- Gotowi na wielki dzień? Start o trzeciej po południu. - Odpowiada mi chór podekscytowanych głosów. Nie spodziewam się wielkiego sukcesu, ale przykrywka musi działać sprawnie. Dobrze ustalone zmiany i częsta rotacja ludzi pozwoli nam swobodnie pracować w czasie wyjazdów. Każdy z nas musi się przyzwyczaić do częstych zmian na stanowiskach. Neo i Moss pilnują grafiku, zresztą czego nie pilnuje Neo, facet jest skrupulatny i zorganizowany. Lubię to w nim.
Od otwarcia siłowni minęło trzy tygodnie. Ryder jak zwykle dorabia zajmując się dzieciakami w jego wieku. Skończył nauczanie i zawstydziliśmy go hucząc głośno gdy odbierał dyplom, jak to faceci lubimy sobie dokuczać. Tak okazujemy sobie wzajemnie przywiązanie. Stawiliśmy się tam wszyscy bez wyjątku. Po wszystkim zabraliśmy go na dobre hamburgery. Nie byliśmy rodziną, ale mogliśmy mu dać ułudę posiadania jej przy sobie. Wieczorem jak zwykle rozmawiał z Evą, ta słodka nieśmiała dziewczynka zawsze budziła mój uśmiech, czasami wręcz specjalnie wpadałem do Rydera tylko po to by usłyszeć jej chichot, gdy jej brat jej dokuczał.
Zbliżała się jego osiemnastka, nadal nie wykazywał chęci powrotu do domu. Jakby na coś czekał, jakby los miał go czymś obdarzyć. Wszyscy po cichu przychodzili do mnie z tym samym pytaniem. Czy on odejdzie? Czy będą się musieli obyć bez jego wiecznej radości życia? Czemu tu został, skoro ma tak dobrą rodzinę? W końcu sam zapytałem go o to.
- Idziesz na studia? - Nie ma to jak zacząć trudny temat od trudniejszego. Chyba stary piernik się ze mnie robi. Młody spojrzał na mnie o dziwo poważnie.
- Nie tatusiu się nie wybieram. Ja już wybrałem zawód nie muszę marnować czterech czy pięciu lat, tylko po to by robić to samo co teraz. Papierek tego za cholerę nie zmieni. A umiejętności nie trenowane zanikają, sam mnie tego uczyłeś. - Młody sprzątał salę przed wyjściem. To w nim lubiłem jego ruchliwość i pęd do kasy. On chciał sam na swoje życie zarobić, nie brać od innych. Chociaż brał pieniądze nawet za naukę innych najprostszych rzeczy, które jemu przychodziły naturalnie. Chłopcy dokuczali mu niemiłosiernie, że nauka hydrauliki mu nie wyszła. O dziwo tamtego dnia wszyscy poczuliśmy do niego jeszcze większy szacunek. Nie jestem kiepskim nauczycielem, połowa studentów się nauczyła, a druga połowa nadal mnie lekceważyła i żadne pieniądze tego nie zmienią. Po za Luxem, on zwyczajnie woli składać bomby. Już dawno się załapałem, że ludzie poważnie traktują to za co zapłacili. Miał rację co do Luxa, młody uwielbiał składać bomby i był w tym świetny, równie dobry był za sterami wszystkiego co lata. Zazwyczaj zostawał przy maszynie i zawsze zdołał ją obronić. Chociaż w porównaniu do Rydera, nadal był miękki i wrażliwy. Koszmary zelżały a Ryder zmusił go do cotygodniowych wizyt w grupie wsparcia dla weteranów. Czas w końcu zaleczy resztę ran. Usiadłem na macie patrząc jak młody się ubiera. - Nigdy nie cisnąłeś mnie o przyszłość, skąd te pytanie? - Młody wyrwał mnie z ciszy.
- Cegła uważa, że go przerosłeś w umiejętnościach. Nie wie czy jeszcze czegoś cię nauczy. Szkołę skończyłeś. - R uśmiechnął się krzywo.
- Zawsze działam na intuicji, a ona mi mówi, że jeszcze nie pora na powrót do domu. Kto wie co mnie jeszcze tu czeka. - Odpowiedział w drzwiach. Wstałem i nagle poczułem impuls.
- W weekend jedziemy do Vegas, pora na świętowanie dzieciaku. Chyba nam wszystkim potrzebny jest odpoczynek. - Ryder się roześmiał.
- Kamizelki i te sprawy? - Pokręcił głową. - Moje kółka dawno nie były na dłuższym spacerze, może to dobry pomysł. Zrobię sobie nową dziarę. - Oznajmił. A propos dziar.
- Naszą też? - Zapytałem z uśmiechem.
- A chcesz, żebym ją miał? - Odpowiedział jak to on, zadziornie.
- Jasne dzieciaku, jesteś nasz, jesteśmy rodziną. Bez względu na to kiedy i gdzie pójdziesz, zawsze będziesz nasz. - Klepnąłem go w ramię.
- Bez czułości proszę. - Burknął rozcierając bark. - Masz łapę jak niedźwiedź. - Popatrzyłem mu w oczy. Mrok nadal tam był. Ledwie kilka centymetrów brakowało mu do mojego wzrostu, chociaż jestem pewien, że mnie dogoni.
I tak kilka dni później wylądowaliśmy w Vegas. W porównaniu do większości bujających tam się motocyklistów, my byliśmy spokojni. O dziwo Fury poderwał jakąś laskę, Venom po chwili zgarnął klucze Madda i ulotnił się z kolejną panienką. Rydera co chwilę porywała do tańca jakaś kobieta, a my stare pierniki jak określał nas Neo siedzieliśmy grzecznie w kącie i sączyliśmy piwo. Byliśmy na występie burleski, potem w lokalu ze striptizem, który nas znudził po chwili. Młody zachwycony wpadł z informacją, że obok są walki w klatkach i on chce je koniecznie zobaczyć. To z kolei nie podobało się nam. Jak to mówią, ciekawość zabija koty. Naszego kociaka omal nie kosztowała życia.
- To kurwa lokal mafii. - Burknął Neo, chowając się w cieniu. Młody za to chłonął wszystko jakby to kurwa było Boże Narodzenie, a w klatce był prezent. Obejrzeliśmy trzy walki. Moja grupa rozpełzła się po sali. Przy stoliku zostaliśmy tylko ja i Neo. Gringe ruszył do baru, chyba zamierzał poderwać jakąś laskę. Zauważyłem, że lubi białe i chyba rude. Nagle po sali przeszedł rumor, ludzie zaczęli walić w stoliki. Moi ludzie wiedzeni instynktem wrócili do naszego boksu.
- Powinniśmy wyjść. - Gringe burknął patrząc na scenę. - Coś się kroi. - Miał rację, pod podium była jakaś szarpanina. Fury wślizgnął się do boksu jako ostatni. Kiedy na scenie wylądował zakrwawiony facet, ubrany ledwie w same spodnie. Wiedziałem, że żarty się skończyły. Młody wyciągał szyję jakby coś go tam ciągnęło. Gdy wepchnięto tam młodziutką dziewczynę sapnął lekko, a ja poczułem, że przeznaczenie puka do moich drzwi.
- Zwijajmy się, tylko kurwa dyskretnie. - Mruknąłem do towarzyszy, ale o dziwo nikt z nas się nie ruszył. Potężnie zbudowany rudzielec w samych spodniach wskoczył na scenę wrzeszcząc. Na naszych oczach rozgrywał się kurwa dramat. Dziewczynka podniosła się na kolana i zaczęła gestykulować w kierunku krążącego po scenie typa. Z jej ust nie padło żadne słowo. Ale ręce pracowały gorliwie.
- Kurwa. - Fury mruknął. - Wjebaliśmy się.
- Co jest? - Madd o dziwo wyglądał na spokojnego.
- Ten pobity to agent FBI, próbował udupić tego na scenie. Porwał tą małą, gdy mu się nie udało. To jego zabawka i Rudy jest wściekły. Ta mała błaga o życie tego faceta. Tłumaczy, że nie chciała z nim iść. - Ryder siedział jak skamieniały. Gringe za to wlepiał oczy w róg pomieszczenia.
- Ja pierdolę, szkoda dzieciaka. - Gringe mruknął. Madd podążył za jego wzrokiem i zesztywniał. Teraz to ja zacząłem się bać. Ten wariat próbował uratować każde dziecko jakie mógł. Nie spodziewałem się tylko jednego. W momencie gdy facet został zabity w szybkiej brutalnej walce a rudzielec ruszył do dziewczynki Ryder poderwał się ze swojego siedzenia. I zanim którykolwiek z nas zdążył zareagować, młody oddawał pokłon na scenie. Jako człowiek, który doskonalił jego sztuki walki mogłem być z niego dumny. Jako jego przyjaciel miałem ochotę rwać sobie włosy z głowy, ale nie miałem czasu na zastanowienie. Musiałem zapewnić mu bezpieczny powrót. Kątem oka zauważyłem, że Neo wymyka się z boksu. O dziwo podszedł pod samą klatkę. Ryder po krótkiej zabawie w kotka i myszkę dostawał lanie swojego życia. Facet był pierdoloną bestią na ringu, sam miałbym co z nim robić.
- Rozpierzchnąć się tylko dyskretnie, musimy go odbić. - Moi ludzie ruszyli w cieniu, mieliśmy to już nieźle przećwiczone. A Neo stał tam patrząc na to dopóki Bestia go nie zauważyła i zdarzył się jebany cud. Odpuścił młodemu. Może kurwa przeżyje, oby. Serce kołatało mi jak młot. Rudy zbiegł z ringu a Neo zniknął po chwili. A ja wpadłem tam porywając dzieciaka na ręce. Chłopcy utworzyli szpaler i przebiliśmy się do wyjścia. Fury wepchnął jakiemuś dzieciakowi kilka tysięcy w rękę i wrócił z kluczykami do jakiegoś rzęcha. Rozklekotana półciężarówka, z ledwie dwoma miejscami siedzącymi.
- Jedź kurwa jak by cię diabeł gonił. - Gringe błagał Furego, ten machnął ręką.
- Zapierdalamy do szpitala. Gazem kurwa. Madd na pakę. - Coal wskoczył za nim. Reszta ruszyła do motorów. - Pod telefonem. - Ryknąłem biegnąc do swojego motocykla. Ja pierdolę, niech gówniarz przeżyje błagam boże, tylko kurwa nie on.

CZYTASZ
MOON. MW TOM I. Nowa Droga. √
Romans- Obudź się żołnierzu. - Klepnięcie w twarz pobudziło zamglony umysł. Mięśnie się napięły w oczekiwaniu na więzy, których nie było. Przeszukałem myśli usiłując przypomnieć sobie poprzedni wieczór. - No już, wiem, że nie śpisz. - Męski głos zawarczał...