Rozdział 32 - kto tu rządzi?

400 42 13
                                    


- Eeeeeee? – Rzesza myślał, że się przesłyszał. – Tatuś? Dla niego?

- Ale ja jestem dorosły, ty śmieciu! – wrzasnął uderzając głową w brzuch porywacza. Nie będzie mu nikt wymyślał tatusiów! Już jeden boomer w domu wystarczy! Nie potrzebuje kolejnego!

- Auć ty smarku! – jęknął mężczyzna, zginając się w pół i łapiąc oddech. – Chodź tu! – krzyknął, zaczynając gonić za chłopcem, który – w końcu miał przeszkolenie wojskowe – umiał robić uniki, oraz doskonale wiedział jak i gdzie się schować.

- Co za uparte bachorzysko! – warknął przez zaciśnięte zęby porywacz, próbując schwytać Niemca. Inne dzieci skuliły się w kąciku. Łzy ciekły im po policzkach, prawie mocząc nowe ubranka, ale płakały cicho. Nauczyły się już tego, że przy tym panu należy wydawać jak najmniej dźwięków.

Rzesza natomiast miał umysł dorosłego i nie dał się tak łatwo uciszyć. Był wyszczekany i posmakował liczenia się z nim, dlatego zdecydował się pokazać z kim ten kidnaper właśnie zadarł. Bał się go, to prawda, lecz nawet dorośli odczuwają strach. Jednak on umiał nad nim panować. A przynajmniej tak sądził.

- Bllll! Złap mnie w końcu, leszczu! – drażnił mężczyznę, umykając bez najmniejszego wysiłku. Lecz ciało dziecka ma też swoje limity. Przy kolejnym odskoku chłopiec wylądował na nogach, które nie wytrzymały obciążenia i upadł na tyłek. Kidnaper od razu do niego dopadł i złapał w kleszcze. – Mam cię smarku! – wykrzyknął zwycięsko. Przebrał go siłą w nowe ubranko, przy okazji oceniając stare. – Hmmm...całkiem drogie. – Kim są twoi byli starzy? – zagadnął dzieciaka. – Mów, bo urwę główkę. – dodał, mając nadzieję, że wystraszy rozmówcę.

- A guzik! – malec wystawił język. – Gdybyś chciał mnie naprawdę zabić, to byś to zrobił wcześniej. Poza tym...mam nienaruszony dotrzeć do tego nowego ,,tatusia", nie? To oznacza, że nawet włos nie może mi spaść z głowy! – wykrzyknął tryumfalnie.

- Trzymajcie mnie, bo naprawdę coś mu zrobię! – jęknął mężczyzna i złapał go za ramiona oraz z siłą wyprowadził wraz z pięcioma innymi dziećmi.

- Gdzie idziemy, proszę pana? – zapytało się jedno z dzieci, dłubiąc w nosie.

- Na lotnisko. I mówiłem wam żebyście nazywali mnie wujkiem! Reszta bachorów ma siedzieć spokojnie, bo na was nie ma kupców i mogę coś poważnego wam zrobić jak nie posłuchacie, jasne? – warknął, odwracając się do pozostałych. Tamci tylko kiwnęli główkami i milczeli. Mężczyzna zamknął drzwi na klucz i ruszył wraz z wybranymi do samochodu. Pojechali na lotnisko.




Tymczasem wesoła rodzinka Rzeszy zjeżdżała właśnie z drogi krajowej na dróżkę prowadzącą do lasu.  



Hejka! Troszkę się naczekaliście na rozdział. Ale oto jest! Mam nadzieję że się spodoba!

~MadokaAi

22.08.2021

Którą książkę aktualizować teraz?

ZSRR i mały 3 RzeszaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz