- Kurwa dostałem. - Gringe warczał mi do słuchawki. Oberwał jak my wszyscy. Huk, strzały i morze krwi płynące wokół nas. Madd był ranny, Neo też. Moja grupa powoli się wykrwawiała. Wpadliśmy w jebaną pułapkę. Teksas nie przywitał nas łaskawie. Kończyła się nam amunicja, ale gorszy był telefon od Rydera. Byli w takiej samej sytuacji jak my. Moi ludzie wykrzykiwali swoje kody.
- Piasek się skończył. - Blackie nawoływał. - Ktoś jeszcze ma? - Pytał, czy mamy amunicję. Ja miałem tylko to co w komorze.
- Brak. - Odpowiedziałem, skupiając się na tym by nie marnować ani sztuki. Przewaga była pięciokrotna, a przeciwnicy wyszkoleni.
- Ląduję. - Lux spokojnym głosem oznajmił. Oznaczało to, że znalazł miejsce położone wyżej i zamierzał zdjąć ilu się da. Jakże w tym momencie żałowałem, że nie mamy helikoptera. Patrzyłem jak pięciu moich przeciwników padło. Alex nieźle wyszkolił oko. - Neo kurwa zejdź z linii. - Wykrzykiwał polecenia.
- Weź kurwa i zejdź. - Nasz Polak odwarknął. Wyjrzałem zza granicy mojego bezpiecznego miejsca. Neo walczył wręcz z trzema przeciwnikami naraz. Szarpał ich ciała nożem bez wahania.
- Padnij kurwa. - Padło ze strony Luxa. I po sekundzie było po tamtych. Mnie ten zwiad kosztował dużo. Właśnie kula wbiła mi się w udo, druga otarła się o moją skroń. Zagryzłem zęby nie chcąc denerwować moich ludzi.
- Pierdolona kawaleria jedzie. - Lux rzucił do słuchawki. - Wyciągać odznaki.
Faktycznie na wzgórze wtoczyły się auta szeryfa. Podnieśliśmy ręce, rzucając broń na ziemię. Zabłąkana kula przeleciała mi koło ucha.
- Kurwa mać, kto strzela? - Warknąłem.
- Mam go. - Blackie stwierdził spokojnie. To pierdolony cud, że nadal staliśmy na nogach.
- Ryder dzwonił, farma nie istnieje. Lecą na ścigaczach. Spotkanie w Minnesocie. - Usłyszałem, zanim mnie skuto. Nie dano nam dojść do słowa.
Jeszcze wczoraj oni wszyscy mieli swoje plany. Gringe i Neo zamierzali oddalić się od grupy i rozwiązać problemy rodzinne. Nasz Adam miał syna, o którym dowiedział się niedawno. Strasznie go to gryzło. Neo miał odziedziczyć kobietę swojego brata. Josh był w niebezpieczeństwie, a Amanda w ciąży. Nasze życie zmieniało się momentalnie. Lux planował odwiedzić rodzinę, a Slade swoje siostry. Fury miał zaplanowane kolejne leczenie, a Venom planował urlop z dala od grupy. Coal zniknął na dobre jakiś czas temu, ten facet był jak pierdolony duch powietrza. Jak miał ochotę to nas nawiedzał i znikał. Madd pewnie będzie odsypiał swój stres, a Blackie latał na podryw. Ja tęskniłem za domem, za własnymi śmieciami, odrobiną samotności i prywatności.
Nasze telefony rozdzwoniły się jednocześnie i co kurwa z tego, jak leżały tam gdzie nasza broń, na siedzeniu w jednym z samochodów. A my skuci, byliśmy opatrywani. Nikt kurwa z nami nie chciał gadać, żadne pierdolone papiery nie pomogły. Usłyszałem jedynie, że powiecie to prokuratorowi.
Wszyscy milczeliśmy i chyba z ulgą przywitaliśmy szpital. Tu mogliśmy odpocząć. Załadowano nas po trzech do jednej sali, ale kurwa przykuto nas do łóżek.
- Co robimy? - Blackie zapytał gdy odstawiono go połatanego do mojej sali. Gringe się nie budził po operacji, jego rany były najgorsze. Wycięto mu śledzionę. - Mogę otworzyć te bransoletki. Pytanie czy jest sens to robić?
- Otwórz. Tylko kurwa dyskretnie, dopóki gliniarz flirtuje z pielęgniarką. Musimy zadzwonić. - Odpowiedziałem szeptem. - Po kilku sekundach Blacki stanął obok mnie i otworzył mi kajdanki spinaczem.
- Do kogo? Wymknę się, jestem najbardziej na chodzie. - To prawda, miał jedynie drobne rany wymagające szwów, a nie wyciągania kul i antybiotyków.

CZYTASZ
MOON. MW TOM I. Nowa Droga. √
Romantik- Obudź się żołnierzu. - Klepnięcie w twarz pobudziło zamglony umysł. Mięśnie się napięły w oczekiwaniu na więzy, których nie było. Przeszukałem myśli usiłując przypomnieć sobie poprzedni wieczór. - No już, wiem, że nie śpisz. - Męski głos zawarczał...