* 10 cz 2. *

807 76 19
                                    

- Trzymaj się dzieciaku i dbaj o nią. Pamiętaj u nas zawsze macie dom i chronione plecy. Jeżeli wybuchnie jakieś gówno wzywaj bez wahania. - Poklepałem go po plecach, zgrywając twardziela. Udo rwało mnie cholernie, a rana na skroni powodowała nieznośne łupanie w głowie. 

Wszyscy robiliśmy to samo, zaciskaliśmy zęby i udawaliśmy, że nasze rany to tylko niegroźne stłuczenia. Dzieciaki już dość na nas czekały. Nicole na szczęście wyglądała lepiej. Byli gotowi do odjazdu. Każdy z nas otwarcie przyznawał, że będziemy za nimi tęsknić. On nas tego nauczył, że sympatia i inne uczucia to wcale nie słabość to siła. Kochaliśmy go jak młodszego brata. Tego dnia nasze życie zaczynało się na nowo. Kolejny płot do przeskoczenia. 

Neo zniknął nam na chwilę z oczu, a my rozkładaliśmy materace, żeby odpocząć. Kilka godzin później dopadł mnie Fury wyrywając ze snu. 

- Neo ma kłopoty, ta jego dziewczyna kiepsko się odżywia. Victor się martwi, że skończy w szpitalu. Ty znasz się na odżywianiu. Zrób co możesz, żeby postawić ją na nogi. - Miał rację, przez te lata nieźle się dokształciłem w tym temacie. To Ryder mnie do tego zmusił. - Rano musi mieć pełną lodówkę w samochodzie, nie odpoczniemy chłopie. Josh może zginąć. Musimy ich stąd zabrać. Teraz jedzie po zakupy nie jadła od wczoraj, podzieliłem zadania. - Poderwałem się gwałtownie do góry jęcząc od zawrotów głowy. Fury przytrzymał mnie. - Zastrzyk czy tabletka?

- Zastrzyk. - Odpowiedziałem pocąc się. Pierdolony wstrząs mózgu. Miałem go zbyt wiele razy, dlatego po dwóch tygodniach czułem się nadal jak wyżęta szmata.  Zniknął na kilka sekund i po chwili już wbijał igłę w mięsień pośladka. - Dzięki doktorku. - Poklepał mnie po ramieniu. - Podaj mi telefon. - Bez zbędnych gestów wybrałem nurem mojego zastępcy.

- Cześć bracie. - Neo jedynie milczał. - Fury właśnie mi powiedział. Kup jej rosół z kury, krakersy i piwo imbirowe, pomoże na wymioty. Daj jej najpierw krakersy, niech żuje pojedynczo, powoli. Potem piwo, a na końcu zupę. Pomożemy ci. Wiem o wszystkim, zresztą jak my wszyscy. Fury uznał, że musimy wiedzieć z czym się mierzysz, masz nasze pełne wsparcie. Chłopcy już pobiegli po zakupy. Rano będziemy na was czekać. Nie będziesz z tym sam, ja się biorę za gotowanie. Trzymaj się. - Rozciągnąłem się na posłaniu czekając na działanie leku.

- Dzięki bracie. - Neo prawie wyszeptał, mogłem wyczuć jego cierpienie i przerażenie. Są w życiu takie sytuacje, że każde dobre słowo jest na wagę złota. To była jedna z nich. I ja zamierzałem mu dać to czego w tym momencie potrzebował. 

- Zawsze. Jesteśmy rodziną, a rodzina walczy razem. O wszystko. - Zapewniłem go.

 Madd wszedł nieśpiesznym krokiem z notatnikiem w dłoni. 

- Idę po zakupy, co mam przynieść? - Nie był ciężko ranny w czasie naszej walki i zdawał sobie sprawę z tego, że ja nadal byłem do dupy. Krył moje plecy, choleryk jeden. Przez te wszystkie lata nauczyłem się cenić w nim zalety i nie zauważać wad. Nadal był jebanym wrzodem na dupie i to się nie zmieniło. - Kurwa Moon. Zaraz tu jajko zniosę i to strusie, a ty będziesz mi tu się zastanawiał. - Warknął na mnie. 

- Co ty myślisz, że ja jestem kurwa książka kucharska, daj mi chwilę pomyśleć. Lodówkę kup przenośną. Składniki na koktajle, takie jak robisz Furemu. Ona wymiotuje, muszę pomyśleć o czymś lekkostrawnym. Imbir kurwa, dużo cytryn na domową lemoniadę, grejpfruty na apetyt. Piwo imbirowe, krakersy. Tylko kurwa kup tego dużo. Warzywa. Ryb nie możemy jej dać, bo ciężarne nie powinny ich jeść. Kurwa. Cielęcinę do zupy, kurczaka organicznego. To w cholerę nie łatwe. - Burknąłem podnosząc się. - Kup mi kurwa kuchenkę, bo jedna nie wystarczy. - Rzuciłem mu kartę kredytową. 

- W dupie mam twoją kasę, mam własną. To też mój brat. -  Wysyczał. Cały Madd. Dobroć obleczona w kolce. 

Cztery godziny później miałem gotowe prawie wszystkie dania. Madd za to nalewał kolejne butelki gęstymi przecierami z owoców i warzyw. Pracowaliśmy przy tym wszyscy. Kiedy myślałem, że w końcu złapię trochę snu zadzwonił mój telefon. 

- Moon, kurwa potrzebuję sparingu. Bo rozpierdolę coś. Podam ci adres. - Neo wywarczał mi do słuchawki, po chwili się rozłączając. A ja jęknąłem, telefon piknął pokazując mi dane gdzie na mnie czekał. 

- Ja pierdolę. - Mruknąłem.

- Co jest? - Madd zapytał.

- Neo gotuje się krew, chce walki. - Powiedziałem wzruszając ramionami. 

- Ven zbieraj dupę. Viktor potrzebuje worka do bicia. A ty. - Wskazał na mnie palcem. -  Kurwa uważaj na swój durny łeb. Słyszałem lekarza. - Wydał mi polecenie. - Ja i Ven damy mu co chce, ty kurwa asystuj. Lux pilnuj garów. Slade pojemników więcej potrzebujemy i kurwa drugą lodówkę. Koce, jakieś poduszki dla ciężarnej. Zapierdalaj do sklepu bo ja nie mam czasu. 

- Jasne. - Slade pokornie jak nie on ruszył do drzwi. Nam wszystkim z jakiegoś powodu włączyły się instynkty opiekuńcze. Wystarczała sama świadomość, że dziewczyna jest w ciąży i byliśmy gotowi nieba jej przychylić.

- Jedziemy. I kurwa mówię poważnie, uważaj bo sam twój tyłek skopię. - Powiedział gdy posadziliśmy swoje cztery litery na motocyklach. - Szkoda, że nie ma Gringe, ten skurwiel nie patrzy na nic i wali w mordę aż miło.

- Gringe pilnuje syna. I jest ledwie żywy. Miną miesiące, zanim będzie zdatny do jakiejkolwiek walki. - Powiedziałem, wsiadając na swojego potwora. 

Nasz spokojny zazwyczaj Neo teraz przypominał bezlitosną bestię, gdyby zazwyczaj tak walczył wręcz z każdym naszym przeciwnikiem wystarczyłby za jednoosobową armię. Trzymaliśmy dobrą minę dopóki był przy nas. Gdy odjechał, wszyscy opadliśmy na tyłki jęcząc. 

- Ja pierdolę. - Wyjęczał Venom. - On ma pięści z kamienia. Madd wypluł krew na ziemię. I wyjął zęba z dolnej szczęki. 

- I kolejny do wstawienia. Mój dentysta was kurwa kocha. Te jebane implanty kosztują fortunę a na lotnisku dzwoni każda bramka. - Wyburczał. - Nic ci nie jest? - Zapytał mnie.

- Nie. Omijał moją głowę. Robiłem co mogłem, żeby nie oberwać. Jeszcze ze dwa tygodnie i mi przejdzie, przestań nade mną kwakać jak pieprzona kwoka. - Powiedziałem mu w miarę  spokojnie.

- Chyba kurwa kaczka. Idioto. A niby kurwa taki geniusz, a drobiu nie odróżnia. - Wyśmiał mnie.

- Odróżniam na talerzu. - Odgryzłem się. - Jedziemy, jeszcze muszę jej bulion ugotować. Mam nadzieję, że Neo nie będzie potrzebować powtórki, bo następnym razem wyślę mu tu Luxa i Slade. - Jęknąłem rozciągając podrażnione udo. 

- Oby nie. Lux mógłby zwiać na sam widok jego miny. Fury mógłby mu dać radę sam, gdyby był w formie. Lub wściekły. - Wywaliłem oczy na Venoma. Ten się uśmiechnął. - No co? Jak myślicie skąd ma swoją ksywę? Ten skubaniec jest wstanie roznieść kilka osób gdy jest wściekły. Nie raz to widziałem. Nikomu nie życzę takiego spotkania. - Ven z uśmiechem odjechał. Madd wzruszył jedynie ramionami. Nikt tak jak on nie rozumiał furii roznoszącej cię tak bardzo, że bywałeś niebezpieczny dla otoczenia. Ja jeden jedyny raz wpadłem w amok i wolę nie wracać do tego czasu myślami. Każdy z nas to w sobie miał. 

************************************

Akcja powtórzona tu, rozgrywa się w 6 i 7 rozdziale Neo. Do kolejnego. Buziaki Iza. 

MOON. MW TOM I. Nowa Droga. √Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz