27.

570 10 0
                                    

Otworzyłam oczy i spojrzałam w bok, szukając wzrokiem Nicka, co szybko się stało. Leżał obok mnie, przykryty do połowy kołdrą. Przysunęłam się bliżej niego i wtuliłam w jego ciało, kładąc głowę na jego klatce piersiowej. Położył dłoń na moich plecach, zaczynając jeździć opuszkami palców wzdłuż nich, sygnalizując że on też już nie śpi.

- Już nie śpisz ? - zapytał, obracając głowę w bok żeby dobrze mnie widzieć. Pokręciłam głową i wtuliłam się bardziej w jego ciało, przerzucając nogę przez jego pas. - A jak się czujesz ? - zadał kolejne pytanie. Westchnęłam cicho, sama się nad tym zastanawiając, nie jest najlepiej, ale nie chce go tym obarczać, nie chce być problemem.
- Lepiej. - skłamałam, kładąc dłoń na jego brzuchu i zaczęłam jeździć czubkiem paznokcia po liniach tatuaży. - Zamówimy coś do jedzenia ? - zapytałam, chcąc odgonić ten temat.
- A na co masz ochotę ? - zapytał, przez co podniosłam się na przedramieniu i spojrzałam na niego.
- Może tosty z jajecznicą? - zaproponowałam, na co pokiwał powoli głową. - Chyba że wolisz na słodko. - dodałam.
- Na słodko powiadasz ? - uniósł kącik ust i pochylił się, łącząc nasze usta. Uśmiechnęłam się lekko i podsunęłam wyżej, znajdując się w wygodniejsze pozycji. - Mm, wole na słono. - mruknął, odsuwając się na kawałek.
- Jak sobie pan życzy. - powiedziałam, siadając prosto i sięgnęłam po telefon, który leży na szafce nocnej. - Wybór restauracji należy do mnie. - stwierdziłam, szukając w swoim telefonie numeru do mojej ulubionej knajpy. Gdy go znalazłam przyłożyłam telefon do ucha i czekałam aż odbiorą, w głowie mając już numery dań w menu. - Dzień dobry, chciałabym zamówić dania numer siedem, dwanaście, trzydzieści i trzydzieści trzy, a do tego jedno latte i jedna duża kawa. - złożyłam zamówienie, opierając się o ramie Nicholasa. Podałam jeszcze adres i zostałam zostawiona z wiadomością, że jedzenie będzie do pół godziny.
- I co zamówiłaś ? - zapytał, bo pewnie numery nic mu nie mówią, ale co się dziwić.
- Kanapki z awokado, pomidorem i takimi tam, bajgle z serkiem i rzodkiewką, kanapkę z szynką, topionym serem, pomidorem i sałatą, a do tego frytki i owsiankę ze świeżymi owocami. - wymieniłam, na co uniósł brwi, kiwając lekko głową.
- Brzmi dobrze. - stwierdził, całując mnie w usta. - I mamy wolne pół godziny. - dodał, co spowodowało mały uśmiech na mojej twarzy. - Co ty na kąpiel ? - zaproponował, przejeżdżając opuszkami palców po mojej ręce.
- Bardzo chętnie. - powiedziałam i wstałam z miejsca, ruszając od razu do łazienki, gdzie jest wielka i bardzo wygodna wanna z hydromasażem. - Puszczę wodę. - dodałam i pochyliłam się nad wanną, odkręcając kurki. Dolałam płynu do kąpieli i odłożyłam go na miejsce, prostując się, ale moje plecy uderzyły o coś twardego, przez co obróciłam się w drugą stronę, widząc Nicholas'a. - W czymś pomóc ? - zapytałam, kładąc dłonie na jego pasie.
- Nie, czy nie mogę już popatrzeć jak się wypinasz ? - uniósł brew, sunąc opuszkami palców po mojej talii. Uśmiechnęłam się lekko i uniosłam się na palcach, składając krótki pocałunek na jego ustach. Puścił mi oczko i odsunął się, zaczynając rozbierać. Zrobiłam to samo, rzucając swoje rzeczy na pralkę, a że nie było ich za wiele, weszłam do wanny, gdzie dalej nie było zbyt dużo wody, ale to kwestia czasu. Nick wszedł do wanny, siadając za mną i objął mnie ramionami, składając pocałunek na moim ramieniu. Oparłam się o jego tors, przymykając powieki bo to jest naprawdę przyjemne. - Ciekawe kto pójdzie po jedzenie. - mruknął, a ja dopiero sobie przypomniałam, że zamówiłam śniadanie.
- Zdecydowanie ty. - stwierdziłam, splatając nasze dłonie. - Owiniesz się tylko ręcznikiem i lecisz, nie otrzymując od dostawcy spojrzeń, którymi zdejmuje z ciebie ten ręcznik. - dodałam, przez co pochylił się, patrząc na mnie.
- A co, zdarzyło ci się ? - zapytał, na co pokiwałam głową.
- Dostawca był szybciej i musiałam wybiec spod prysznica. - wyjaśniłam, na co parsknął śmiechem. - Nie śmiej się, byłam sama w domu i naprawdę myślałam, że zaraz mi wtargnie do środka. - powiedziałam, kręcąc głową.
- Już nie mieszkasz sama. - stwierdził, przez co obróciłam się w jego stronę, podwijając nogi żeby być bliżej. Uśmiechnęłam się lekko i położyłam dłoń na jego policzku, delikatnie go gładząc.
- Ale za niedługo zapewne będę. Jeśli uda mi się kupić to mieszkanie. - przypomniałam, na co lekko się skrzywił.
- I tak kilka pięter niżej, w razie potrzeby krzykniesz. - uniósł brew, na co parsknęłam śmiechem, kiwając głową. Szczerze mówiąc, uwielbiam z nim mieszkać, budzić się codziennie rano obok niego, jeść wspólne posiłki i spędzać czas na rozmowie, a mieszkając sama, otacza mnie samotność, poranki są żmudne i smutne, a wieczory jeszcze gorsze, ale wiem że to dobre rozwiązanie, znaliśmy się tak naprawdę chwile gdy się tu wprowadziłam na kilka dni, a zostałam kilka, długich tygodni.
- Jutro pogrzeb taty. - przyznałam, zerkając na niego. Westchnął cicho i pokiwał głową, kładąc dłonie na moich udach.
- Będę cały czas obok. - obiecał, nie zdając sobie sprawy jak wiele to dla mnie znaczy. Jego bliskość i ogromne pokłady wsparcia, każdy mógłby się zastanawiać jak ja w ogóle mogę tak myśleć i jak mogę go kochać, patrząc na to czym się zajmuje i faktem, że zabija ludzi, ale i tak go kocham, znam go dobrze, nie tylko powierzchnie, jaką każdy widzi. Kocham każdy element jego osobowości i charakteru, to jak na mnie patrzy, jak się śmieje i mówi. Jest moim ideałem.
- Będziemy musieli pojechać szybciej. - mruknęłam, patrząc na jego dłonie. - Nie chce tam jechać. - westchnęłam, przecierając twarz dłońmi. - Nie chce słuchać tych pustych kondolencji i samych dobrych słów o tacie bo nie był najlepszą osobą. - mówiłam, chcąc to z siebie wyrzuć. - Zawsze traktował innych z góry, nawet nas, a zwłaszcza chłopaków. Wiem, że nas kochał, ale nie umiał tego pokazać. - zagryzłam wargę, starając się nie popłakać. Już nigdy nie będę miała szansy żeby mu cokolwiek powiedzieć, spróbować naprawić naszą relacje czy chociażby usiąść z nim i wypić kawę. - Wiesz, nie był jak każdy tata, który zrobi wszystko dla córki, nigdy nie chciał przyjść na przyjęcie z herbatą w moim pokoju, nie chciał zabrać mnie do wesołego miasteczka, ale to nie on powinien umrzeć, może zabrzmię jak ktoś zły, ale to matka powinna być na jego miejscu. - powiedziałam, nie żałując swoich słów.
- To dalej twoja matka. - przypomniał, na co kiwnęłam głową.
- Matka, która chce sądzić się ze mną i braćmi o firmę taty, zabrać nam wszystko, co nam zostawił. Zajmę się tym zaraz po pogrzebie, pojadę do notariusza, sprawdzę testament, może jest, nie dam go podważyć. - zapewniłam, podnosząc na niego swój wzrok. - Nie będzie więcej marnowała pieniędzy taty. - pokręciłam głową, czując żal do tej kobiety. - Nawet jeśli nie chce tej firmy, wolę ją sprzedać niż dać jej ją zniszczyć. - pokręciłam głową. Nie wierze, że robi nam to nasza własna matka.
- Skupiasz się na złości do mamy, nie rób tego. - poprosił, przez co zmarszczyłam brwi, nie rozumiejąc o co mu chodzi. - Ostatnio przeszłaś wiele, a skupienie się na złości ci nie pomoże, będzie cię niszczyło. - wyjaśnił, ale pokręciłam głową.
- Czeka mnie rozprawa w sprawie spadku, chwile po śmierci taty, pozwała mnie własna matka, wole być na nią zła niż płakać nad własnym losem. - powiedziałam, na co z westchnieniem pokiwał głową.
- Zdaje sobie z tego sprawę i nawet nie zamierzam udawać, że wiem co czujesz, ale spróbuj skupić się na czymś, co nie będzie autodestrukcją. - przyznał. Pokiwałam lekko głową, rozumiejąc go ale muszę przygotować się na wszystko. Nie wiem co ona wyciągnie na światło dzienne, ale muszę być na to gotowa.
- Nie znasz mojej matki i tego jak umie zawalczyć o pieniądze, które nie są jej. - wymusiłam uśmiech, klepiąc go lekko po ramieniu, a w tym samym czasie rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi. - Lepiej idź po jedzenie. - poleciłam, odsuwając się na kawałek. Z westchnieniem wstał i wziął ręcznik, przewieszając go sobie przez pas. Patrzyłam na mokre plamy, które za sobą zostawią, wiedząc że nie mam zamiaru ich wycierać. Obróciłam się w stronę kranu i zakręciłam wodę, nie chcąc żeby się wylała. Słyszałam dźwięk zamykanych drzwi, co świadczy o tym, że idzie już z jedzeniem.
- Teraz czas na przyjemniejszy temat, śniadanie. - powiedział, wchodząc do łazienki. Zrzucił ręcznik i wszedł do wanny, trzymając jedzenie w górze. Zanim usiadł pochylił się i wziął mały stolik, który tu jest i położył na nim jedzenie, w końcu siadając, przez co poziom wody znacznie się podniósł. - Co chcesz ? - zapytał, otwierając torbę.
- Bajgla. - odpowiedziałam, a po chwili podał mi moje śniadanie. Odpakowałam bajgla i wzięłam gryza, mając ochotę jęknąć. - Zapomniałam już jakie to jest dobre. - przyznałam, na co uśmiechnął się i wystawił dłoń w moją stronę, ścierając mi coś z policzka.
- A ja zapomniałem już, że jak jesz brudzisz się jak dziecko - powiedział, na co sama się uśmiechnęłam bo to całkowita prawda.
- Chociaż mam z tego radość jak dziecko. - wzruszyłam ramieniem, opierając się o bok wanny. - Mm, mój telefon dzwoni. - mruknęłam z pełną buzią, zakrywając usta dłonią i podniosłam się na ramieniu, chcąc już iść po telefon.
- Zignoruj, jutro będziesz miała ciężki dzień, a ostatnie dni siedziałaś na telefonie, załatwiając sprawy związane z pogrzebem. Nic się nie stanie jeśli nie oddzwonisz. - polecił, na co pokiwałam głową, ponownie siadając w wannie. - Masz kawę, wypij ją na spokojnie i skup się na sobie. - dodał, podając mi papierowy kubek. Wzięłam go z lekkim uśmiechem i pociągnęłam łyk, patrząc za okno. Widać stąd całe miasto, którego widok mnie uspokaja. Wszystko wygląda idealnie, wysokie budynki, pasujące do siebie z tymi niższymi, osiedla domków, gdzie panuje spokój i harmonia, ale kilkaset metrów dalej w centrum miasta nigdy nie ma spokoju, dwie tak różne okolice, żyjące w idealnej symbiozie.
- Myślałeś kiedyś żeby przeprowadzić się do domu? Na jakieś spokojne, rodzinne osiedle ? - zapytałam, przenosząc swoje spojrzenie na niego. Uniósł brwi, lekko wydymając usta i powoli pokręcił głową.
- Widzisz mnie wśród tych rodzinek ? - przechylił głowę w bok, lekko unosząc ramiona pokryte tuszem.
- Widzę przerażone spojrzenia starych pań. - przyznałam, na co ze śmiechem pokiwał głową. - Byłbyś sensacją. - stwierdziłam, wgryzając się w bajgla.
- Wole miasto, wiecznie tętniące życiem i nigdzie nie mam płaczących i biegających dzieci, które tylko czekają żeby cię denerwować. - przyznał, krzywiąc się lekko.
- Dzieci nie wiążą się z twoimi planami na życie ? - zapytałam, a moje zainteresowanie wzrosło.
- Jak narazie nie, lubię mój życiowy chaos i to jak wszystko wygląda, dzieci tylko by namieszały. - stwierdził, na co delikatnie pokiwałam głową. - A ty? - zapytał, na co wzruszyłam ramionami.
- Nie miałam dobrego przykładu w rodzicach i chyba właśnie przez to nie czuje potrzeby żeby mieć dzieci, nie umiałabym ich kochać tak, jak na to zasługują, sama tego nie odczułam więc jak mam przekazać to komuś ? - odpowiedziałam, na co tylko się delikatnie uśmiechnął, biorąc łyk kawy. - Co ? - pokręciłam głową, nie rozumiejąc o co mu chodzi.
- Właśnie dlatego byłabyś dobrą matką, sama obawa, że nie dałabyś mu należytej miłości pokazuje, że kochałabyś je całą sobą i zrobiła wszystko żeby miało lepsze dzieciństwo niż ty. - stwierdził, chociaż ja nie jestem taka pewna. Naprawdę nie planuje dzieci, chce żyć swoim życiem, co i tak marnie mi wychodzi, a co dopiero czyimś.
- Wątpię, raczej wolałabym nie zostawać rodzicem. - przyznałam, biorąc łyk kawy. - Skupić się na karierze i sobie, ale kto wie co życie mi zaserwuje. - wzruszyłam ramionami, opierając dłoń z kubkiem na oparciu wanny.
- Takie wyjście też jest dobre. - powiedział, na co kiwnęłam głową. - Mamy psa, jest jak trójka dzieci w jednym. - dodał, przez co parsknęłam śmiechem, zawieszając głowę.
- Zdecydowanie. - poparłam, patrząc na niego z małym uśmiechem. Czasami wydaje mi się niemożliwe to, jak bardzo go kocham. - Ale teraz muszę już odebrać. - dodałam, słysząc jak mój telefon dzwoni. Wychyliłam się i wzięłam go, odbierając połączenie. - Słucham? - zapytałam, biorąc łyk kawy. 
- Wiesz gdzie jest moja czarna koszula ? - usłyszałam głos Theo, przez co westchnęłam cicho, opierając głowę o kubek kawy. Przecież to on jest starszy i powinien wiedzieć o takich rzeczach, zwłaszcza że są jego.
- Musisz jechać kupić nową. - mruknęłam, słysząc jak ktoś znowu do mnie dzwoni. - Jedź do sklepu, a ja mam następne połączenie. - powiedziałam i przełączyłam na drugą rozmowę. - Słucham? - zapytałam po raz drugi, dalej siedząc w tej samej pozycji.
- Dzień dobry, z tej strony dom pogrzebowy, chcielibyśmy jedynie wiedzieć w co ubrań pani ojca. - powiedział mężczyzna, a ja miałam ochotę się rozłączyć i schować.
- Czarny garnitur z granatową koszulą. - odpowiedziałam, spoglądając na Nicholasa, który mi się przygląda.
- Dobrze, a jeśli chodzi o transport do grobu, pańska rodzina się tym zajmie czy osoby, które zostaną wynajęte ? - zapytał, na co uniosłam brwi. Zapomniałam o tym.
- Jeśli pan może to załatwić to bardzo bym prosiła. - przyznałam, zagryzając wargę.
- Oczywiście, żaden problem. - zapewnił, a jego miły ton naprawdę podnosi mnie na duchu.
- I jeśli chodzi o płatność, poprosiłabym o wycenę na mój numer telefonu razem z numerem konta, rozliczymy się jeszcze dzisiaj. - obiecałam, odkładając kubek kawy na stolik.
- Dobrze, życzę miłego dnia. - powiedział, co jest miłe.
- Dziękuje, wzajemnie. - odpowiedziałam i się rozłączyłam, kładąc telefon obok kawy. - I to byłoby na tyle ze spokojnego poranka. - westchnęłam, opierając się plecami o wannę za mną.
- Było miło przez jakieś pół godziny. - przyznał, kładąc dłonie na moich łydkach.
- Tak, chociaż tyle. - mruknęłam, zerkając na telefon, gdzie co chwila przychodzi jakaś wiadomość, w większości od rodziny, wszyscy wysyłali kondolencje, a większości z tych osób nie znam ani nigdy nie widziałam więc po co to wszystko ?
- Przejdę się z psem. - stwierdził i wstał z miejsca, biorąc ręcznik. Zrobiłam to samo i wzięłam od niego materiał, owijając go dookoła ciała. Wyjęłam kurek z wanny i wyszłam z łazienki, biorąc jedynie swój telefon, ale nie zdążyłam dotrzeć do sypialni, a już dzwonił.
- Co jest Masy ? - zapytałam, siadając na oparciu kanapy.
- Wiem, że masz jutro pogrzeb taty, ale mamy mały problem, znaczy, jak odpowiesz będzie super. - powiedziała, na co zmarszczyłam brwi. Jaki problem?
- No ? - zapytałam, patrząc jak Nick zakłada na siebie ubrania.
- Mamy trupa, nasz balistyk nie jest pewny który strzał był pierwszy, koroner też nie jest w stanie tego stwierdzić, przez co nie wiemy który był śmiertelny bo oba są bardzo blisko i podobne. - wyjaśniła, na co westchnęłam. Jeszcze tylko dwa dni i sama będę to oglądała.
- Wyślij mi zdjęcie. - poleciłam, a po dosłownie chwili mój telefon zawibrował. Dałam ją na głośnik i spojrzałam na zdjęcie, przybliżając je. - Naucz się robić zdjęcia. - mruknęłam, oglądając rany postrzałowe. - To niżej było pierwsze, wydaje mi się że nawet kilkadziesiąt minut, przez co wykrwawiał się, o ile się nie mylę ta kula musnęła aortę, a druga ją przebiła, przez co idąc tym tokiem rozumowania, drugi strzał, ten wyżej był śmiertelny. - przyznałam, oglądając dokładnie zdjęcie.
- Świetnie, dzięki wielkie. - powiedziała i się rozłączyła. Odłożyłam telefon i zsunęłam się na kanapę, kładąc się płasko. Jest dopiero trzynasta, a ja czuje się jakby była conajmniej pierwsza w nocy, nie mam kompletnie na nic siły, a myśl że czeka mnie jeszcze wiele telefonów dzisiaj sprawia, że mam ochotę wyłączyć urządzenie, ale nie mogę. Dzisiaj będzie dzwonił mój prawnik z ustaleniami w sprawie testamentu i podziału firmy. To jest chore, po prostu chore. Dopiero co odszedł tata, a już dzieje się takie coś, z samego szacunku do wielu lat małżeństwa, moja matka powinna się wstrzymać, a nie od samego dnia jego śmierci siedzieć u prawnika.
- Szaleństwo. - burknęłam, podnosząc się z miejsca i ruszyłam do sypialni żeby w końcu się ubrać. Powoli przymierzyłam schody i weszłam do sypialni, biorąc z łóżka bluzę Nick'a i zarzuciłam ją na siebie, wzięłam z szafy dół bielizny i ją założyłam, szukając swojego telefonu, który gdzieś rzuciłam. Znalazłam go na łóżku i wzięłam, chowając do kieszeni bluzy. Powoli wyszłam z sypialni, idąc schodami z powrotem na dół i usiadłam na kanapie, włączając film żeby mieć jakieś zajęcie puki Nicholas nie wróci, a pewnie stanie się to za chwile, ale to dobrze, nie chce siedzieć sama. Lepiej znosi się te wszystkie telefony i nieprzyjemne sprawy z nim u boku.

DangerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz