Zakleiłam ostatni karton ze swoimi rzeczami i pchnęłam go nogą w stronę Nicka, który je układa. Meble sprzedaje razem z mieszkaniem, podobno może sprzedać się szybko i drogo, a to jest dobrym planem, zwłaszcza że kilkaset tysięcy muszę oddać rodzicom.
- Masz wszystko ? - zapytał, rozglądając się po kuchni.
- Mhm, talerzy i tak nie miałam bo rodzice zabrali, sztućce to samo, a inne rzeczy jakie potrzebuje są w kartonach. - powiedziałam, siadając na kanapie. - Dzięki, że mogę jeszcze trochę u ciebie zostać. - przyznałam, patrząc na niego.
- Miejsca u mnie nie brakuje. - zapewnił mnie, głaszcząc psa, który siedzi przed nim. - I może w końcu ktoś będzie robił zakupy. - dodał, na co lekko się zaśmiałam.
- Zobaczymy, a teraz chodź. Agent nieruchomości zaraz tu wchodzi i nie lubi jak ktoś mu się plącze pod nogami. - westchnęłam, podnosząc się z kanapy i podeszłam do swoich walizek. Wzięłam obie, a Nick trzy kartony, zostało ich jeszcze raz tyle więc po prostu zaraz się po nie wróci bo uznał, że jeszcze nie mogę dźwigać i się z tym zgadzam. - Muszę zacząć szukać mieszkania, chociaż stan surowy i może bardziej w centrum. - stwierdziłam, wychodząc z walizkami, z mieszkania.
- Nie ma pośpiechu, naprawdę, za niedługo lecimy do Włoch, odpoczniesz. - przyznał, ale pokręciłam głową.
- Do tego czasu coś znajdę i wejdą z wykończeniem, zaufam architektowi i jak wrócimy to już coś będzie. - powiedziałam, wchodząc do windy, a on z psem za mną.
- Jak chcesz. - wzruszył ramionami. - Przejdziesz się kawałek z psem, a ja wrócę po resztę. - dodał, a ja pokiwałam głową.
- Pójdę jeszcze do sklepu po piwo. - mruknęłam, wychodząc z windy i ruszyłam do wyjścia z klatki.
- Nie starczy ci to co mam w domu ? - zapytał, a ja spojrzałam na niego przez ramie, posyłając mu spojrzenie. - Okej. - poddał się, wychodząc ze mną z klatki. - Nie chce cię bardziej denerwować bo jeszcze mi się oberwie, ale muszę wyjść o ósmej i nie mam pojęcia, o której wrócę. - powiedział, na co westchnęłam cicho.
- Okej. Pojadę do przyjaciół. - stwierdziłam, nie chcąc żeby moje ciśnienie wzrosło zbyt bardzo. Nie jestem fanką gdy siedzi całą noc, powiedzmy że w pracy i nie odpisuje, nie odbiera, a ja się naprawdę o niego martwię.
- Jak chcesz to ich zaproś. - zaproponował, na co uniosłam brwi, patrząc na niego. - Będę czuł się pewniej gdy będziesz u mnie. - dodał, uśmiechnęłam się lekko i pokiwałam głową, całując go krótko w usta.
- Jasne. - przytaknęłam, nie widząc w tym problemu, a też będę w domu gdy wróci, to już duży plus. - Ale nie zdziw się jak twój barek będzie miał pewne braki. - ostrzegłam, na co parsknął śmiechem.
- Idź lepiej do sklepu. - zaśmiał się, ruszając w stronę klatki, a ja z psem w przeciwnym kierunku, gdzie znajduje się market. Kocham zasady, które pozwalają wprowadzać zwierzęta do sklepów bo chyba bym dostała zawału jeśli Diablo miałby zostać na dworze.
- Tobie by można to imię zmienić. - burknęłam, patrząc na psa, który szedł spokojnie obok mnie. - Szkoda tylko, że na nie reagujesz. - dodałam, kręcąc głową. Szybko dotarliśmy do sklepu i weszliśmy do środka, a pies zachowywał się wzorowo, szedł przy mojej nodze gdy wybierałam piwo i do tego kilka mocniejszych alkoholi żeby nie opijać Nicka bo jednak to nie moje mieszkanie i nie mogę się tam rządzić. Otrząsnęłam się i obróciłam się, idąc do kasy żeby już do niego wrócić i jechać z powrotem do jego mieszkania. - Dzień dobry. - westchnęłam, kładąc rzeczy na kasę.
- Dzień dobry. - odparła, zaczynając kasować produkty. Podała mi papierową torbę, a ja zaczęłam pakować do niej wszystko co już skasowała. Szybko zapłaciłam i opuściłam sklep z psem, idąc żwawym krokiem do auta, gdzie już pewnie jest Nicholas. Szybko znalazłam się obok auta i włożyłam przez otwartą klapę bagażnika zakupy, wpuszczając od razu psa na tylne siedzenia.
- To co, jedziemy ? - zapytał, a ja pokiwałam głową i sama wpakowałam siebie do samochodu.
- Usiądziesz ze mną w domu do szukania jakiegoś mieszkania na sprzedaż ? - zapytałam, zapinając pas.
- Pewnie, ale skąd weźmiesz drugą część kasy ? - zadał kolejne pytanie, patrząc na mnie.
- Patrz na drogę. - poleciłam, chcąc pożyć jak najdłużej. - I mam oszczędności, myślisz że jak rodzice przez lata wysyłali mi niepotrzebne pieniądze to je wydawałam? - zapytałam, kręcąc lekko głową. - Pracowałam, gromadziłam, odkładałam i jakoś tak zrobiło się sporo kasy. Miałam włożyć je w mieszkanie na wynajem, ale to za jakiś czas. - wyjaśniłam, wzruszając ramionami.
- Zaradna z ciebie kobieta. - zauważył, a ja pokiwałam głową, szukając lepszego słowa bo coś mi w tym nie pasuje.
- Może bardziej oszczędna. Nie lubię być bez centa. - mruknęłam, wyjmując telefon i wybrałam w kontaktach Chloe, wchodząc od razu w SMS'y.
CZYTASZ
Danger
RomancePoznałam go przypadkiem, uciekając od codzienności, szukałam samotności, a nie mężczyzny, ale wyleciałam sama i wróciłam z nim. Myślałam, że go znam, prawda okazała się inna, ale czy napewno gorsza ?