Drzwi zatrzeszczały przerywając mój sen. Kurwa mać. Miałem nadzieję, że zrozumiała ideę oddzielnych pokoi. Jednak chyba nie. Usiadłem zapalając światło.
- Co ty tu robisz? - Mój głos był ochrypły ze snu. Przetarłem twarz usiłując się obudzić. Wczorajszy dzień był męczący i kosztował mnie wiele stresu. Długo nie mogłem zasnąć napędzany adrenaliną. Spojrzałem na zegarek przy łóżku.
- Mam ochotę. - Podniosłem dłoń uciszając ją.
- Za cztery godziny mam wylot, o cokolwiek ci chodzi porozmawiamy o tym gdy wrócę. Idź do siebie. - Usłyszałem sapnięcie i trzaśnięcie drzwiami. Obrzydliwa cholera myśli, że mam ochotę ją dotknąć. Niech spierdala. To była ostatnia przytomna myśl.
- Jezu. - Madd marudził. - Jak sobie przypomnę te dzieci.
Siedzieliśmy w lotniczym transportowcu, przypięci do ścian jak wędliny na hakach. Miał rację, ten wyjazd to kurwa była totalna porażka. Mieliśmy uratować troje dzieci. Znaleźliśmy dziesięcioro i tyle samo zwłok. Rzadko kiedy mój żołądek się buntuje, a tam rzygałem jak kot. Słyszałem szloch Furego gdy likwidował strony z pedofilskim porno. Koszmarne sceny, gdy dzieciaki umierały przed kamerami, gwałcone przez zamaskowanych skurwieli. Kiedy zobaczyłeś martwe oczy dziecka, które oddychało ale umarło w środku masz ochotę zabić. Większość z nas nawet nie zdążyło zareagować gdy Madd i Lux wpadli na tych facetów z nożami. Obaj pokryci byli krwią jakby pracowali w rzeźni.
- Zrobiłeś swoje, martw się, żeby nie oberwali nam za to łbów . - Warknąłem na niego.
- To były dzieci. Dzieci Moon. - Madd miał zdrową chwilę załamania gdy odkrył zwłoki. Rozpłakał się nad nimi, a potem chwycił nóż i zrobił swoje.
- Pierdolę to, było warto. - Odpowiedział i się w końcu zamknął. Ta chwila była dobra jak inna, żeby dać im nadzieję.
- Będę ojcem. - Cisza zapadła w kabinie. Patrzyli się na mnie jakbym miał dwie głowy.
- Z Karen? - Lux miał niewyraźną minę. Ostatnio pomagał jej się pakować, chociaż za cholerę nie chciał jechać po raz drugi po jej rzeczy.
- Tak. - Odpowiedziałem. Lux spuścił głowę i patrzył w podłogę.
- Ja wiem, że pewnie ci na niej zależy. - Zamotał się, próbując .i coś wytłumaczyć. Tak kurwa jak cholera, gdyby nie zawartość jej brzucha osobiście wyjebałbym ją z firmy i z mojego domu. Chyba słabo ukryłem emocje bo Madd prychnął.
- Zależy? Raczej wątpię. - Zaczął jak zwykle swoje prowokacje.
- Zależy mi na dziecku. Podpisaliśmy umowę, odejdzie po porodzie. - Wypaliłem bez zastanowienia. Mieli prawo wiedzieć.
- To dobrze. - Wymamrotał Lux.
- Ona się nie może stresować. - Zakończyłem swoje wyznania.
- To prawda, stres źle wpływa na dziecko. - Madd robił za znawcę.
- Gratulacje. - Powiedział Blackie. - Jestem pewien, że wszyscy sprawimy, że ta ciąża będzie się rozwijała bezstresowo. - Twardo popatrzył po moich braciach, uciszając ich skutecznie. Zamknąłem oczy udając, że zasypiam. Po pół godzinie usłyszałem szepty.
- Macała mnie po tyłku, gdy pomagałem jej pakować rzeczy. - Lux wyszeptał do kogoś.
- Nie tylko ciebie macała. - Madd odpowiedział.
- Może jest nie jego. - Ven był sceptyczny. Miałem ochotę się roześmiać. Bo zaznaczyłem w kalendarzu kiedy pękła mi prezerwatywa. Byliśmy w hoteliku w górach cały tydzień. Ten dzieciaczek był mój.
- Moon nie jest frajerem. - Blackie uciszył ich wszystkich. - Jeżeli mówi, że maluch jest jego to tak jest i tyle w temacie. Słyszeliście go. Ona odejdzie, zadbamy o spokojną ciążę i nic więcej nie możemy zrobić. - Moja rodzina, ta gromada wariatów była gotowa na wszystko bylem był zadowolony. Ta chwila sprawiła, że stali się bezcenni.
Skonany następnego dnia dotarłem do domu. Przesłuchiwano nas długo. Fury dostawał wścieklizny siedząc w swojej jaskini. Zalewał połączony sztab FBI i Interpolu mailami nakłaniając ich do rezygnacji z oskarżenia nas o przekroczenie granic obrony koniecznej. W końcu odpuścili.
Smród chemikaliów aż odurzał w korytarzu. Co do jasnej cholery? Karen siedziała malując paznokcie, na głowie miała czepek owinięty ręcznikiem. Zakaszlałem podchodząc od razu do okna. Jezu, cokolwiek to było sprawiało, że oczy mi łzawiły.
- Co ty wyprawiasz do cholery? - Krzyknąłem. Popatrzyła na mnie jak na wariata.
- Maluję włosy i paznokcie. - Odpowiedziała z uśmiechem. - Może zabierzesz mnie na kolację? Kupiłam nową sukienkę. - Czy mi się wydawało, czy była chudsza niż ostatnio? Odłożyłem worek marynarski i ruszyłem do lodówki. Była podejrzanie pusta. Znałem tą krowę, nie zjadła by tyle. Otworzyłem szafkę ze śmietnikiem. Pusto. Ona i wynoszenie śmieci. Bo uwierzę.
- Zaraz wrócę. - Burknąłem zbiegając na dół. Wystarczyło podejść do kontenera. Jebało aż na dwa metry. Ale i tak przykryłem twarz koszulką i otworzyłem klapę. Wszystko co z takim pietyzmem ugotowałem leżało nadal w pojemnikach na wierzchu śmieci. Pierdolona dziwka.
Miałem kurwa dość. Powrót na górę nie zajął mi więcej niż kilka sekund. Złapałem ją na ręce i zataszczyłem do łazienki. Nawet nie trudziłem się sprawdzaniem, czy woda jest dość ciepła. Ściągnąłem z jej włosów czepek i wepchnąłem ubraną pod prysznic. Po chwili wylałem pół butelki szamponu, usiłując pozbyć się smrodu tego diabelstwa. Darła się i próbowała mi wyrwać.
- To, że mnie kurwa nie ma w domu, nie znaczy, że nie jesz czy używasz tego cholerstwa. Chemikalia szkodzą dzieciom. Masz w umowie wyraźny zakaz szkodzenia mu. Farba do włosów jest na liście towarów zakazanych. - Warknąłem. - I stój kurwa spokojnie bo dostaniesz po dupie. - Myślała, że będzie robiła ze mnie osła. Parskała, klęła ale pozwoliła się umyć. - Jadłaś coś dzisiaj? - Popatrzyła na mnie z jawną nienawiścią. - Pamiętaj o jednym. Jeżeli mojemu dziecku coś się przez ciebie stanie, to oskubię cię ze wszystkiego co posiadasz.
- Ty skurwielu. - Zawyła.
- Zacznij jeść bo pójdziesz do szpitala pod kroplówkę, jestem gotowy wystąpić do sędziego o nakaz dbania o moje dziecko. Taka sprawa to będzie precedens, ale Fury ucieszy się mogąc zabłysnąć. Pokażą cię w telewizji i jestem ciekawy jaką pracę wtedy dostaniesz. Co najwyżej babki klozetowej chyba pani kierowniczko. - W końcu pokazałem jej gdzie jej miejsce.
- Nie dotykaj mnie więcej. - Parsknąłem na jej oburzenie śmiechem.
- A ty uważasz, że mam ochotę cię dotknąć? Aż tak próżna jesteś? Wybacz, nie tykam zgniłych jabłek. - Odpowiedziałem spokojnie. - Jedyne na czym mi zależy to moje dziecko. Urodzisz je i wolna droga i kurwa nie ma mowy, żebym pozwolił ci je skrzywdzić w jakikolwiek sposób. Rozumiesz? Dotarło to w końcu do twojej płytkiej duszy? - Zgarnęła ręcznik i zaczęła się rozbierać. Miałem ochotę śmiać się w głos bo mi kurwa nawet w spodniach nie drgnęło.
- Rozumiem. - Wymamrotała.
- Świetnie. Zadzwoń do lekarza, idziemy na badania. I jak jeszcze raz wywiniesz taki numer, pogadamy inaczej. - Ostrzegłem ją. Następne miesiące to będzie piekło. Nie jestem pewien czy będę mógł wyjechać na jakąkolwiek misję. Czy wyjadę nawet po odbiór motocykla do Rydera. Na myśl o zawiezieniu tej kurwy do Kellerów krew się we mnie burzyła. Bardzo chciałem poznać jego rodzinę, ale chyba nie uda się to teraz.

CZYTASZ
MOON. MW TOM I. Nowa Droga. √
Romance- Obudź się żołnierzu. - Klepnięcie w twarz pobudziło zamglony umysł. Mięśnie się napięły w oczekiwaniu na więzy, których nie było. Przeszukałem myśli usiłując przypomnieć sobie poprzedni wieczór. - No już, wiem, że nie śpisz. - Męski głos zawarczał...