- Obudź się żołnierzu. - Klepnięcie w twarz pobudziło zamglony umysł. Mięśnie się napięły w oczekiwaniu na więzy, których nie było. Przeszukałem myśli usiłując przypomnieć sobie poprzedni wieczór. - No już, wiem, że nie śpisz. - Męski głos zawarczał...
- Mam to kurwa. - Lux darł mi się do słuchawki. - Znalazłem tą melinę. Skurwysyny nawet jej nie sprzątnęli. - Alex był wzburzony. - Moon kurwa tu są kamery i chyba mają dyski twarde. - Wyszeptał. - Co mam zrobić?
- Zaczekaj. Kurwa podaj namiary. - Moje ciało trzęsło się z niecierpliwości. Nie byliśmy tu sami. Wszyscy po za Maddem zapakowali swoje tyłki na motory i przyjechali bez jednego słowa do mnie o tym, że zamierzają nam tu pomóc. Zgodnie ze wskazówkami Gabbi szukaliśmy blisko stawu. Na piechotę przeczesywaliśmy każdy fragment parku i jego okolicy. Trwało to już trzy dni. Ja złapałem ledwie godzinę snu od wczoraj gnany jakimś wewnętrznym przymusem. Przełączyłem telefon na system konferencyjny i ryknąłem gdy odebrali.
- Mamy to. Fury, są dyski twarde. Lux poda nam namiary. Zbierać dupy. - Wyszczekiwałem rozkazy.
- Stop kurwa. Nie możemy tam wejść bo zadepczemy ślady. Trzeba wezwać policję. - Neo usiłował być racjonalny. Nie potrzebowałem policji, ja kurwa miałem ich zamiar zabić. Każdego jednego z zimną krwią.
- Lux już tam wszedł. - Odpyskowałem mu. Ja tylko chciałem znać twarze tych skurwysynów a potem pokroję ich na kawałki i rozpuszczę w kwasie. Blackie wie jak to się robi, pomoże mi. Planowałem w myślach wszelkie możliwe tortury.
- Wcale kurwa nie wszedłem. Patrzę przez pierdolone otwarte okno. No dobra do niego dostałem się nielegalnie, ale kurwa mam rękawiczki. Nie jestem debilem. - Młody pluł się aż miło.
- Daj mi ten jebany adres. - Krzyknąłem. Ven popatrzył na mnie mrużąc oczy.
- Lux cisza. - Polecił mu, popatrzyłem po moich ludziach i widziałem ich niewyraźne miny. - Rozłączyć się. - Powiedział mrocznym głosem. O dziwo po chwili mój ekran zrobił się czarny, a do pokoju wparował Venom.
- Nie możesz tego zrobić. - Spokój w jego głosie był zwodniczy, gdy poznałeś dobrze Vena wiedziałeś, że to zapowiada ciężkie starcie. Madd nazywał to ciszą przed burzą.
- O co ci kurwa chodzi? - Warknąłem na niego, cały spięty i gotowy do bójki. Chciałem z kimś walczyć, chciałem komuś rozpierdolić mordę, sprawić aby cały świat spłynął krwią.
- Ta dziewczyna nie przetrwała po to, żebyś kogoś dla niej zamordował. Ona potrzebuje sprawiedliwości Moon, nie tej boskiej a ludzkiej. Miała być śledczym. Zamykała by takie bydlęta w więzieniach. Wiesz o tym kurwa mać. Nie plam jej takim świństwem. - Jego słowa były wyważone a mnie serce się ścisnęło.
- To kurwa niesprawiedliwe. - Powiedziałem trzęsąc się cały. - Ja chcę ich zabić.
- Ja to wiem, nawet ci podsłuchujący pod drzwiami wariaci to wiedzą i pewnie każdy z nich by ci w tym pomógł, ja bym to zrobił. - Jego ukryta pod brodą twarz była spięta. - Tylko ona jest absolutnie wyjątkowa, ta dziewczyna od urodzenia ratowała każde życie. - Przypomniało mi się jak trzymała tą śmieszną kręcącą się fretkę w dłoniach, jak opowiadała Ryderowi o swojej menażerii . Moja głowa opadła i głuchy jęk wydostał się z mojej ściśniętej emocjami piersi.
- Ven ja nie wiem co się ze mną dzieje. - Wyszeptałem.
- Myślę, że wiesz przyjacielu. - Odpowiedział mi, ta świadomość w jego wzroku. - Karen wizualnie bardzo przypominała Evę. - Zamilkł zwyczajnie patrząc mi spokojnie w oczy.
- Jeżeli ona umrze. - Pozwoliłem moim słowom zawisnąć między nami. Uśmiechnął się.
- Wtedy sam pomogę ci to zrobić, ale ta kobieta jest z tytanu. Może w tym momencie krucha, ale kiedyś stanie wyprostowana i dumna. Doczekasz tego Moon. - Powiedział cicho, ten wielki facet nie chciał ujawniać moich tajemnic, nawet tych głęboko ukrytych. Za pewne drzwi w moim sercu nigdy nie zaglądałem. Nie pozwalałem sobie na to.
- Oby przetrwała. - Ven pokręcił głową na moją ignorancję.
- Nie musisz być obserwatorem. Ryder zrozumie. - Powiedział mi.
- Tak jak Fury zrozumie, to co ty czujesz do Gabbi? - Odgryzłem się, nie chciałem myśleć o żadnych możliwościach. Dla mnie ważne było jedno, żeby żyła gdzieś tam szczęśliwym życiem. Venom parsknął w odpowiedzi.
- Fury doskonale wie co ja czuję i on nie ma z tym kurwa problemu, to ja go mam. - Odwrócił się do mnie plecami. - Nasza sytuacja jest zupełnie inna bracie. Ty możesz uleczyć tą dziewczynę. Miała piekielny napad histerii gdy odjechałeś. Musieli jej załadować końską dawkę leków. Pomyśl o tym chłopie. Bo przeszkodą jesteś tylko ty sam.
- Bredzisz kurwa. Idziemy tam, musimy skopiować dyski i wezwać policję. A potem czeka nas polowanie. Masz rację to ja muszę ich oddać sprawiedliwości. Bo Eva jest właśnie takim człowiekiem i zasługuje na ten hołd z mojej strony. - Ven skinął głową.
Stłoczeni na korytarzu moi ludzie patrzyli na nas ze strachem.
- Neo jest jakiś sposób, żeby nie spierdolić miejsca zbrodni a dobrać się do tych dysków? - Nasz były policjant podrapał się po głowie.
- Zobaczymy jak to wygląda na miejscu. Ale musisz się liczyć z tym, że nagrań wtedy mogą nie uznać w sądzie rozumiesz? - Tłumaczył nam.
- Kurwa. - Odpowiedziałem waląc z całej siły w ścianę.
- Wędki. - Usłyszałem głos Luxa. - Kupcie wędki, zgarnijmy jedną i módlmy się o szczęście. - Tylko czy w jej przypadku o jakimkolwiek szczęściu można mówić?
Wezwanie policji było pestką, oczywiście wyjebali nas z terenu. Mieliśmy jedną pierdoloną szansę, schowaną bezpiecznie za pazuchą Furego. Po godzinnym przesłuchaniu odpuścili nam, zwłaszcza, że Ryder potwierdził wynajęcie nas. Z naszymi papierami, zezwoleniami i plecami u kilku znanych ludzi odpuszczono nam dość szybko. Zresztą policja będzie miała na papierze kolejny sukces. I to było dla nich najważniejsze.
- Masz coś? - Zapytałem Rhetta. W skupieniu przewijał na podglądzie nagrania.
- To jakaś inicjacja. - Wymruczał skupiony. Po chwili na ekranie mignęła przechodząca Eva. Zatrzymał przewijanie. I usłyszeliśmy słowa tych skurwieli.
- To oni. - Powiedziałem trzęsąc się ze złości i obrzydzenia na ich słowa.
- Tak, a ja doskonale wiem kim są. Teraz wystarczy ich namierzyć a to jest niczym. - Fury wypluł swoje słowa.
- To czaruj. - Odpowiedziałem siadając za nim.
- Meksyk. - Powiedział kilka minut później.
- Nawet nie muszę się nigdzie włamywać, wszystko jest na ich mediach społecznościowych. Publikują zdjęcia skurwysyny. - Furego zdrowo trzęsło ze złości.
- Zbieramy dupy do helikoptera, załatw nam papiery i pozwolenie. - Poprosiłem.
Dwadzieścia cztery godziny później dostarczyliśmy te ścierwa osobiście na posterunek w Minneapolis. Ładnie związanych i kurwa obleczonych w czerwoną wielką kokardę. To miało być spektakularne, nie dla nas, nie dla mediów. Dla niej, miała wiedzieć, że jest bezpieczna.
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.