Nie mogłem powiedzieć, że młody się nie starał. Zabrał ją na kolację a teraz tańczyli przytuleni do siebie. Fury kazał nam siedzieć mu na ogonie, więc pilnowaliśmy naszych dzieciaków dyskretnie. Neo cicho wślizgnął się do boksu tak jak my wtapiając się w tło.
- Jest problem. - Mruknął. Ja i Madd usiedliśmy prosto na te słowa. Od dawna żaden z nas nie krył swoich tajemnic przed resztą. Nieźle skopałem im dupy za ukrywanie, niektórych faktów. Nie mogliśmy chronić siebie wzajemnie nie mówiąc prawdy o naszej przeszłości. - Josh dzwonił, struktura w Vegas się sypie. Wybuchają drobne starcia, ktoś usiłuje przejąć teren. Najwyraźniej gdzieś działa kret. - Potarł kark jak zwykł to robić, gdy się czymś martwił. - Gdyby to była policja, nie było by problemu. - Miał rację, mieliśmy swoje plecy po różnych jednostkach. Część ludzi traktowała nas jak bohaterów, bo zdarzało się, że odbijaliśmy porwane dzieci za darmo. - Ale to rozgrywka wewnątrz organizacji.
- Jezu. - Madd wymamrotał. Zrozumiałem jego niepokój. Młody miał tam jutro wrócić. - Pojadę z nim. - Zaoferował. Neo pokręcił głową w odpowiedzi.
- Josh go przypilnuje. Jutro nie jest problemem, ale kolejne tygodnie już tak. Musimy ostrzec Rydera. - Powiedział spokojnie przyglądając się młodym. Oni byli jak jeden wielki zapłon. W jednej chwili się przytulali, a w następnej wykłócali gestykulując zawzięcie. Mój szacunek budziło to, że młody nie używał głosu w kłótni, nigdy nie sprawił, że ona mogła się poczuć od niego gorsza . Nie starałem się czytać ich rozmowy, mieli prawo do prywatności. Madd nie miewał takich skrupułów.
- Cholera. - Mruknął. My dwaj zawsze mieliśmy odmienne zdania na większość tematów, jednak w kwestii dzieciaków zgadzaliśmy się bezwzględnie. Kochali się jak wariaci. I jak wielu ludzi bez doświadczenia w związkach, całkowicie się pogubili. On szukał zaspokojenia gdzie się da, a ona zraniona jego zachowaniem odsuwała się od niego. Nie weszli jeszcze w etap szczerości. Madd usiłował wstać. Jak znam tego czubka, poszedł by ratować sytuację. Złapałem go za rękaw ściągając w dół.
- Zostaw ich. - Spojrzał na mnie wściekły. - Pogadaj z Ryderem kiedy będzie sam, jeżeli planujesz dać mu jakieś rady. - Wtrącanie się w sprzeczki zakochanych to cholerny błąd i wtrącający się obrywa. - On sam musi dorosnąć do jej oczekiwań, albo pozwolić jej odejść, żaden z nas tego nie zrobi za niego.
- Ale ona też nie jest szczera. Sam to wiesz. On cały czas myśli, że ma dzieciaka w domu. - Odszczeknął się Madd.
- Porozmawiam z nią. - Padło z wcale nieoczywistej strony. Neo popatrzył na tą szaloną dwójkę, która zdążyła się pogodzić i znowu tulili się w tańcu. Z jednej strony chcieliśmy, żeby Nicole czuła się bezpieczna i kochana. Z drugiej chcieliśmy aby Rydera na zawsze coś z nami łączyło. Chociaż może powinniśmy skłonić go do powrotu do domu? Jego najbliżsi czekali już stanowczo za długo na moment kiedy on się na to zdecyduje. Młody zbliżał się do dwudziestki. Nie mógł z nami zostać na zawsze. Bolesne ale prawdziwe.
Keller jak zwykle wyruszył w trasę, gorliwie śledzony przez Furego. Zdolności naszego hakera czasami mnie przerażały. Śledził go w każdej kamerze, jaka go mogła wyłapać. Reszta z nas opracowywała plan wyjazdu na kolejną misję. Zazwyczaj nie mieliśmy aż takiej ilości czasu na to, ale tym razem zmieniała się lokalizacja uwięzionej kobiety. Sms od Nicole zupełnie mnie zaskoczył.
- Możemy porozmawiać? Potrzebuję twojej pomocy. - Jasna cholera, mam nadzieję, że młoda nie planuje zwinąć stąd swojego tyłka. Ryder mógłby tego nie znieść dobrze.
- Neo poprowadź. Pójdę do młodej, chce pogadać. - Wszyscy przy stole jak jeden mąż nadstawili ucha.
- Może pójdę z tobą? - Neo zaoferował. Ta mała była mu szczególnie droga. Niewielu z nas może oglądać ciąg dalszy życia dziecka, które uratował. Zamartwiał się jak każdy. Nieśpiesznie wstałem.

CZYTASZ
MOON. MW TOM I. Nowa Droga. √
Romance- Obudź się żołnierzu. - Klepnięcie w twarz pobudziło zamglony umysł. Mięśnie się napięły w oczekiwaniu na więzy, których nie było. Przeszukałem myśli usiłując przypomnieć sobie poprzedni wieczór. - No już, wiem, że nie śpisz. - Męski głos zawarczał...