- Obudź się żołnierzu. - Klepnięcie w twarz pobudziło zamglony umysł. Mięśnie się napięły w oczekiwaniu na więzy, których nie było. Przeszukałem myśli usiłując przypomnieć sobie poprzedni wieczór. - No już, wiem, że nie śpisz. - Męski głos zawarczał nade mną. Zamrugałem oczami obserwując otoczenie. Gdzie ja kurwa trafiłem? Piwnica? Czy inny rozpadający się loch? W moim polu widzenia zamajaczyła twarz. Lub to co w założeniu powinno być twarzą. Teraz przypominała kotlet mielony. Albo dziecko Frankensteina. Dorosłe dziecko. Musiałem wyglądać dziwnie, bo potwór się uśmiechnął szczerząc białe zęby. Byłem chyba w środku filmu o zombie.
- Wiem nie grzeszę urodą, ale za kilka dni będę piękny jak każdy. - Operacja plastyczna. to wyjaśniało obrzęk i fioletowe smugi na szwach. - Ale teraz to kurwa nie ma znaczenia. Jesteś mi potrzebny Moon, jesteś mi kurewsko potrzebny by uratować dzieci. - Cały się spiąłem.
- Co? - Żałosny szept wydostał się z mego gardła. Facet usiadł na rozwalającym się fotelu. - Czym mnie kurwa naćpałeś? - Nadal nie mogłem się ruszyć.
- Kawał byka z ciebie, a ja nie jestem w formie, aby się z tobą szarpać. Musiałem mieć twoją uwagę chłopie. Za pół godziny ci przejdzie. - Tu się mylił, miałem dość dobry metabolizm i nie raz ćwiczono na mnie odurzenia i przesłuchania. Stan już przechodził. Bycie samodzielnym strzelcem wysyłanym na tajnie misje wymaga specjalnych szkoleń. Moje było piekłem. W ciągu minuty będę mu mógł rozerwać gardło. I jeżeli nie powie nic sensownego, zrobię to kurwa. Musiał wyczytać to z moich oczu bo się roześmiał. - Nie jestem twoim wrogiem Moon. Jesteś jednym z niewielu honorowych ludzi w armii, w tej okolicy. Waszyngton to miasto zgnilizny i jebanej dewiacji. Tu jest więcej burdeli niż w Watykanie kościołów. Wszelkiej maści burdeli. Jeżeli wiesz o czym mówię. - Co on kurwa pierdoli? W życiu nie byłem w burdelu, nie tu jednak się mylę, raz odbijałem jakiegoś dupka, którego w takim trzymano. Gdzieś na zadupiu w Rosji. Zresztą burdel nigdy nie był na mojej liście miejsc do odwiedzenia, świat był pełen chętnych kobiet. Takich, które nie szukały związku. Czasami spędzałem z dziewczyną tydzień, czasami miesiąc i oboje rozchodziliśmy się z uśmiechem na ustach. Moja wada lub zaleta, umiałem sprawić, że traktowały mnie jak przygodę bez ranienia ich. - Skup się facet bo mi tu odpływasz. - Kurwa miał rację. Nigdy nie miałem takiego chaosu w głowie, jakby ktoś poprzestawiał mi pliki, zhakował umysł.
- Kurwa co za draństwo mi dałeś? - Wyplułem siadając. Zaskoczony na chwilę wytrzeszczył oczy a potem się uśmiechnął. Efekt był jakbym oglądał jokera z Batmana, brakowało mu tylko białej farby na gębie. Fuj kurwa, obrzydlistwo.
- Silny jesteś. Ale masz rację do rzeczy. Za kilka godzin przyjdą do ciebie. Wybrali cię, bo jesteś do straty chłopie. Musisz zrobić wszystko by przetrwać. Nie wahaj się kurwa wybij ich tam wszystkich. Zły czas, gdybym był w formie, albo gdyby mój brat w niej był, poszlibyśmy za tobą. Nie damy kurwa rady, bo obaj zbyt rzucamy się w oczy. Ale do rzeczy. Wywiozą cię w głąb Tajlandii. Będziesz ratował dupka pierwszej wody. - Prychnął. - Musisz go tu kurwa przywieźć. - Zmrużyłem oczy obcinając jego sylwetkę oczami. Wbrew pozorom nie był wyluzowany, ten człowiek był zawsze gotowy do walki, jestem pewny, że śpi z nożem pod poduszką, tym wielkim, który chował na plecach. Ktoś inny pewnie by tego nie zauważył, ale ja widziałem jak układa ciało, jak sam je układałem gdy moja broń gdzieś była ukryta. Jestem do odstrzału? To kurwa nowość. A podobno byłem najlepszy.
- Kto? - Zapytałem. - Kto mnie ma zdjąć? - Zarechotał.
- Pomyłka chłopie. Nie chcą cię zabić, możesz się im jeszcze przydać. Wylecisz, jak będziesz miał szczęście nie zabiorą ci beleczek z mundurka. - Jakby mnie obchodziły. Pokręciłem głową i rozciągnęłam mięśnie strzelając z karku. Wzruszyłem ramionami. Jakoś mu przestałem wierzyć. Poklepał mnie po ramieniu. - Ocal dzieci. - Powiedział. Co on pierdoli? Jakie dzieci? Był prawie przy drzwiach gdy się odwrócił. Czarne jak smoła oczy obcięły mnie. Jedyna rzecz jaką mogłem poznać. Był przeraźliwie dziwny. Łysy, zgrabiony jakby leczył jakąś ranę. - Będziemy w kontakcie. Świetnie kurwa. Jakiś psychol uznał mnie za najlepszego kumpla. Bomba.
- Następnym razem, lepiej mnie nie odurzaj. Bo skręcę ci ten chudy kark. - Wyplułem z siebie.
- Spoko. - Dotknął dwoma palcami czoła w znajomym geście. - Do zobaczenia.

CZYTASZ
MOON. MW TOM I. Nowa Droga. √
Любовные романы- Obudź się żołnierzu. - Klepnięcie w twarz pobudziło zamglony umysł. Mięśnie się napięły w oczekiwaniu na więzy, których nie było. Przeszukałem myśli usiłując przypomnieć sobie poprzedni wieczór. - No już, wiem, że nie śpisz. - Męski głos zawarczał...