Na wstępie chciałabym wam podziękować, że jesteście. Po prostu.
Dzięki wam ten fanfik dotrwał aż tutaj, miał szansę się rozwijać i w ogóle powstać. Dziękuję za wszystkie gwiazdki, komentarze i obserwacje (oraz miłą konwersację z kilkoma kochanymi osobami, które martwiły się o mnie, jesteście cudowni).[Ostatnio zrozumiałam, jak stary jest ten fanfik, w sierpniu będą dwa lata, wow]
Jeszcze raz dziękuję i życzę miłych walentynek!
Syriusz spanikował - jeszcze nigdy nie został postawiony w takiej sytuacji, ale widząc krew spływającą z dłoni Lupina oprzytomniał. Korzystając z jego nieuwagi wyrwał mu różdżkę i złapał za rękę z przecięciem. Dopiero wtedy zobaczył, jak głębokie było. Mimo, że i jemu łzy napływały do oczu, udało mu się zachować zimną krew i podtrzymywał chwiejącego się od stresu Remusa.Miał szczęście, bo wiedział, że właśnie w tej chwili prowadzona była lekcja deportacji - nie musiał targać Lunatyka za sobą przez pół szkoły. Nie minęło kilka sekund, a on i Lupin, ku zaskoczeniu pielęgniarki, znaleźli się w skrzydle szpitalnym. Remus się nie szarpał, nie do końca miał siłę, a gdy Poppy zobaczyła jego krew, momentalnie zakryła usta dłonią. Ona też nigdy nie znalazła się jeszcze w takiej sytuacji, więc ona i Black mieli bardzo szeroko otwarte oczy. Gdy tylko zaczęła opatrywać wyższego z chłopców, zwróciła się do Syriusza.
- Dobrze zrobiłeś. - Uśmiechnęła się. - Powiadom profesor Mcgonagall, niech tu przyjdzie.
Łapa pokiwał twierdząco głową i ruszył przed siebie. Biegł przez szkolne korytarze, po drodze mijając Dumbledore'a, którego kulturalnie, ale przelotnie przywitał. Dyrektor spojrzał dziwnie na krew na jego koszuli, ale Black nie miał czasu tego zauważyć. Wtedy liczyło się tylko życie Lunia.
Znalazł salę, w której znajdowała się nauczycielka, ale zawahał się, zanim otworzył drzwi. W ciągu kilkunastu minut jego życia zdarzyło się tak wiele, że musiał na chwilę odetchnąć. Wziął głęboki wdech i zapukał do drzwi, chwilę później je uchylając.
- Przepraszam, można z Panią chwilę porozmawiać? - zapytała wystawiona głowa, a zdziwiona nauczycielka jedynie podeszła do drzwi, opuszczając chwilowo salę i stając przed Blackiem.
- Co się stało, Panie Black? - zapytała z myślą, że to zapewne kolejny głupi żart. Łapa chciał, by to był żart. Przez pewien czas stał nieruchomo wpatrzony w podłogę, nie wiedząc co jej powiedzieć, ale szybko się opamiętał.
- Remus, on... Miał próbę. - Te słowa ledwo przechodziły mu przez gardło i nie zauważył nawet, kiedy zaczął się trząść. Widząc jednak zdezorientowaną twarz nauczycielki kontynuował. - Samobójczą.
Mcgonagall też zakryła usta dłonią, bo tak samo jak Dumbledore spojrzała na jego zakrwawioną koszulę. Tym razem to była prawda, a ona zaczęła się obwiniać. Widziała wcześniej, że coś było nie tak, ale nic z tym nie zrobiła. Musiała jednak wziąć się w garść i zrobić wszystko, by właśnie teraz mu pomóc.
- Pójdziemy teraz po Pottera i Pettigrewa, a następnie do skrzydła szpitalnego. Pan Lupin potrzebuje teraz was wszystkich.
Syriusz dokładnie wiedział, gdzie iść, więc on i profesorka wręcz biegli do klasy, w której miejsce miały lekcje wróżbiarstwa. Nauczycielka po zapukaniu weszła do sali i poprosiła o zwolnienie uczniów z lekcji. Rogacz i Glizdogon byli zdziwieni, nie przypominali sobie, by zrobili coś złego, ale woleli być zwolnieni z lekcji i mieć prawione kazanie od Mcgonagall. Widząc Syriusza jednak Peter szybko się uśmiechnął.
- Czyli to jednak ty nabroiłeś? - zapytał ze śmiechem, a James już chwilę później wypytał ich przyjaciela o to, co dokładnie się stało. Łapa zatrzymał się i wziął kolejny głęboki oddech.
- Remus próbował się zabić.
Potter wybuchnął śmiechem, ale widząc Blacka, który zaraz miał zalać się łzami od razu spoważniał.
- Pierdolisz...
I choć zazwyczaj większość brała go za aroganckiego idiotę, on w tej chwili umarł w środku. Remus był ich słońcem, a miał zniknąć. Zastanawiał się, co zrobił, bo z pewnością gdyby był lepszym przyjacielem, nigdy nie doszłoby do tego. To był jego strach, że kiedyś okaże się, że nie jest wystarczająco dobry, że stale rani ludzi. Nie chciał, by jego przyjaciołom stało się coś złego, oddałby za nich życie. A właśnie w tej chwili ich Luniek mógł umrzeć, z nieznanych mu przyczyn. Gdyby był godny zaufania, Remus powiedziałby mu.
Peter też znieruchomiał. Nie wyobrażał sobie życia bez Lupina, zawsze było ich czworo i tylu miało ich zostać. Kochał każdą chwilę, gdy jego przyjaciele się śmiali i nie chciał tego tracić. Bał się, że to ich wina, że to przez nich chciał to zrobić. I o ile James uważał siebie za niewystarczającego, Peter uważał siebie za tego, który zbyt mało się interesował. Nie pytał ostatnio Remusa, jak się dziś czuje, jak mu minął dzień, czy wszystko w porządku. Nie zrobił tego, choć mógł. To go bolało - że choć było tak wiele możliwości, on siedział bezczynnie.
Ostatecznie Mcgonagall nie zdenerwowała się na przeklinającego po drodze Pottera. Wiedziała, że każdy ma własny sposób na wyrażanie emocji czy uspokojenie się i wiedziała, że w ten sposób James choćby delikatnie się uspokoi. W skrzydle szpitalnym Remus już spał, bo Pani Pomfrey dała mu eliksiry nasenne, które sprawiły, że na chwilę odciął się od problemów. Teraz tylko czekać, aż odetnie się od nich na zawsze.
CZYTASZ
Twój Zapach Mnie Leczy ¦ 𝚆𝚘𝚕𝚏𝚜𝚝𝚊𝚛
FanfictionCzy wiesz, że: ➤ Depresję najczęściej diagnozuje się u osób w przedziale wiekowym 20-40 lat? ➤ Depresja to choroba ciągnącą się tygodniami, miesiącami, a nawet całymi latami? ➤ Smutek osoby cierpiącej na depresję nie musi być widoczny na pierwszy...