Wsiedliśmy do samolotu w towarzystwie tych samych osób, z którymi widziałam Nicholasa, gdy lecieliśmy tutaj, ale lot powrotny do Chicago różni fakt, że mamy własną kabinę w samolocie, a co za tym idzie, prywatność, która jest dla mnie ratunkiem po ostatnim spotkaniu z jego bratem.
- Gotowa na lot? - zapytał, siadając na wyglądającej na bardzo wygodną kanapie.
- Na lot samolotem? Nigdy. - westchnęłam, siadając obok niego. Uśmiechnął się niemrawo i złapał mnie za dłoń, delikatnie całując jej wierzch.
- Kilka godzin i po wszystkim. - zapewnił mnie, ale dalej mam obawy i to nie tylko przed lotem samolotem, ale i przed powrotem do miasta, wiem że mogę zatrzymać się na kilka dni u Ilai'a, ale to nie może trwać wiecznie, a ja musze znaleźć prace, która będzie przyjemniejsza od poprzedniej i dająca satysfakcje, a zarazem będzie czymś co mnie interesuje.
- I kolejne afery po przylocie. - westchnęłam, opierając głowę o jego ramie. - Nocuje u brata, jedna, może dwie noce, a później idę po kolei zebrać opieprz od każdego i mogę wrócić do mojego, nędznego życia, użerania się ze znajomymi, rodzicami i pracą. - powiedziałam niechętnie, zerkając za okno. - Wspaniale. - burknęłam, nie mając jak inaczej tego skomentować.
- No to może z chęcią przyjmiesz mój adres i usłyszysz, że drzwi otwarte? - zapytał, a ja natychmiastowo spojrzałam na niego, niedowierzając.
- Dalej chcesz utrzymywać ze mną kontakt ? - zapytałam zdziwiona, bo naprawdę się tego nie spodziewałam.
- Oczywiście, chyba nie musisz, że pozbędziesz się mnie tak łatwo ? - zapytał, patrząc na mnie z uniesioną brwią. Aktualnie jest moim wybawcą i kimś kogo polubiłam aż za bardzo i nie wiem czy to aby napewno dobrze.
- Nawet bym nie próbowała. - zapewniłam go, składając na jego ustach krótki pocałunek. Uśmiechnął się lekko i przyciągnął mnie bliżej, przeciągając na swoje kolana. - zaraz ruszamy. - mruknęłam, ale nie odsunęłam się od niego nawet na centymetr.
- Razem raźniej. - stwierdził i połączył nasze usta, położyłam dłonie na bokach jego szyi, przysuwając się do niego bardziej. Co ten facet ze mną robi. Nicholas pogłębił pocałunek i w tym samym czasie samolot ruszył, przez co mocno złapałam się jego ramion, patrząc za okno. Moje serce wariuje jak szalone, a dłonie zaczęły delikatnie drzeć. O mój Boże. - Czemu aż tak się boisz ? - zapytał, gładząc mnie dłonią po dole pleców.
- Przeraża mnie ta wysokość, to ile było katastrof lotniczych i to, że nie mam panowania nad niczym. - przyznałam, zagryzając wargę, a mój wzrok co chwila leciał za okno.
- Słuszny argument. - pokiwał lekko głową, patrząc na mnie. - Ale ten samolot jest w pełni sprawny i nic się nie stanie, a to tylko kilka godzin. - zapewnił mnie, co dobrze wiem, ale mój mózg już nie. - Co ty na to, że odwiozę cię do brata ? - zapytał, przez co moje usta rozświetlił delikatny uśmiech.
- Chętnie, ale to daleko od lotniska. - powiedziałam, kręcąc lekko głową.
- Mam dużo czasu. - stwierdził, unosząc brew. - Na lotnisku już czeka moje auto, wsiądziemy i pojedziemy, żaden problem. - wzruszył ramieniem, a po chwili jego dłoń zjechała niżej, prosto na moje pośladki. - A narazie możemy porobić coś innego. - mruknął, przyciągając mnie bliżej i połączył nasze usta, dodając drugą dłoń na mój tyłek. Jeśli tak dalej pójdzie to samo całowanie, to będzie dla mnie za mało.
- Wiesz, że kusisz ? - zapytałam w jego usta, biorąc wdech.
- Mhm. - mruknął, ponownie łącząc nasze usta. Czułam jak jego dłoń wsuwa się pod moją sukienkę, docierając do pośladków.
- Nicholas. - szepnęłam, odsuwając się lekko. Zagryzał wargę, patrząc na mnie z dołu, a ja jakimś cudem powstrzymywałam się od ponownego połączenia naszych ust.
- Pójdę po jakiś alkohol. - westchnął, podnosząc się razem ze mną, postawił mnie na ziemi i wyszedł z kabiny, a ja usiadłam w jednym z foteli, naprzeciwko kanapy i wplotłam dłoń we włosy, biorąc wdech. Nie mogę tego zrobić, znamy się za krótko, ale to nie zmienia faktu, że chce. Bardzo chce. - Zatem mamy z dwadzieścia buteleczek różnych alkoholi. - powiedział, wchodząc do kabiny z rękami wypełnionymi małymi, lotniskowymi buteleczkami alkoholi. Uśmiechnęłam się lekko i wzięłam jedną, otwierając i na raz opróżniłam.
- Whisky. - zmarszczyłam brwi, wrzucając buteleczkę do śmietnika.
- A tu mamy. - mruknął, otwierając jedną z buteleczek i wypił szybko, unosząc lekko brew. - Tequila. - powiedział i wywalił ją do kosza. Lepsze niż sama whisky. - Twoja kolej. - dodał więc wzięłam alkohol i otworzyłam go, zaczynając szybko opróżniać, ale na starcie się krzywiłam.
- Ow, czysta, daj coś do popicia. - poprosiłam, wywalając szkło, a on podał mi kolejną butelkę, sam pijąc z jednej z nich. Spojrzałam na niego krzywo, zerkając na alkohol.
- To jakieś wino, nic lżejszego nie mamy. - powiedział na swoją obronę. Wzięłam z westchnieniem alkohol i wzięłam łyka, czując że jest lepiej, ale wypiłam trochę za szybko i za dużo, a to przepis na katastrofę.
- Jak tak dalej pójdzie to się upije. - przyznałam, a on pokiwał głową, wlewając sobie do ust kolejne dawki alkoholu.
- Taki plan. - zapewnił mnie, wyrzucają już puste szkło. Co za wariat. - Masz. - mruknął i podał mi kolejną buteleczkę. Zagryzłam lekko wargę, przejeżdżając po jego dłoni i wstałam z miejsca, siadając obok niego, przerzuciłam nogi przez jego uda i otworzyłam alkohol, biorąc łyka. - Teraz przypadkiem to nie ty kusisz ? - zapytał, przez co spojrzałam na niego niewinnie.
- Nigdy. - pokręciłam lekko głową, uśmiechając się lekko.
- Ja jednak myślę, że tak. - zagryzł wargę, spoglądając na mnie. Zaśmiałam się cicho i połączyłam nasze usta, kładąc dłoń na jego żuchwie. Poczułam jak pogłębia pocałunek, sunąc dłonią pod moją sukienką, a ja wręcz błagałam o więcej. Czułam jak podwija materiał, idąc dalej, czemu w ogóle się nie sprzeciwiałam. Chciałam tego. Zsunęłam dłonie niżej, łapiąc za guziki jego koszuli i zaczęłam je szybko rozpinać, chcąc poczuć jego niesamowite ciało. Gdy w końcu uporałam się z guzikami, rozsunęłam koszule, zbliżając się do niego. Usiadłam na nim okrakiem, czując że moja sukienka jest już prawie zdjęta, przednie guziki odsłaniają moje piersi, a dół jest podwinięty aż do pasa, ale najgorsze jest w tym, że nie mogę sie doczekać, z każdą sekundą mam na niego oraz wiekszą ochotę. - Wiesz, że się upiłaś ? - zapytał w moje usta, ale mało mnie to obchodzi.
- Mhm. - mruknęłam, sunąc dłonią od jego torsu prosto do zapięcia spodni.
- I to nie jest w porządku w stosunku do ciebie? - zadał kolejne pytanie, zjeżdżając ustami na moją szyje, co spowodowało, że z moich ust wydobyło się ciche jęknięcie.
- Nie robie nic wbrew sobie, a wręcz przeciwnie więc przestań. - sapnęłam, walcząc z jego paskiem.
- Keyllen, naprawdę nie powinniśmy. - powiedział, odsuwając sie ode mnie na mały kawałek. Westchnęłam cicho i pokiwałam głową, szybko obsunęłam sukienkę w dół i zaczęłam zapinać guziki.
- Tak, masz racje. - chrząknęłam, wstając z jego kolan i usiadłam w fotelu naprzeciwko, po drodze biorąc kolejną buteleczkę alkoholu.
- Czy ty jesteś na mnie zła? - zapytał, unosząc brew, a ja naprawdę musiałam sie zastanowić. Mam cholerną ochotę, a on mi właśnie odmówił, chociaż nie ukrywam, zrobił dobrze, ale to nie zmienia faktu, że pierwszy raz ktoś mi czegokolwiek odmówił i to jeszcze on.
- Nie. - odparłam, opróżniając buteleczkę alkoholu, a po niej wzięłam następna.
- A pijesz bo ? - zadał kolejne pytanie, na które westchnęłam cicho.
- Będę piła dopóki nie stracę ochoty na seks. - powiedziałam luźno, otwierając jeszcze jedną butelkę.
- No to chyba zacznę z tobą. - westchnął, idąc w moje ślady i otworzył alkohol.
- Za seks, którego uprawiać nie będę, a chce. - wyniosłam toast, od razu przechylając butelkę do moich ust. - Wiesz, że mnie katujesz ? - zapytałam znad alkoholu.
- Siebie także, bez obaw. - zapewnił mnie, przez co cicho westchnęłam. Okej, teraz zaczynam być zła. Mam straszną ochotę jakiej chyba jeszcze nigdy nie miałam, a on siedzi przede mną z tą cholerną, rozpiętą koszulą i pije alkohol, wyglądając jak cholerny grecki Bóg. Litości, błagam.
- Chyba jednak zaczynam się złościć. - przyznałam, opierając szyjkę butelki o swoje usta i powoli nią po nich przejechałam, patrząc mu w oczy. - Bo wiesz, nakręcić kogoś do granic możliwości, być tak blisko i nagle powiedzieć nie. - szepnęłam, pochylając się w jego stronę, a mój dekolt się uwidocznił.
- Zaczynasz być wredna. - zauważył, a ja uniosłam brwi, rozpinając z powrotem jeden guzik swojej sukienki. - I kusić. - dodał, co tylko zachęciło mnie do odpięcia następnego guzika.
- Gorąco tu, nie sądzisz ? - zapytałam, odpinając następne guziki, aż nie rozpięłam wszystkich do połowy sukienki.
- Tak, czuje to. - powiedział, uważnie lustrując mnie spojrzeniem. - Jesteś bez serca. - westchnął, odchylając głowę do tyłu i spojrzał w sufit.
- Jeszcze nie. - zapewniłam go i podeszłam powoli, siadając na nim okrakiem. - Ale teraz mogę być. - szepnęłam, zaczynając składać pocałunki wzdłuż jego szyi i schodziłam coraz niżej, dłońmi sunąc po jego torsie.
- Chciałem dobrze. - szepnął jakby sam do siebie i po dosłownie sekundzie połączył nasze usta, przyciągając mnie bliżej siebie, jego dłonie natychmiastowo znalazły się na moich pośladkach i nie zajęło mu wiele czasu aby pchnąć mnie na kanapę i pochylić sie nade mną. Jego dłoń sprawnie wsunęła się między moje nogi, drażniąc mnie przez bieliznę. Jęknęłam cicho, zaciskając palce na jego ramionach i pogłębiłam pocałunek, przyciągają go jeszcze bliżej.
- Prosimy pasażerów o zapięcie pasów, podchodzimy do lądowania. - w głośnikach rozbrzmiał glos stewardessy, którą mam ochotę w tym momencie zabić.
- Nie. - jęknęłam, opadając głową na kanapę. To jest jakiś koszmar.
- Kurwa. - syknął i niechętnie odsunął się ode mnie, zaczynając zapinać koszule. - Chcesz może przed drogą do brata zabrać coś z mieszkania ? - zapytał, uważnie mnie obserwując. Już chciałam się zgodzić, ale mój telefon zaczął dzwonić, za co mam ochotę zabić osobę, która właśnie nam przerywa.
- Halo? - zapytałam, jedną ręką zapinając guziki koszuli.
- Czekam na ciebie na lotnisku. - powiedział Ilai, przez co zmarszczyłam brwi, zerkając na Nicholasa.
- Skąd wiesz ? - zapytałam, przejeżdżając językiem po dolnej wardze.
- Bo twój operator wysłał mi sms'a, że znowu znajdujesz się w mieście i mogę zadzwonić, a jak juz latasz to tylko z jednego lotniska. Czekam. - wyjaśnił i się rozłączył, a ja przeklinałam się w myślach, że musiałam wziąć umowę na niego.
- No i mój brat czeka na lotnisku. - westchnęłam, patrząc na Nicholasa. - Nici z planów. - dodałam, przejeżdżając dłonią po twarzy.
- Zatem umówimy się innego dnia. - zaproponował, a ja pokiwałam głową, uśmiechając się lekko. - Zadzwonię. - powiedział.
- Na to liczę. - uśmiechnęłam się, łapiąc jego dłoń i spojrzałam na jego sygnet i tatuaże na palcach. - Co to za liczby ? - zapytałam, zerkając na niego.
- Rok urodzenia mojego brata. - mruknął, a ja chwyciłam jego drugą dłoń, na której znajduje sie kolejna data. - A tu siostry. - dodał, na co lekko pokiwałam głową.
- Są dla ciebie ważni. - stwierdziłam bo z innego powodu nie tatuowałby sobie ich roków narodzin.
- To rodzina, jej sie nie wybiera. - wzruszył ramieniem, zbierając rękę i podwinął rękawy, puszczając mi oczko. - Ale oni są jej najlepszą częścią, mimo że średnio trzy razy dziennie mam ochotę pozbyć sie brata. - dodał, na co lekko się uśmiechnęłam.
- Spokojnie, norma. Gdy miałam dwa lata Ilai przywiązał mnie na smyczy naszego psa do płotu i poszedł do domu. Chyba nie chciał siostry. - zaśmiałam się lekko, a Nicholas spojrzał na mnie rozbawiony.
- Musimy iść. - powiedział gdy samolot wylądował. Dzięki niemu nawet nie zorientowałam się, że lądujemy.
- Wiem. - mruknęłam niechętnie i wzięłam swoją walizkę, ruszając do wyjścia, gdzie zobaczyłam brata Nicholasa, który patrzy na mnie nie za przyjemnie. Zmarszczyłam brwi i dałam Nicholsowi zabrać moją walizkę, po czym wróciłam do drogi, do wyjścia. - Twój brat chyba mnie nie lubi. - mruknęłam gdy zrównał ze mną kroku.
- On nie lubi nikogo. - powiedział i objął mnie ramieniem. Pokiwałam lekko głową, widząc już lotnisko, przez które muszę przejść aby znaleźć się przy aucie brata, który zapewni mi znakomite przesłuchanie i wyrzuty.
- Nie wiesz nawet jak bardzo nie mam ochoty jechać z bratem. Wolałabym pojechać z tobą do mnie. - przyznałam, patrząc na mężczyznę. Posłał mi lekki uśmiech i pochylił się, całując mnie krótko w usta.
- Nic straconego, mamy sporo czasu. - powiedział, a ja pokiwałam głową.
- Ale zapewne nie tak beztroskiego jak w Seattle. - westchnęłam, a w moim głosie wyraźnie czuć niezadowolenie, ale fakt. Jestem niepocieszona tym faktem.
- Może nie aż tak, ale wystarczająco aby spędzać czas w przyjemny sposób . - zapewnił mnie, puszczając oczko. Uśmiechnęłam się lekko i pokiwałam głową, bo przecież tak może być i będzie. Miasto jest duże, a my będziemy mieli swobodę dalszych spotkań.
- Mhm, mój brat chyba nie jest zbyt cierpliwy. - parsknęłam, widząc Ilai'a, a za nim Theo. - drugi się znalazł, życz mi powodzenia. - westchnęłam, biorąc od niego walizkę. - W kontakcie ? - zapytałam, stając naprzeciwko niego.
- W kontakcie. - odparł i pochylił się, łącząc nasze usta. - Miłego tłumaczenia się. - szepnął w moje usta i ruszył w przeciwnym kierunku, śledzony moim spojrzeniem. Co za facet. Uśmiechnęłam się delikatnie i obróciłam na pięcie, ruszając w stronę braci, którzy już coś gadają między sobą.
- I wróciła. - powiedział głośno Ilai, zakładając ręce na piersi.
- Z facetem. - dodał drugi, a ja tylko uśmiechnęłam się, podchodząc do nich i objęłam tych dwóch goryli ramionami.
- Was też miło widzieć, ale jedźmy już. - poprosiłam, Theo wziął moją walizkę i razem z braćmi ruszyłam w stronę wyjścia. Spojrzałam w tłum, widząc w nim Nicholasa, a razem z nim kilku mężczyzn, po chwili spojrzał na mnie i posłał mi uśmiech, który odwzajemniłam, ale po chwili musiałam wrócić wzrokiem do drogi aby na nikogo nie wpaść.
- Co to za facet ? - zapytał Ilai, patrząc na mnie, a na pytanie wzrok drugiego brata padł na mnie.
- Nicholas DeLuca, Włoch, mieszkający w Chicago. Poznałam go w Seattle. Jest świetny, ma swoją firmę, jest czarujący, kochany i cholera. Lubię go. - przyznałam, uśmiechając się jak głupia.
- Ile ty go znasz ? - prychnął Ilai, co spotkało się z moim głośnym westchnieniem.
- Chłopie, wiesz że umiem podejmować samodzielne decyzje ? I wiem co robić z własnym życiem. - zapewniłam go, opuszczając lotnisko. Przy nich moja kultura i urok osobisty znika, ale to ich wina, nigdy nie dali mi powodu żebym użyła czegokolwiek z tego, bo gdzie. Usmarowana w oleju silnikowym czy może w smarze ?
- Uznajmy. - powiedział Theo. Uniosłam brwi, patrząc na niego i naprawdę zastanawiam się nad tym, czy mu nie walnąć. Żyjąc z dwoma, starszymi braćmi nauczyłam się być taka jak oni. - Nie patrz tak na mnie bo nie będziesz miała gdzie spać. - polecił. Od kiedy ja śpię u niego ?
- Mam remont na chacie i sam siedzę u niego. - westchnął najstarszy, co spowodowało powtórzenie jego reakcji przeze mnie.
- A mój pokój dalej jest moim pokojem? - zapytałam, błagając go w myślach aby nie przerobił go w jakiś burdel.
- Nawet z takim samym syfem jaki zostawiłaś. - uśmiechnął się głupio, ale mimo to dobrze będzie wrócić do tego pokoju.
- A masz piwo ? - zadałam kolejne pytanie, przechylając lekko głowę.
- A mam. - odparł, a Ilai otworzył swój samochód.
- Nowy ? - zapytałam, marszcząc brwi.
- Nie, zmieniłem tylko zderzak, opony, felgi, fotele w środku, dodałem kilka rzeczy z wyposażenia, no, kolor też. - powiedział, machając kluczykiem. Pokiwałam lekko głową i wsiadłam jako pierwsza do środka, zajmując miejsce z przodu przed tym jakby zrobił to Theo.
- W domu mam obiad. - poinformował mnie Theo, wsiadając bez marudzenia na tył. Chyba serio musiał się za mną stęsknić, ale że aż daje mi usiąść z przodu ? I to bez słowa ?
- Świetnie bo jestem strasznie głodna. Wylecieliśmy w nocy, a w samolocie nie wzięliśmy nic do jedzenia. - westchnęłam, zapinając pas.
- A kiedy chcesz wrócić do siebie? - zapytał Ilai, wyjeżdżając z lotniska. Spojrzałam na niego w ciszy i wzruszyłam ramionami, nie wiedząc co dalej. Miałam ambitny plan, ale chyba nie wypali.
- Chce dać sobie jeszcze chwilę przed zmierzeniem z rodzicami, miałam na tyle miły wypad, że nie chce aby psuli mi tego w minute. - przyznałam, wyjmując telefon. - Ale do Casey'a i Chloe napisze jak dojedziemy, to rodzice w wersji ulgowej. - zapewniłam, na co cicho parsknął śmiechem.
- Casey dzwonił do mnie dwadzieścia razy, Chloe siedemnaście, przyszli dwa razy i denerwowali się za dziesięciu. - powiedział Theo, wychylając nie między fotelami.
- Uwierz, nigdy nie miałeś tyle nieodebranych co ja aktualnie. - mruknęłam, podając mu mój telefon z połączeniami.
- Woah, musiałaś mieć dobry wibrator. - parsknął, na co przewróciłam oczami, zabierając swój telefon. - Wyluzuj, rodzice są zdesperowani, zadzwonili nawet do nas. Pewnie będą skakali ze szczęścia bo ich dziecko wróciło. - przewrócił oczami. Westchnęłam cicho i oparłam głowę o szybę, patrząc na znajome budynki. Co jak co, ale dobrze wrócić do domu.
- Co cię tak zmęczyło, że uciekłaś ? - zapytał Ilai, patrząc na mnie.
- Wszystko, ciągłe najazdy rodziców, niewdzięczna praca, zero prywatności i ci cholerni ludzie. Niby znajomi, a same szczury. Tylko bawiły się na mój koszt. - pokręciłam lekko głową, właśnie zdając sobie sprawę z tego jaką idiotką byłam. - I w końcu poznałam Nicholasa, trochę rozjaśnił mi ekran i polepszył ten wyjazd. Nie byłam sama, zostałam kilka dni dłużej i mogłam cieszyć się zajebistym towarzystwem. - dodałam z większym entuzjazmem.
- Jak ty żeś go poznała ? - zapytał Theo, prawie wpychając się na przednie fotele.
- W samolocie, a później spotkaliśmy się w restauracji i tak jakoś wyszło. - uśmiechnęłam się lekko, patrząc na niego.
- Pojechała spędzić czas sama, a wróciła z facetem. Logika naszej siostry. - prychnął młodszy z braci, a ja właśnie zauważyłam jedną rzecz. Gdy rozmawiamy między sobą nasze brytyjskie akcenty są tak bardzo wyczuwalne, a od dzieciaka rodzice starali się je z nas wytępić, ale cóż. My pamiętamy skąd jesteśmy i jakie są nasze korzenie, a swoboda między nami nie zmusza nas do chowania akcentu.
- Chociaż trochę skorzystałam z Seattle, świetne miejsce. - przyznałam, uśmiechając się lekko.
- Wole Los Angeles. - mruknął najstarszy, skręcając na strzeżone osiedle. Mężczyzna od razu otworzył nam bramki i wjechaliśmy, jadąc na stałe miejsce parkingowe Theo, który mieszka w tym samym bloku, ale piętro niżej. Chociaż ma stałą kontrole nad remontem.
- No to co, idziemy rozwalić się na kanapie ? - zapytał Theo, opuszczając auto, a my razem z nim. Gdy ja z Ilai'em już ruszyłam do klatki, Theo wziął moją walizkę i poszedł za nami. - Jakiś film, piwo i popcorn? - zapytał, dorównując nam kroku.
- Mi się podoba. - przyznałam, kiwając lekko głową. Theo objął mnie ramieniem i wszedł ze mną do klatki, a za nami Ilai. Wcisnęłam przycisk windy i wsiadłam do niej, czekając na braci, którzy za bardzo się nie śpieszą.
- Jak wrócisz zadzwoń do tych natrętów. - mruknął Ilai, przeglądając coś na telefonie.
- Mowa o rodzicach czy Casey'u i Chloe? - zapytałam, naprawdę nie wiedząc o kogo chodzi. Na obie pary ma świetne nazwy.
- Tych drugich, rodzice dali sobie spokój po godzinie. - mruknął, zawzięcie pisząc coś na telefonie. - Mamy dwa auta do zrobienia. - powiedział po chwili, a ja dobrze wiem, że słowa są skierowane do Theo.
- Czemu Cheese z ekipą się tym nie zajmą ? - zapytał, marszcząc brwi.
- Bo to nasze zlecenie, nie znają się na silnikach od Porsche. - westchnął, chowają telefon.
- Zatem z chęcią zajrzę pod maskę. - uśmiechnął się jak wariat, opuszczając windę i od razu podszedł do drzwi, otwierając je kluczem. Jako pierwsza weszłam do środka i nie zwlekając poszłam do salonu, znajdując sobie idealne miejsce na kanapie.
- Ja sobie włączę film, a nie spalenie popcornu leży po waszej stronie. - powiedziałam, biorąc pilot ze stolika kawowego. Włączyłam telewizor, a po nim od razu Netflixa, gdzie zaczęłam szukać czegoś sensownego, chociaż trochę brakuje mi Nicholasa obok, przez ostatnie dni był ze mną wszędzie, a teraz go nie ma i cholera. Brakuje mi tego faceta.
- Znalazłaś coś ciekawego ? - zapytał Ilai, siadając obok mnie. Pomrugałam kilka razy, wracając do świata żywych.
- Um, nie. - mruknęłam i wróciłam do przeglądania propozycji filmowych.
- Włącz to. - polecił, gdy przewinęła się jakaś komedia. Kiwnęłam głową i włączyłam film, ale zapauzowałam, czekając na ostatniego członka mojej rodziny.
- Co oglądamy ? - zapytał Theo, siadając obok mnie i położył popcorn na moje kolana, zabierając mi pilota. Wznowił odtwarzanie filmu i chwycił drugi pilocik, na którym zsunął rolety aby było przyjemnie ciemno. - Powiedz coś więcej o tym Nicholasie. - szepnął, szturchając mnie lekko ramieniem.
- Całuje jak jebany Bóg. - odparłam równie cicho, przez co spojrzał na mnie w szoku.
- Ty ? Ty dałaś się w tak krótkim czasie, aż cieżko uwierzyć. - parsknął cicho, za co dostał ramieniem.
- Ale nie dałaś za dużo? - zapytał Ilai, przechylając się w naszą stronę.
- Spokojnie, nie biorę z was przykładu. - zapewniłam, za co dostałam od obu na raz. Auć.
- Zaraz będziesz spała na ziemi. - mruknął Theo, pakując sobie do buzi popcorn.
- Zapewne. - sarknęłam, biorąc trochę popcornu i wsadziłam go sobie do buzi. - Wróćmy do filmu. - poleciłam, juz zamykając się na dobre. Co mieli wiedzieć wiedzą, a reszty sama się muszę dowiedzieć.

CZYTASZ
Danger
RomancePoznałam go przypadkiem, uciekając od codzienności, szukałam samotności, a nie mężczyzny, ale wyleciałam sama i wróciłam z nim. Myślałam, że go znam, prawda okazała się inna, ale czy napewno gorsza ?