35.

449 11 0
                                    

- Emilio! dove sono tutti ? (Gdzie są wszyscy?) - zapytałam, rozglądając się po holu w hotelu, gdzie powinni być goście z mojej strony. Jak się okazało, zaprosiłam łącznie dwadzieścia osób, nie dziesięć.
- Uspokój się bo już włączył ci się tryb włoski. - polecił Emilio, podchodząc do mnie z teczką. - Są w pokojach, Casey i Chloe poszli na plaże i kazali cię nie denerwować. - powiedział spokojnie, a ja pokiwałam głową.
- Okej, okej, jest dobrze. - wzięłam wdech, rozglądając się dookoła.
- Sala też jest gotowa i wygląda dokładnie tak, jak chciałaś, są piękne lilie i ogrom konwalii, pachnie jak niebo. - dodał, uspokajając mnie tym definitywnie.
- No to teraz pytanie roku, gdzie jest twój cholerny brat ? - zapytałam, unosząc brwi.
- To cięższa sprawa. - mruknął, marszcząc brwi. - Jest w drodze żeby dać rodzicom zaproszenia, wróci niedługo. - wyjaśnił, a ja pokiwałam głową.
- Ale ładnie wygadają te kwiaty ? - zapytałam, chcąc się upewnić bo z planerką jeszcze nie zdążyłam tam pojechać.
- Pięknie, dużo zieleni i białych kwiatów, złote dodatki i światła. Wszystko jest idealnie. - uśmiechnął się słabo, dając mi tak znać, że wszystko jest dobrze.
- Dziękuje. - westchnęłam z ulgą, przykładając dłoń do czoła.
- Suknia jest już w domu Nick'a, prawda ? - zapytał, a ja pokiwałam głową.
- Tak, czeka żeby ją ubrać i wziąć ślub. - uśmiechnęłam się, spoglądając na ogród hotelu, który jest zaledwie pięć minut drogi od naszej sali.

Wszystko było planowane w dwa miesiące, ale najbardziej jestem zadowolona z sali, jest piękna, główna sala jest ogromna i posiada rzędy okien obok siebie, dzięki czemu jest tam jasno, na podłodze znajduje się biały marmur, który idealnie skomponuje się ze stołami z palonego drewna i białymi dodatkami. Wszystko wygląda tak, jak sobie wymarzyłam, szczególnie widok na morze z sali. W jej ogrodzie weźmiemy ślub i już nie mogę doczekać się tego dnia.

- Chodź, pojedziemy na sale i zobaczysz wszystko. - polecił, a ja pokiwałam głową i ruszyłam za nim do wyjścia.
- Napewno odprawiłeś wszystkich do pokoi? I gdzie Bug? Siedzi w pokoju ? - zapytałam, obracając się w jego stronę.
- Tak, nie robi żadnych problemów, jest w pokoju i siedzi na tyłku. - odpowiedział spokojnie. Podziwiam jego cierpliwość do mnie w czasie całego planowania ślubu. - A Diablo jest w domu, prawdopodobnie na ogrodzie, a ciocia Elle jest z rodziną na basenie i korzysta z Włoch. - dodał zanim zdążyłam zapytać.
- Świetnie. - skwitowałam, wsiadając do samochodu Emilio.
- Później odwiozę cię do domu żebyś w końcu poszła spać bo jest już prawie ósma wieczorem, a jutro o dziesiątej będą u ciebie styliści i Chloe. - powiedział, odpalając silnik.
- Okej. - zgodziłam się bo to najlepsza opcja. - Wasi rodzice będą źli. - mruknęłam, przez co uniósł kąciki ust. - To nie jest dobrze, przestań się cieszyć. - skarciłam go, ale jedynie parsknął śmiechem.
- Czekałem na takie coś od lat. - pokręcił głową, parkując już pod salą. - Chodź, zobaczymy twoją idealną sale. - dodał, wysiadając z samochodu, zrobiłam to samo i od razu zaczęłam iść do sali, gdzie już przez okna widzę ustawione stoły. - Jutro wszystko udekorują. - mruknął, a ja pokiwałam głową, wchodząc do środka. Większość rozmów przeprowadzał Emilio ponieważ mój włoski jeszcze nie jest na tyle dobry abym mogła powiedzieć wszystko, co bym chciała, ale byłam obok.
- Jest pięknie. - pokręciłam głową, rozglądając się po sali. - Kwiaty są w chłodni ? - zapytałam dla upewnienia.
- Tak, rano będzie je układał florysta. - odpowiedział, idąc za mną na środek sali.
- Czyli nie muszę się niczym martwić. - stwierdziłam, patrząc na morze, które jest dobrze widoczne, przez to że zachodzi słońce i rzuca na wodę niesamowitą poświatę.
- Jutro o piętnastej będę miał bratową. - uniósł kąciki ust, stając obok mnie.
- Ooo, cieszysz się. - uśmiechnęłam się, szturchając go ramieniem.
- Nie ciesz się, któregoś dnia jeszcze wrzucę cię do oceanu z jakiejś skarpy i nikt cię nie znajdzie. - stwierdził, przez co zerknęłam na niego.
- Skąd myśl, że nie zrobię tego pierwsza ? - zapytałam, unosząc brew. - Może już nawet mam dobre miejsce ?
- Nie lepsze niż moje. - pokręcił głową i ruszył do wyjścia, a ja za nim.
- Dobra, czas do domu. - mruknęłam, zamykając za nami drzwi i wsiadłam do samochodu.
- To był męczący dzień. - westchnął, a ja pokiwałam głową.
- Ale chociaż upijemy się na weselu. - stwierdziłam, przeczesując włosy dłońmi.
- W końcu mamy okazje. - parsknął śmiechem, co i ja zrobiłam, nie mogąc się powstrzymać.
- Tak, pierwszy raz. - pokręciłam lekko głową, dalej mając na ustach uśmiech. - Myślisz, że Nick będzie już w domu?
- Wątpię, ale chwile poczekasz i będzie. - zapewnił. Pokiwałam lekko głową i ułożyłam się wygodniej w fotelu, mimo że przed nami niewielki dystans.
- A mamy księdza ? - zapytałam, przypominając sobie o nim. Ja byłam za urzędnikiem, ale rodzina Nicholas'a jest zbyt religijna, jak i on sam. Po prostu od razu odrzucił tą opcje.
- Tak, mamy. - odpowiedział, podjeżdżając pod dom. - A teraz idziemy spać. - dodał, gasząc silnik. Wysiadłam z samochodu i powoli ruszyłam do bramki, pod którą już czekał na nas pies. Otworzyłam ją i przywitałam się szybko z psem, idąc dalej do wejścia.
- Nałożysz tylko psu jedzenie ? - zapytałam, obracając się w jego stronę.
- Nie. - odpowiedział, mijając mnie w wejściu i wszedł wgłąb domu. Jęknęłam przeciągle i zamknęłam za nami drzwi, wpuszczając też psa.
- No to chodź, damy ci jeść. - mruknęłam, ruszając do kuchni, a pies jak cień za mną. Jesteśmy tu już od tygodnia, dlatego kuchnia wygląda jak ta w naszym mieszkaniu, cała zawalona rzeczami, które powinny być w szafkach. Wzięłam z blatu pudełko z jedzeniem psa i nasypałam mu, odkładając je tym razem do szafki, gdzie jest reszta różnego jedzenia dla psa. Zamknęłam szafkę i ruszyłam do sypialni żeby się wykąpać i położyć spać bo jestem padnięta. Dzisiaj zwiedziłam całe miasto, jeżdżąc po ostatnie elementy, takie jak głupie skarpetki, które mi się skończyły.

DangerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz