25.

577 14 0
                                    

- Dzień dobry. - usłyszałam za sobą zaspany głos Nicka, przez co obróciłam się w jego stronę, uśmiechając lekko. - Co ty robisz ? - zapytał, przesuwając się na moją stronę łóżka i wyciągnął dłoń w moim kierunku, łapiąc mnie za talie. - I to nago. - mruknął, całując mnie w biodro.
- Czekam na połączenie z krematorium. Mieli dzwonić pół godziny temu. - odpowiedziałam, przez co zmarszczył brwi i spojrzał na zegarek. - Wiem, jest dziewiąta rano. - westchnęłam, siadając na łóżku, a on objął mnie w biodrach, dalej leżąc.
- Nie lepiej jeszcze poleżeć i spędzić czas znacznie milej ? - zapytał, sunąc dłonią od kolana w stronę biodra.
- Muszę załatwić to jak najszybciej bo przyspieszyłam rozpoczęcie pracy. - powiedziałam, na co westchnął przeciągle, kładąc się płasko na plecach.
- O ile ? - zapytał, a po jego tonie wnioskuje że nie jest zadowolony, ale to jest dla mnie najlepsze. Powrót do pracy i zajęcie tym moich myśli.
- Za pięć dni więc mamy jeszcze trochę czasu dla siebie. - odparłam, na co tylko kiwnął głową i wziął telefon, chciałam załagodzić sytuacje, ale mój telefon się rozdzwonił, a to naprawdę nie może czekać.
- Dzień dobry, pani Kayllen Bringleton? - zapytał mężczyzna z krematorium, który w końcu zadzwonił.
- Tak, dzwoniłam do pana w związku z moim ojcem. - powiedziałam, na co tylko mruknął coś, przemieszczając się w nieznanym mi kierunku.
- Jameson Bringleton ? - zapytał.
- Tak. - mruknęłam, odchylając głowę do tyłu bo właśnie daje ciało taty do palenia. Czuje tak okropny żal do tej sytuacji.
- Pański ojciec już do nas dotarł, pojutrze będzie można odebrać urnę, którą musi pani wybrać w naszym katalogu lub dostarczyć. Jest możliwość wykupienia urny zastępczej, do czasu aż właściwa nie dotrze. - poinformował mnie, przez co zagryzłam wargę, spoglądając za okno.
- Mój brat przyjedzie po urnę, niech on wybierze coś na miejscu. - stwierdziłam bo czy to ważne jaka jest urna ? Będzie pod ziemią już do końca, tata już tam zostanie, nie będzie go tutaj. Żadna urna się teraz nie liczy. - Jeśli to wszystko, to dziękuje i do usłyszenia. - powiedziałam i szybko się rozłączyłam, wybierając numer do kwiaciarni. Przyłożyłam telefon do ucha i czekałam aż ktoś odbierze.
- Kwiaciarnia dolores, w czym mogę pomóc ? - powiedziała kobieta z kwiaciarni.
- Dzień dobry, chciałabym zamówić cały zestaw kwiatów na pogrzeb, wieńce, wiązanki i wszystko co potrzeba. - wyrzuciłam z siebie jak z procy, przez co usłyszałam ciszę.
- Jak dużo ma być tych kwiatów i jaki rodzaj? - zapytała, ale tego nie przemyślałam. On nienawidził kwiatów.
- Żeby zapełnić kościół, ale nie za wiele i może lilie ? - stwierdziłam, spoglądając na Nicka, który przeniósł się już na laptopa i stąd mogę dostrzec, że siedzi w papierach hotelu. - A są czarne lilie ? - zapytałam, marszcząc brwi.
- Owszem, posiadamy takie. - odpowiedziała.
- Zatem czarne lilie, pogrzeb jest za cztery dni, zdąży pani ? - zapytałam, myśląc co jeszcze muszę załatwić lub upewnić się, że bracia to zrobili. Kościół załatwiają oni, a razem z tym pastora, gośćmi także się zajmą bo ja nawet nie mam ochoty dzwonić do sępów.
- Tak, zdążę. - powiedziała pewnie i będę trzymała ją za słowo.
- Zatem dziękuje i do zobaczenia. - skwitowałam i się rozłączyłam, kładą telefon na stoliku nocnym.
- W końcu skończyłaś ? - zapytał, a ja pokiwałam głową i przysunęłam do niego, kładąc głowę na jego klatce piersiowej.
- Kocham cię. - szepnęłam, całując jego usta. Uśmiechnął się lekko i pogłębił pocałunek, przenosząc dłoń na moje plecy. - Co robisz ? - zapytałam, odsuwając się kawałek.
- Rachunkowość, nuda. - stwierdził, zamykając laptopa i odłożył go na bok, obejmując mnie obiema rękami. - Idziemy zrobić coś na śniadanie ? - zapytał, na co pokiwałam głową bo wypadałoby coś zjeść.
- A wyjdziesz z psem jak zjemy ? - poprosiłam, podnosząc się na przedramionach. Bez słowa kiwnął głową i objął mnie mocno, wzdychając cicho. - Co, dalej zmęczony ? - zapytałam, całując go w głowę.
- Próbuje zebrać się żeby wstać, zjeść i iść pobiegać. - burknął w moje piersi, co rozjaśniło wszystko. Dzisiaj idzie biegać, a Diablo to znakomity towarzysz do biegania i dobrze to na niego wpłynie. - A jak sprawa mieszkania ? - zapytał, przypominając mi że przecież złożyłam papiery, jestem jedną z kandydatek do mieszkania. Tak, jest lista, nie tylko ja je chce.
- Zero odzewu, ale narazie muszę zająć się do końca pogrzebem, upewnić że chłopcy zrobili o co prosiłam i zadzwonić do kościoła i księdza. - powiedziałam, przez co podniósł się z mojego ciała i spojrzał na mnie, wzdychając cicho.
- Wiesz, że nie musisz robić tego sama, masz nas. - przypomniał, ale chce zrobić to sama. Wtedy będę miała pewność, że wszystko pójdzie tak, jak chciałam.
- Wiem. - mruknęłam i położyłam się płasko na poduszkach. Spojrzałam na Nicka, który mi się przygląda i naprawdę nie chce żeby się martwił. Muszę pogodzić się z tym, co się stało, taka kolej rzeczy, mogła przyjść trochę późnej, ale to było nieuniknione. - Chcesz jeszcze robić jakieś tatuaże ? - zapytałam, patrząc na jego ciało. Na rękach nie ma ani centymetra, tak jak i na plecach, ale kawałek brzucha ma wolny, a mógłby zrobić coś, co fajnie połączy tatuaż na szyi z resztą ciała.
- Nie wiem, jak narazie nie, a co ? Coś się nie podoba ? - zapytał, podnosząc się do siadu i spojrzał na mnie.
- Jestem po prostu ciekawa bo dziwnie wygląda jak masz taki pusty brzuch, obojczyki i większość nóg. - przyznałam, na co pokręcił głową, łapiąc mnie za dłoń, którą splótł razem z moją.
- Może to ciebie powinienem zabrać do studia tatuażu ? - zapytał, na co chętnie bym się zgodziła bo uwielbiam jak wyglądają tatuaże na ciele, ale nie wiem czy mi pasowałoby coś widocznego.
- A co, wolisz kobiety z tatuażami ? - zapytałam w zamian, podnosząc się do pozycji siedzącej żeby być z nim na równi, a przynamniej żeby dobrze go widzieć.
- Nie narzekam jeśli posiada. - przeciągnął, przechylając lekko głowę.
- Lubisz kobiety z tatuażami. - stwierdziłam, widząc jego minę. Uniósł kącik ust i zaśmiał się cicho, spuszczając głowę. - Nie będę robiła sobie tatuaży ze względu na ciebie, to numer jeden. - powiedziałam, podnosząc się na kolana i objęłam go ramionami w szyi. - A dla siebie. - szepnęłam, całując go krótko w usta.
- Czyli plan wejdzie w życie ? - zapytał, unosząc brew. Wzruszyłam ramionami bo zwykle nie lubię na coś czekać, a nie chciałabym się rozmyślić lub zmieniać wzór.
- Może jak na jakiś wakacjach znajdzie się studio lub po prostu wejdę i zrobię coś spontanicznie. - rzuciłam, uśmiechając się lekko. Przy nim nawet zły moment potrafi zmienić się w znakomity dzień. Kocham to, tak jak cholernie kocham jego. Nigdy czegoś takiego nie czułam do nikogo i poznanie go tamtego dnia, gdy starałam się uciec od ludzi było jedną z najlepszych rzeczy na świecie. Razem z poznaniem jego, odkryłam siebie i tak naprawdę zdobyłam nową rodzine, którą są Nick z Diablo, ale i Emilio. Co by nie mówić, jak bardzo irytujemy siebie nawzajem, wiem że mogę na niego liczyć i mam nadzieje, że on też to wie.
- Nad czym tak myślisz ? - zapytał, kładąc dłonie na moich biodrach. Uśmiechnęłam się lekko i pocałowałam go w usta, przenosząc dłoń na jego policzek.
- Nad tym jak poznanie ciebie mi pomogło. - powiedziałam, uśmiechając się lekko.
- Tak ci pomogło, że skończyłaś z kulką w brzuchu. - westchnął niezbyt zadowolony, dotykając kciukiem blizny, która nie ukrywam, nie wygląda najlepiej, ale jaka blizna dobrze wygląda, zwłaszcza po postrzale.
- Ale chociaż dowiedziałam się co robisz. Tak to byś nigdy mi nie powiedział. - przyznałam, znajdując w tyn plus.
- Obiecaj mi, że nigdy więcej nie zrobisz czegoś tak głupiego. - szepnął, gładząc kciukiem mój policzek. Położyłam swoją dłoń na jego i uśmiechnęłam się lekko.
- Nie chce kolejnej dziury w ciele. - zapewniłam go, na co tylko pocałował mnie w usta. Oparłam swoje czoło o jego i przymknęłam powieki, zniżając się do niego jeszcze bardziej. - Jak niesamowicie cicho. - powiedziałam najciszej jak mogłam, nie chcąc zaburzać tej przyjemnej chwili, ale dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego, że od dawna mieliśmy na głowie gwar. On miał Emilio w domu, a ja braci i przyjaciół, a żadne z nich nie jest ciche. Oj nie, to nie byliby oni.
- Więc uciekaj z daleka od takich sytuacji. - mruknął i pocałował mnie w usta, podnosząc się z łóżka. Wyciągnęłam rękę w jego stronę żeby pomógł mi wstać, co zrobił, łapiąc mnie za talie i zamiast położyć na ziemi trzymał mnie, objęłam go ramionami i położyłam głowę na jego ramieniu, patrząc jak zbliżamy się do schodów. Sprawnie je pokonał i dotarł do kuchni, gdzie posadził mnie na blacie i oparł do drugi, naprzeciwko. - Na co masz ochotę ? - zapytał, ale chyba gorszego pytania nie mógł zadać.
- Nie wiem. - odpowiedziałam prosto, nawet nie siląc się na myślenie co bym zjadła bo mam nikły apetyt.
- No to tosty. - mruknął i otworzył szafkę, po czym wyjął z niej chleb tostowy.
- Zostajesz dzisiaj cały dzień w domu ? - zapytałam, opierając się dłońmi o blat za mną.
- Zostaje, a co chcesz się mnie pozbyć ? - obrócił się, patrząc na mnie z uniesioną brwią. Uśmiechnęłam się lekko i złożyłam pocałunek na jego ustach.
- Nie, dzisiaj nigdzie się nie ruszasz. - szepnęłam, kładąc dłoń na jego żuchwie i przyciągnęłam go bliżej, łącząc nasze usta po raz kolejny, ale tym razem na dłużej. Już chciałam zeskoczyć z blatu, ale usłyszałam telefon Nick'a, który rozdzwonił się na amen. Westchnęłam cicho i odsunęłam się od niego, dając mu w spokoju odebrać.
- Nie trafiony moment. - powiedział gdy tylko odebrał. Uśmiechnęłam się lekko i złapałam jego dłoń, patrząc na obrączkę, która dalej znajduje się na jego palcu. Czy to dziwne, że ja też ich nie zdjęłam? - Już dzwoniła się poskarżyć. - burknął, zerkając na mnie. - Nawet się nie waż, nie. - pokręcił głową, mówiąc naprawdę poważnym tonem, który rzadko słyszę z jego ust. Nie minęło wiele czasu, a się rozłączył i położył telefon na blacie obok mnie. - Moja siostra przyjedzie. - poinformował mnie, przez co ze zdziwienia moje brwi mimowolnie poleciały w górę.
- Kiedy ? - zapytałam, schodząc z blatu i stanęłam przed nim.
- Zaraz. - odparł, przez co ruszyłam w stronę sypialni bo chyba nie wypada poznawać gości nago. Weszłam na górę i wzięłam z ziemi bluzę Nick'a, którą tu zostawił i założyłam swoje spodenki. Chwyciłam jeszcze gumkę do włosów z szafki nocnej i związałam włosy, będąc już w powrotnej drodze na dół, gdzie Nick powinien robić jedzenie.
- To nie tosty. - zauważyłam, widząc jak stoi przy patelni, robiąc chyba jajecznicę.
- Będą grzanki z szynką, szparagami, jajecznicą i pomidorem. - powiedział, a mój brzuch zaczął domagać się jedzenia. Brzmi smakowicie i jestem pewna, że będzie dobre.
- Zrobię kawę. - mruknęłam, idąc do ekspresu. Chociaż na coś się przydam. Wzięłam kubek i wstawiłam pod ekspres, wciskając podwójne espresso, które Nick zawsze pije. Chciałam wyjąć już drugi kubek, ale usłyszałam że mój telefon dzwoni więc wróciłam szybko do sypialni i odebrałam w ostatniej chwili. - Tak? - zapytałam, ruszając powoli znowu na dół. Po co siłownia, skoro mam te schody.
- Kayllen, hej. - usłyszałam głos cioci, kuzynki taty.
- Cześć ciociu. - powiedziałam, idąc na balkon żeby zapalić bo naprawdę nie chciałam rozmawiać z rodziną, chłopcy mieli to zrobić, ja nie wytrzymam ciągłego słuchania kondolencji czy kłamstw, jakie wypłyną z ich ust.
- Tak mi przykro. - przyznała, przez co zagryzłam wargę, starając się nie rozkleić. Zaraz przecież będzie siostra Nicka, a już pewnie nie usłyszała zbyt wiele dobrego na mój temat. - Przylecę jutro z Rickiem i Laurą, spotkajmy się. - zaproponowała, co nie jest złym pomysłem.
- Chętnie ciociu, napisz mi kiedy już będziecie. - poprosiłam, opierając się o barierkę i spojrzałam na miasto, które tętni życiem. Jest jak zawsze, jakby nic się nie stało, ale wydarzyło się wiele i nic już nie jest takie samo.
- Napisze kochanie. - zapewniła mnie, przez co lekko się uśmiechnęłam. Większość miłych wspomnień z dzieciństwa ma w sobie ciocie, ale niestety widujemy ją bardzo rzadko, przez to że mieszka w Londynie.
- Muszę kończyć ciociu, ale jutro przyjdę z partnerem, może być ? - zapytałam, zerkając na Nicka, który stoi w drzwiach od balkonu.
- Chętnie go poznam, do zobaczenia. - skwitowała, przez co się rozłączyłam i złapałam telefon obiema dłońmi, wychylając je za balustradę, opierając się o nią całym ciałem.
- Gdzie jutro idziemy ? - zapytał, podchodząc do mnie i stanął za mną, obejmując mnie ramionami.
- Moja ciocia przylatuje na pogrzeb taty. To naprawdę dobra kobieta. - odparłam, na co pokiwał głową i pocałował mnie w tył głowy. Oparłam ją o jego bark i westchnęłam cicho, dalej patrząc na miasto.
- Fran zaraz będzie, zje z nami śniadanie. - mruknął, obejmując mnie mocniej. Pokiwałam lekko głową, dalej się nie odzywając bo nie mam po co, nie mam nic mądrego ani sensownego do powiedzenia więc się zamknę. - Ale chociaż wiesz, że załatwili osoby na pogrzeb. - stwierdził, z czym ma racje. Jeśli ciocia wie to i reszta osób, które powinny być.
- Po pogrzebie zaczynamy z załatwieniem spraw w związku ze spadkiem po tacie i z hotelami. - powiedziałam, nie wiedząc już nawet co z tym zrobić. - Myślisz, że sprzedaż hoteli ma sens ? - zapytałam, bo on się na tym zna, a ja nie wiem nic, a nic.
- Nie. - zaprzeczył, obracając mnie do siebie przodem i pociągnął na fotel, który jest obok. Usiadł pierwszy, a ja usiadłam mu na kolanach bokiem, obejmując go ramionami w szyi. Jestem ciekawa co chce powiedzieć bo Nick rzadko odpowiada jednym słowem. - To były lata pracy twojego taty, myśle że wolałby żeby hotele dalej funkcjonowały, a wiesz sama że to dobre hotele i mają zaufanych klientów, napewno woleliby aby dalej prowadził je ktoś z rodziny. - dokończył, ale ja nie jestem do tego przekonana. Wiem jak wiele pracy to wymaga i nie jestem na to gotowa, a do tego nie cierpię tego typu pracy. Wole gdy coś się dzieje, a w mojej profesji tak właśnie jest.
- Chcesz je ? - zapytałam, niewiele myśląc nad lepszym rozwiązaniem, napewno nic lepszego nie stanie się z tymi hotelami bo jeśli ja się nimi zajmę, upadną, Theo i Ilai nie chcą tego, a jeśli matka je przejmie to w jeden dzień znajdzie kupca. Nick dobrze by o nie zadbał i rozwinął.
- Kay, to jest sieć hoteli, a nie lizak. Nie przyjmę ich. - powiedział poważnie, patrząc na mnie. - Zastanów się nad tym, daj sobie ochłonąć i przygotuj na spotkania z matką w sądzie jeśli nie znajdą testamentu. - dodał, przez co do głowy wpadł mi pewien pomysł, a raczej przypomniałam sobie o jednej rzeczy.
- Tata wszystko, co ważne chował w jego biurze, w hotelu, mama nigdy tam nie chodziła i nie mogła nic znaleść. Pojadę tam. - zdecydowałam, chcąc wstać żeby przebrać spodnie, ale szatyn mi na to nie pozwolił, trzymając moje uda.
- Później, zjedzmy coś, poznasz Fran i nie pojedziesz sama, pójdę z tobą. - powiedział spokojnie, na co pokiwałam głową, zgadzając się z jego zdaniem. Nie mogę wybiec z mieszkania i jechać jak szaleniec do hotelu, gdzie zapewne sami bez taty mają zamieszkanie i do tego ja.
- Śniadanie gotowe ? - zapytałam, przecierając twarz dłonią. Krok pierwszy to posiłek, później już tylko poznać Fran i pojedziemy.
- W piekarniku, zaraz będzie gotowe, ale kawa czeka. - odpowiedział, na co tym razem wstałam z miejsca i ruszyłam do środka domu, słysząc jego kroki za sobą. Jak na kogoś tak dużego chodzi niesamowicie cicho. Doszliśmy do wyspy kuchennej i usiedliśmy przy niej, a raczej ja bo Nick podszedł do blatu i wziął dwa kubki kawy, które na niej stały. Podał mi moją i w końcu usiadł obok mnie, opierając się wygodnie o krzesło, ale nie trwało to długo bo jego telefon oznajmił, że ktoś wysłał do niego SMS'a. Pochylił się i wziął urządzenie, patrząc kto napisał, ale ja czekałam aż sam mi powie o co chodzi.
- Muszę dzisiaj wyjść wieczorem. - mruknął, przez co spojrzałam na niego, nie będąc zbyt zadowolona. Obiecał, że będzie ze mną przez chociaż kilka dni. - Ale możesz iść ze mną, zamknięta impreza w klubie, nie będzie zbyt wielu osób. - dodał, ale naprawdę nie mam ochoty na imprezy, chociaż też nie chce siedzieć sama w domu przez całą noc.
- Okej. - zgodziłam się, biorąc łyk kawy. - O której? - zapytałam, wzdychając cicho. Do nastroju na imprezy mi daleko, ale do alkoholu już bliżej.
- O ósmej wyjdziemy. - odparł, na co pokiwałam głową. Mamy dużo czasu, zdążę załatwić wszystko, czego potrzebuje.
- A co musisz załatwić ? - zapytałam bo napewno nie idzie tam na spotkanie ze znajomymi i tym razem chce to wiedzieć.
- Nie zaprzątaj tym sobie głowy. - uśmiechnął się lekko i położył dłoń na moim udzie. Nie, to mnie nie przekonuje.
- Może wole zaprzątać sobie tym głowę ? - zapytałam, przez co zmarszczył brwi, patrząc na mnie, to zrozumiałe, nigdy nie pytałam, ale teraz chce wiedzieć chociaż trochę.
- Muszę coś sprowadzić do kraju, spotykam się z jednym gościem, który jest w stanie sprowadzić to z Meksyku. - wyjaśnił i na tym wole pozostać i nie wiedzieć co to jest bo nie mam dobrych przeczuć. Pokiwałam lekko głową i podwinęłam nogi, patrząc na niego w skupieniu. Tak, zdecydowanie wole nie wiedzieć co sprowadzi do kraju.
- Chyba wrócę do nie pytania. - mruknęłam, na co się nie odezwał, ale zapewne jest mu to na rękę. Wzięłam łyk kawy i usłyszałam dźwięk dzwonka do drzwi więc spojrzałam na Nick'a żeby to on wstał. Zrobił to, nie będąc zbyt zadowolony, ale mus to mus.
- Żona Nick? Serio ? - usłyszałam głos jego siostry, przez co spojrzałam na pierścionki i zakryłam je dłonią bo naprawdę nie chce ich zdejmować.
- Uspokój się i mnie wysłuchaj, a nie wlatujesz tu jak psychiczna kobieta. - rzucił za nią, kobieta szybkim tempem weszła do kuchni, patrząc się prosto na mnie.
- Nie wzięliśmy ślubu. - powiedziałam spokojnie, widząc po prostu jak na mnie patrzy. Zmarszczyła brwi i obróciła się przodem do brata, zapewne oczekując wyjaśnień.
- Rodzice chcieli żebym ożenił się z młodą Belliuci, a ja nie więc Emilio znalazł wyjście z sytuacji. - wyjaśnił Nick, wchodząc do kuchni i usiadł z powrotem na swoje miejsce.
- Nie rozumiem. - pokręciła głową, opierając się o blat i w skupieniu się nam przyglądała. - Czyli kupiliście obrączki i poszliście do rodziców wkręcić im kit? - zapytała, a on kiwnął głową, podnosząc się znowu z krzesła i podszedł do piekarnika, wyjmując nasze śniadanie. - Zawsze jakaś opcja. - westchnęła, podchodząc do niego i stanęła obok, centralnie przed ekspresem i włączyła go, podstawiając kubek. - A ty tu mieszkasz ? - zapytała, na co pokręciłam głową.
- Um, nie, jestem na liście oczekujących żeby kupić mieszkanie kilka pięter niżej więc jeśli się uda to niedługo się wyprowadzę. - wyjaśniłam, a ona pokiwała powoli głową, wydymając lekko usta.
- Pochodzisz z Wielkiej Brytanii ? - zapytała, a ja kiwnęłam głową, biorąc łyk kawy. - Rodzice musieli się wściec. - dodała, brzmiąc na rozbawioną. Co oni mają do brytyjczyków ?
- Mhm. - mruknął, stawiając przede mną talerz z jedzeniem, na co posłałam mu mały uśmiech w ramach słowa dziękuje. Nie dane było mi rozpoczęcie jedzenia bo zadzwonił telefon, przez co wstałam i wzięłam go z blatu, ruszając do salonu, gdzie już odebrałam połączenie.
- Słucham. - powiedziałam, marszcząc brwi bo nie mam pojęcia kto to.
- Dzień dobry, z tej strony pastor Wilson, pani bracia powiedzieli, że mam się kontaktować z panią w sprawie ceremonii pogrzebowej. - stwierdził, na co westchnęłam cicho, siadając na oparciu kanapy.
- Tak, tak, czy coś jest nie tak ? - zapytałam, patrząc na Nicka, który rozmawia z siostrą, ale co chwila zerka w moją stronę.
- Chciałem zapytać o to kiedy kwiaty znajdą się w kościele i o ilość osób. - przyznał, na co pokiwałam lekko głową.
- Kwiaty będą w dniu pogrzebu i myśle, że nie będzie więcej niż sto osób. - powiedziałam i szczerze mówiąc liczyłam, że zakończy już tą rozmowę.
- Wyślę kogoś z samego rana aby sprawdził czy wszystko jest dobrze ustawione, urna będzie w kościele przed ceremonią. - stwierdził, na co tylko pokiwałam głową, nie chcąc tego dalej słuchać. Nie chce tego cholernego pogrzebu.
- Dobrze, dziękuje bardzo, ale muszę już kończyć, do zobaczenia. - skwitowałam i się rozłączyłam, kładąc telefon na kanapę. Spojrzałam na Nicka i wymusiłam mały uśmiech, nie chcąc żeby myślał, że coś jest nie tak. Podniosłam się z miejsca i ruszyłam powoli do kuchni, gdzie usiadłam na swoim poprzednim miejscu i wzięłam łyk kawy, która robi się już zimna.
- Wszystko w porządku ? - zapytał, obracając się w moją stronę.
- Tak, jest okej. - odparłam, biorąc łyk kawy. - W niedziele musimy być w kościele chwile wcześniej. - dodałam, na co kiwnął głową.
- Po co wy idziecie do kościoła ? - zapytała jego siostra, marszcząc brwi.
- Na pogrzeb mojego ojca. - mruknęłam, spoglądając na swoje dłonie. Powiedzenie tego jest jeszcze cięższe niż myślałam, pierwszy raz wypowiedziałam te słowa i nie chce tego więcej mówić.
- Przykro mi. - powiedziała miękko, ale tylko kiwnęłam głową, nie biorąc tego do siebie bo mnie nie zna i nawet nie wie o czym mówi. To zwykły odruch, który mają ludzie.
- Ta. - westchnęłam i wstałam z miejsca, podchodząc do Nicka. - Idę się położyć, nie czuje się najlepiej. - mruknęłam i pocałowałam go w żuchwę, bo tylko do niej dosięgnę i ruszyłam w stronę sypialni, widząc jak pies rusza za mną. Pogłaskałam go po głowie i weszłam na schody, idąc powoli do góry. Gdy w końcu dotarłam do pokoju położyłam się na łóżku i włączyłam telewizor, na ściance, która jest przy barierce, a raczej w jej środku. Przykryłam się kołdrą i skupiłam spojrzenie na telewizorze, starając się oczyścić umysł.
- Chcesz zostać wieczorem w domu ? - usłyszałam głos Nicka, przez co podniosłam się na ramieniu, odpalając zwoje mózgowe. Nie chce siedzieć sama, ale też nie chce wychodzić, z dwojga złego lepsze jest wyjście z nim.
- Nie, pójdę. - stwierdziłam, uśmiechając się lekko. Usiadł obok mnie na łóżku i objął ramieniem, całując w głowę.
- Wiesz, że możesz zostać ? Zamówisz jedzenie, poleżysz. - zaproponował, ale nie uważam tego za wieczór marzeń.
- Nie, pójdę, w końcu wypije coś poza murami mieszkania i będę unikała Caseya i Chloe. - westchnęłam. Nie potrzebują mieć dodatkowego problemu na głowie, a ja nie chce ich litości.
- Czemu chcesz ich unikać ? - zapytał, chyba nie do końca rozumiejąc moje postępowanie, ale nie musi, wystarczy że ja uważam to za słuszne.
- Wracaj do siostry, napewno się niecierpliwi. - poleciłam, obracając głowę w stronę telewizora. Kątem oka widziałam jak zerka na mnie, ale wstaje, ruszając na dół, przez co znowu mogłam zostać sama i wyciszyć umysł.

DangerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz