wszystko miało być znów dobrze. Było zbyt cicho przez ten czas, kiedy Remus się nie martwił. Nie chciał do tego wracać, znów się bać. Życie nie było dla niego sprawiedliwe. Nie od tych kilku miesięcy, od zawsze.
Nie chciał znów tego robić, nie mógł pozwolić sobie na taki powrót. Lubił to porównywać w głowie do papierosów Syriusza - chłopak nie chciał już palić, ale im dłużej tego nie robił, tym bardziej chciał. Dlatego wiedział, że jeśli teraz nie pozostawi na sobie rany, one i tak do niego przyjdą, ale z większą siłą. Postanowił jednak spróbować to przeczekać, z marnym skutkiem.
Już po kilku lekcjach nie wytrzymał. Była wtedy przerwa przed lekcją obrony przed czarną magią, a Lupin wszedł do pustej jeszcze sali o wiele wcześniej, niż w ogóle powinien. Usiadł na podłodze przy jednej z ławek i wyciągnął różdżkę. Nie chciał, tak bardzo nie chciał tego robić. Naprawdę wiele by dał, by wszystko było jak dawniej. Ale teraz, szanse na to były nikłe. Różdżka przecięła jego przedramię dużo mocniej, niż się tego spodziewał. Wcześniej samookaleczanie było dla niego swojego rodzaju małą ucieczką, ale były to raczej niewielkie, płytkie zadrapania. Po raz pierwszy na swojej ręce zobaczył krew. Nie lała się, nie było jej wcale wiele. Ale myśl, że to wciąż mało dla niego znaczy, przeraziła go. Bał się, że teraz będzie tylko gorzej, ale przecież już było okropnie.
Szybko schował różdżkę do torby i otworzył książkę. Gdyby ktoś teraz wszedł do sali, pewnie pomyślałby, że jest jedynie świetnym, choć zapracowanym uczniem. I był, ale to była zaledwie część niego. Wciąż nie mógł przestać myśleć o przecięciu, więc odsłonił na chwilę rękaw, by móc na nie spojrzeć. Zastanowiało go, dlaczego sam siebie doprowadzał do takiego stanu. To nie było rozwiązanie, to jedynie pogarszało sprawę, ale pomagało mu na chwilę zapomnieć. Tak, tu zataczało się błędne koło - cięcie się pomagało Lupinowi zapomnieć, że się tnie. Żałosne i ironiczne.
- Nie mam pojęcia, o co zahaczyłeś ręką, ale wygląda to na trochę głębsze, niż małe zadrapanie - zauważył Alton, wyrywając go z zamyślenia. Zobaczył, do cholery, zobaczył jego głupią ranę. Puchon podszedł trochę bliżej i spojrzał dokładniej na krwawe przecięcie. - Chcesz plasterek?
- N-nie... - Remus był totalnie zdezorientowany, ale Alton jedynie westchnął i otworzył małą kieszeń w swojej torbie wyciągając plaster. Po chwili przykleił go dokładnie na przedramieniu Lunatyka. Teraz nie miał się czym martwić, rany zakrywały się same.
- A następnym razem - zaczął blondyn. - Uważaj na swoją rękę.
Lupin jedynie pokiwał twierdząco głową i wrócił to tekstu przed nim, wciąż nie mogąc przestać myśleć o tym, co zrobił. Zauważył jedno, tym razem z pewnością się nie uspokoił po przecięciu skóry. Tym razem nie robiło to na nim żadnego wrażenia. Czuł się tak pusto, jak dotychczas, a dochodziło do tego jeszcze duże przygnębienie. Bił się w głowie jeszcze bardziej, przecież ktoś mógł zauważyć. A może powinien komuś powiedzieć? Nie, to nie wchodziło w grę. Komu miałby powiedzieć, skoro wszyscy kiwnęliby na to ręką? Było ciężko i miało być jeszcze ciężej, ale nie mógł się wygadać. Próbował, bardzo często szukał jakiejś atencji, pomocy. Potrzebował zwrócić na siebie ich uwagę, ale nie z nudów, tylko z potrzeby otrzymania jakiejkolwiek reakcji, ratunku, czegokolwiek.
Tego dnia coś w jego głowie przestawiło się, a on sam postanowił znaleźć pomoc. Nie wiedział jak, ale czuł silną potrzebę zmiany. Minęło kilka lekcji, a on, wraz z resztą huncwotów wyruszyli na spacer dookoła Hogwartu. Zaczynało robić się już cieplej, więc stwierdzili, że będą wychodzić częściej. Chciał zacząć emocjonalną rozmowę, ale na szczęście wyręczył go w tym Peter.
- Ah, nawet nie wiecie, jak bardzo się cieszę, że jesteście - powiedział, obejmując dwóch Huncwotów obok niego, czyli Syriusza i Remusa ramieniem. James przybliżył się do nich z uśmiechem, by nie zostać wykluczony z grupowego przytulasa.
- My też się cieszymy - odpowiedział znudzony, choć rozbawiony Syriusz. Spojrzał na zamyślonego, przygnębionego Remusa i posłał mu ciepły uśmiech. - Lunio trochę mniej, ale chyba też.
- Ja się cieszę najbardziej! - oburzył się z uśmiechem szatyn i rzucił w Blacka pierwszą rzeczą, którą znalazł na ziemi, czyli patykiem. Syriusz zmienił się psa i ten patyk złapał, po czym zaczął się nim bawić gdzieś w oddali. - Łapa, do nogi!
Brunet, a w zasadzie czarny pies, szybko przybiegł do Lupina i oddał mu jego narzędzie zbrodni, przemieniając się w człowieka.
Szli bardzo długo śmiejąc się i świetnie bawiąc, ale w głowie Lunatyka wciąż tkwiła jedna, niedokończona sprawa. Nie powiedział im i prawdopodobnie nigdy się już nie dowiedzą.
_______________________________
Hej! Przepraszam, że mnie tak długo nie było, już wracam z nową siłą i pomysłami :)
CZYTASZ
Twój Zapach Mnie Leczy ¦ 𝚆𝚘𝚕𝚏𝚜𝚝𝚊𝚛
FanfictieCzy wiesz, że: ➤ Depresję najczęściej diagnozuje się u osób w przedziale wiekowym 20-40 lat? ➤ Depresja to choroba ciągnącą się tygodniami, miesiącami, a nawet całymi latami? ➤ Smutek osoby cierpiącej na depresję nie musi być widoczny na pierwszy...