* 13 cz 1.*

748 78 28
                                    

- Nie mam zamiaru być matką. - Gapiłem się na nią nie wierząc w to co słyszę. - To nie dla mnie niektórzy nie powinni mieć dzieci. Ja do nich należę. - Wzruszyła ramionami. - Zabieg kosztuje pięć tysięcy. Uważam, że ty za niego powinieneś zapłacić. - Mój oddech się zatrzymał. Planowała zabić moje dziecko. Nasze dziecko.

- Ile? - Zapytałem.

- Pięć koła. Chyba wyraźnie słyszałeś. Słuchaj robiłam to już wcześniej. Trzy razy. Za dwa tygodnie będę się czuła jak nowo narodzona. Za miesiąc możemy wrócić do naszego układu. - Oznajmiła spokojnie żłopiąc kawę, której nie powinna dotykać.

- Który to tydzień? - Zachodziłem w głowę.

- Piętnasty. Został mi tydzień do granicy bezpiecznej aborcji. Później to już ryzykowne, ale wykonalne. - Bez żadnych emocji wciskała mi te kity. Złapałem tablet wpisując w wyszukiwarkę dane, które mi podała. Zatkało mnie. Dziecko miało około dziesięciu cm, czuło wszystko. A ta bezduszna zdzira zamierzała je uśmiercić. Tak jak uśmierciła inne przed nim. Pierdolona kurwa. Zazgrzytałem zębami.

- Ile chcesz za urodzenie tego dziecka? - Zaczynałem mieć świadomość, że pieniądze to wszystko co ona ceni. Już robiła zakupy na moje konto. Wcale nie małe zakupy. Ta błyszcząca powierzchowność była droga w utrzymaniu. Nigdy nie miałem partnerki na stałe, więc nie bardzo wiedziałem jakie są granice w związku. Mógłbym zadzwonić do Rydera i podpytać jego, ale przyznanie się bratu do tego, że tak sobie spierdoliłem przyszłość nie wydawało się być dobrym pomysłem. Zrobiłem błąd jak nastolatek.

- Chcesz je? - Jakiś wyrachowany błysk pojawił się w jej oczach. Czułem jak zimno otacza moją duszę.

- Wychowam je. Jest moje, to oczywiste, że je chcę. - Byłem ciekawy za ile je sprzeda?

- Pięćdziesiąt tysięcy. - Dziwnie mało. To było podejrzane, aż za bardzo. Miałem świadomość, że doskonale wiedziała jakimi pieniędzmi dysponuję.

- Dam ci sto. - Jej twarz pojaśniała. - Spiszemy kontrakt, zrezygnujesz ze wszystkich praw do dziecka. Po drugie, wprowadzisz się do mnie. Chodzimy razem na wszystkie badania. Kontroluję twoje żywienie. - Tu ją zaskoczyłem. - I wyniki. - Pod skórą czułem, że mogła by bez wysiłku zagłodzić tego malucha. Jak na ten etap ciąży była chuda.

- Spisz to. Wtedy zobaczymy. - Oho, zaczynają się negocjacje.

- Jasne, spotkamy się tu za dwie godziny. Myślę, że powinnaś znaleźć sobie adwokata. Tak będzie bezpieczniej dla ciebie. - Nie zarzuci mi później dziwka jedna, że ją oszukałem. To kurwa nie zadziała na mnie i mojego ulubionego prawnika. Podniosła się z wielce niewyraźną miną. - Pamiętaj, jeżeli temu dziecku się coś stanie. To podam cię do sądu i kurwa cię zniszczę. - Mogłem zobaczyć jak przez jej twarz przepływa zaskoczenie. Tu cię kurwa mam. Planowała zabrać kasę i pozbyć się dziecka. Nie miałem zamiaru przedłużać tej dyskusji. - Za dwie godziny się widzimy. Teraz wybacz, muszę porozmawiać z prawnikiem. - Mam nadzieję, że Fury czuje się dzisiaj w miarę dobrze, bo potrzebowałem jego błyskotliwego umysłu sprawnego.

W piwnicy panowała cisza, wszyscy po za Furym byli w pracy lub w szpitalu u Neo i Amandy. Nie wyczułem zapachu marychy czyli były szanse, że Rhett czuje się dobrze. Zapukałem w drzwi jego jaskini.

- Wejdź. - Głos miał wesoły jak to on w dobrych dniach.

- Potrzebuję pomocy bracie. - Powiedziałem otwierając drzwi. W środku było ciemno, jedyne światło dawały monitory. Fury zdjął okulary i spojrzał na mnie zaskoczony.

- Jasne. Co się dzieje? - Pozwoliłem swojej masce opaść, pokazując mu moją wewnętrzną złość i walkę. Usiadłem i patrząc przesuwające się po ekranach cyfry i litery zacząłem mu uświadamiać co się dzieje.

MOON. MW TOM I. Nowa Droga. √Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz