rozdział 30 - Na ratunek!

500 49 22
                                    


- Co napisał? – wrzasnął CN do ucha ZSRR.

- SOS! I szybko sklecone, że ktoś go porwał. – wyjąkał Rosja. Rozumiał zdenerwowanie ojca Rzeszy – sam był przerażony.

- CO? Mojego ukochanego synka ktoś ukradł? Jak ten śmieć śmiał w ogóle śmieć to zrobić? Idę na niego z artylerią, poczekajcie tylko jak wrócę do domu po broń!

Japonia zatrzymał go w drzwiach. – Hej, jakbyś tak wyszedł, to by cię od razu zgarnęła policja jako chodzące zagrożenie terrorystyczne! – celnie zauważył.

- W sumie fakt. Ale co mamy zrobić? – jęknął nerwowo Cesarstwo. Nienawidził czuć się tak bezużytecznie.

- Hmm..chyba mam pomysł. – mruknął Japonia, patrząc na wyświetlacz komórki.

- jaki? Obsypię cię Bismarckim złotem! – Cesarstwo przytulił się do niższego mężczyzny.

- W każdym aparacie telefonicznym można włączyć aplikację szukaj telefonu. Jak Rzesza odmłodniał, to pobawiłem się jego smartfonem i mu tą funkcję włączyłem. – odparł Japonia. – Więc teoretycznie jest możliwość, że znajdziemy jego aparat. A gdzie on, tam kodomo. – potarł brodę. – Ale mówię tylko teoretycznie.

- Sprawdź! – wykrzyknęli CN i ZSRR.

- Już, już. – Japonia poklikał w ekran. Dwójka mężczyzn patrzyła na niego z wyczekiwaniem.

- Mam! – odparł z ulgą mangowiec, pokazując im wyświetlacz. Na mapce migał mały punkcik, który cały czas się oddalał. – To Rzesza.

Nagle został poderwany do góry i przytulony przez ojca malca. – Kocham cię! No homo! – dodał jeszcze.

- To na co czekamy? Jedźmy! – wrzasnął ZSRR pierwszy biegnąc do drzwi wyjściowych.

- Wziąłeś kluczyki? – zapytał Japonia.

- Oczywiście, będę prowadził! – zaznaczył Rosja.

- Nie, bo jak cię znam wylądujemy na najbliższej latarni!

ZSRR zrobił buzię w ciup. – Hej, aż tak źle nie prowadzę!

- Jedziemy! Japonia będzie prowadzi! – krzyknął do nich CN. – I nie guzdrać mi się, bo mi mój maluszek ucieka!

Ruszyli.

...

Rzesza przykleił się do siedzenia. Miał nadzieję, że SMS doszedł i że ZSRR wezwał policję. Lecz nadal się bał. Samochód zjechał na jakąś lokalną dróżkę i coraz bardziej zagłębiał się w las. Malec bał się, że zaraz zostanie wyciągnięty z samochodu i brutalnie zamordowany. Albo co gorsza, najpierw wytnie mu organy tak pojedynczo po kolei – ciach, ciach, ciach. Wątroba, nerka, płuco...aż zrobiło mu się niedobrze na samą myśl. Modlił się tylko, żeby samochód jak najdłużej jechał. I tak było. Jednak po jakiś dwóch godzinach auto się zatrzymało. Chłopiec zjeżył się i jeszcze bardziej przykleił do siedzenia.

Jego porywacz zaciągnął hamulec i wyszedł. Otworzył drzwi pasażera i wytargał Rzeszę na leśną ścieżkę.

- Chodź smarku! – powiedział szorstko. Zamknął samochód i ciągnąc opierające się dziecko, poszedł w głąb drzew.




Hejka! Sorka za tak długą przerwę! Sesja w tym roku była dla mnie ciążka, poza tym okazała się męcząca dla moich oczu. Nigdy tyle nie korzystałam z komputera. Zwykle uczyłam się z zeszytu, chodząc po pokoju i szepcząc do siebie zdania. Teraz byłam przyszpilona do krzesła i do ekranu laptopa. Mam nadzieję, że nie macie mi tego za złe i że chętnie przeczytaliście ten rozdział. Już biorę się za kolejny fanfik. Muszę Wam teraz wynagrodzić ten czas bez nowych tekstów.

~MadokaAi

10.02.21

W końcu rok 2021

I dodatkowo ode mnie: Zostawcie wolne media!

ZSRR i mały 3 RzeszaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz