Rozdział 33 - lotnisko

410 35 23
                                    


- Szybciej, szybciej! Gdzie mój biedny maluszek? – pośpieszał Japonię Cesarstwo.

- Uspokój się! – syknął ZSRR. Też był wściekły i wiedział, że jak złapie winowajcę, to wyrwie mu nogi z tyłka, ale najpierw muszą dojechać cali i zdrowi (Rosjanin dostał w końcu odrobinę zdrowego rozsądku? A to niespodzianka!). Nie zatrzymali się przy chatce, gdyż sygnał z telefonu się oddalał.

- Jadą w kierunku lotniska. - mruknął Japonia. – Pewnie chce go przeszmuglować za granicę.

- CO? GAZU! BO MOJE DZIECKO MI SPRZEDADZĄ! – wrzasnął CN.

- Zgadzam się z ojcem Rzeszy. – przytaknął ZSRR. – Teraz już nie czas na ostrożną jazdę. Jak nam zwieją samolotem, to będzie guzik! Pozamiatane!

Azjata przyśpieszył.

...

- Siedź grzecznie! – ostrzegł Niemca kidnaper. – Bo będziemy mieć wypadek, a twoje małe ciałko może tego nie przeżyć. Więc żadnych głupich pomysłów. Sam mi nigdy nie uciekniesz, wszędzie mam swoich agentów.

Rzesza kiwnął głową. Bał się wyciągnąć komórkę, by porywacz nie zauważył, że nadal ją ma. Przeszmuglował ją do kieszeni spodenek, jak ten nie patrzył. Lecz teraz mężczyzna widział go w lusterku i nie ma bata, zauważy błysk włączanego smartfona. Ugh! Nieciekawe położenie! Nie wiedział nawet czy ZSRR, Japonia, a także jego ojciec zobaczyli SMS. No, ale nawet jeśli go zobaczyli, to jak go teraz znajdą? Przecież jest już daleko. Musi sobie sam radzić. Ale jak? Gula ugrzęzła mu w gardle. Myśl! Byleby nie dopuścić do wejścia na pokład samolotu. Bo jak tak się stanie, to będzie koniec. I to definitywnie.

Dojechali na lotnisko.

- Wysiadać! – syknął cicho do grupki dzieci, wraz z Rzeszą. – I się uśmiechać. Mamy wyglądać jak szczęśliwa rodzinka. Jak coś nie wyjdzie, to przysięgam, sprzedam was łowcom organów. Takie młode stoją bardzo wysoko.

Dzieci skuliły się i przytaknęły cicho. Próbowały się uśmiechnąć.

- Hmm...wiem co wam pomoże! – wpadł na pomysł porywacz. – Chodźcie ze mną! Poproszę po jedne gałce dla każdego z dzieci. – powiedział niewinnie do lodziarza.

Na lotnisku są kawiarnie, więc skorzystał z okazji.

Po chwili dzieci szamały lody i trochę się rozluźniły. Wszystkie tylko nie Rzesza. On wiedział, że to psychologiczna zagrywka. – Oh, żywcem mnie nie wezmą. – pomyślał twardo.

- Najpierw zaprowadzę tego nowego do jego tatusia, okej? – powiedział radośnie kidnaper. - potem pójdziemy do waszych. Nie martwcie się, będziecie dobrze traktowani. – dodał, chcąc uspokoić dzieci.

Przeszli do mniej uczęszczanej części lotniska.

- Tu gdzieś powinien być...- mruknął porywacz, szukając wzrokiem swojego celu. – O! Jaki punktualny! Dzieciaku! Przywitaj się ze swoim nowym tatusiem!




Hejka! Oto macie nowy rozdział na otarcie łez, bo jutro początek roku. Mam nadzieję, że nadal będziecie czekać na nowe rozdziały moich książek.

~MadokaAi

31.08.2021 (zdążyłam przed 1.09!)

ZSRR i mały 3 RzeszaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz