Rozdział XII

120 12 0
                                    

12.08

***KIKI i MITSUHIDE***

Kiki Seiran nigdy specjalnie nie lubiła imprez.

Były długie, żmudne i pełne obcych, których najprawdopodobniej nigdy więcej nie spotkała przez miesiące. Trzeba było złożyć pozdrowienia i przedstawić ludzi. Piękne, ale niewygodne sukienki do noszenia, które nigdy więcej nie ujrzą światła dziennego, gdy noc się skończy. Ale jedzenie było dobre, muzyka przyjemna, a przyjęcie oznaczało, że tutaj panował spokój.

Do dzisiaj pamięta jak spotkała Mitsuhidego po raz pierwszy.

***RETROSPEKCJA***

Mimo to, gdy zobaczyła szansę na oderwanie się od potencjalnych zalotników, którzy do niej podeszli, skorzystała z niej. Zdejmując szklankę z tacy służącej, wycofała się do wygodnej pustej wnęki wzdłuż sali balowej. Odległy zgiełk imprezy ją uspokoił. Zastanawiała się, jak długo może pozostać, zanim ktoś jej zacznie szukać. Oszacowała około dziesięć minut wytchnienia.

Lekko słyszalne kroki uświadomiły jej, że ma pięć. Podniosła szklankę do ust, gdy ktoś zanurkował do alkowy, wypuszczając dość głośne westchnienie.

- Aish... Po prostu nie jestem dobry w imprezach... - powiedział jej nowy towarzysz.

Rozpoznała go natychmiast. Jego krótko ostrzyżone włosy i zmartwiona natura mogły należeć tylko do nastoletniego adiutanta Drugiego Księcia, to Mitsuhide Rouen.

„Chciałbym móc najpierw wrócić..." kontynuował, wypuszczając kolejne zrezygnowane westchnienie.

Odwróciła się, żeby lepiej mu się przyjrzeć. Nie był od niej dużo starszy, co nie było wielkim zaskoczeniem. Mitsuhide był cudownym dzieckiem Rycerzy Seregów i był znany ze swojej zaciekłej lojalności wobec Zena. Był również znany z ciągłego zamartwiania się drugim księciem. Patrzyła, jak opiera się o ścianę i tęsknie wpatruje się w sufit, prawdopodobnie wyobrażając sobie, że jest z powrotem w swoich pokojach lub pracuje, zamiast robić obchody po podłodze.

Kiedy w końcu ją zauważył, zobaczyła jego zdziwione oczy.

- Przepraszam! Nie sądziłem, że ktoś tu już jest! - powiedział, stojąc na baczność.

- W porządku - powiedziała, odstawiając szklankę. - Pan Mitsuhide Rouen, adiutant Jego Wysokości Zena Wistarii. - mówiąc to spoglądała na kieliszek wina, który był w połowie pełny.

Jego wygląd był trochę zaskoczony. Patrzyła na niego kątem oka, gdy odzyskał panowanie nad sobą.

- Lady, czy znasz mnie? - on zapytał.

Nie mogła się powstrzymać, by mały uśmiech pojawił się na jej twarzy.

- Nadal będę miała okazję się przedstawić następnym razem - powiedziała. A ponieważ nie mogła się powstrzymać, dodała:

- Ja też nie nadaję się do imprez -

Mitsuhide zarumienił się ze wstydem na całej twarzy. Był otwartą książką. Był zdecydowanie zbyt szczery.

Kiedy przybył młody książę Zen, Kiki ukłoniła się i wyszła. Tak, będzie dużo czasu, żeby się przedstawić następnym razem, kiedy spotka go jako szermierza...

***KONIEC RETROSPEKCJI***

W tym momencie obserwowali w oddali Zena i Shirayuki. Trzeba im przyznać, że tworzą piękną parę.

- Mówiąc szczerze, wygląda na to, że nie mamy nic do roboty. - westchnęła Kiki opierając się o kolumnę.

- To prawda. - rzekł po czym dodał:

- Wokół jest wielu dobrze wyszkolonych wojowników, więc nic im tutaj nie grozi, a nawet jeśli Obi będzie w samą porę, aby pomóc. -

- Więc... co będziemy robić? - zapytała spoglądając na chłopaka.

On podszedł do niej i złapał ją za rękę. Spojrzeli sobie w oczy w tym samym momencie.

- Do zaślubin zostało nam jeszcze trochę czasu - uśmiechnął się i poprowadził Kiki w tylko jemu znaną stronę...

***SHAN I AIKO***

Cóż... sytuacja między nimi nie wyglądała zbyt dobrze. W prawdzie mówiąc od wczoraj nastała między nimi cisza. Shan milczał cały czas gdy ją widział, a ona to akceptowała.

Czy miała jakiś inny wybór?

Oczywiście, że tak. Mogła z nim na spokojnie porozmawiać, ale on nie chciał więc udawała, że go nie zna.

Po części Saki też czuła się winna zatargu między swoimi najlepszymi przyjaciółmi. Shan kilkukrotnie okazywał zainteresowanie jej osobą, ale ona nie brała tego nigdy na poważnie i to go najbardziej bolało.

Dziewczyna pamiętała swojego najlepszego przyjaciela jako szaloną i zabawną osobę. Nigdy nie okazywał uczuć jakie nim targały, aby nie martwić innych. Cały śmiech i idiotyczne zachowanie było właśnie tym spowodowane.

Nikt tak naprawdę nie widział jak bardzo był w środku zniszczony.

Główna bohaterka postanowiła w końcu wziąść sprawy w swoje ręce i ich pogodzić.

Sprowadziła ich w to samo miejsce i chciała aby na spokojnie porozmawiali. Ona cały czas tam z nimi przebywała, aby przypadkiem się nie pozabijali gdyby coś poszło w złą stronę.

Po siedzeniu, wielu krzykach, próbach uduszenia osoby na przeciwko siebie pogodzili się.

Gdy szli w stronę swoich pokoi aby przygotować się do uroczystości oboje obmyślanie plan jak urozmaicić wesele...

~~~~~~~~~

Coś czuję że muszę wyjaśnić wam dlaczego akurat teraz chciałam zrobić maraton. Otóż w tym roku mijają moje 3 lata na wattpadzie. W dodatku powróciła mi wena i chęci do pisania.

Widzimy się w piątek!

Trzymajcie się cieplutko

~Aniczera1234

Mistress Wistaria |Izana Wistaria|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz