Stałam na środku salonu, patrząc na psa, który biega po całym pokoju i zastanawiałam się kiedy skończy. Czekam już dwadzieścia minut, a Emilio i Nicholas przenieśli się do biura. Nie wiedziałam, że tu jest biuro, ale jak się okazuje są nawet cztery inne sypialnie.
- Diablo. - powiedziałam, mając nadzieje, że tym razem zareaguje, ale tylko spojrzał na mnie w biegu. - Stój ! - krzyknęłam, mierząc w niego palcem, a on spojrzał na mnie urażony i zatrzymał się niechętnie. - Siad. - syknęłam, a on to zrobił, przez do nie mogłam opanować radości. Usiadłam na łóżku i wzięłam z opakowania przysmak, wystawiając go w stronę psa, który usiadł przede mną i delikatnie go zabrał. - Okej, siedź. - powiedziałam niepewnie, celując w niego palcem. - Daj łapę. - poprosiłam, wystawiając dłoń, a on podał mi łapę, przez co dostał przysmak. - Ty się słuchasz. - jęknęłam zadowolona, głaszcząc ogromnego psa po głowie. Nigdy nie widziałam tak wielkiego psa, nie wiem skąd to imię, ale podejrzewam i napewno nie jest to wina koloru bo jest biały jak śnieg. Ma krótką sierść i przepiękny, zgrabny pyszczek, podejrzewam że to mieszaniec bo nie mogę go przypiąć do żadnej rasy z internetu, a szukałam.
- Dziwnie tu cicho, żyjecie ? - usłyszałam głos Nicholasa, który wszedł do salonu, a pies zaczął merdać swoim długim ogonem.
- Siedź. - powtórzyłam, a on zrobił co kazałam, ale widziałam jak szaleje ze szczęścia. - Świetnie sobie radzi. Wystarczy trochę cierpliwości i zachęty. - przyznałam, głaszcząc psa bo głowie. - No idź. - szepnęłam, klepiąc go po plecach żeby skojarzył to z tą komendą. Od razu podbiegł do Nicka, za którym szaleje bardziej niż za Emilio, a to z nim mieszkał przez miesiąc bo tyle go mają. - On naprawdę cię uwielbia. - pokręciłam głową, patrząc na nich z boku.
- Nie wiem czemu, ale przyczepił się i nie chce zostawić. - westchnął, idąc do mnie na kanapę i usiadł obok, a pies na dywanie obok niego.
- To znak, zły brat go wziął. - powiedziałam, unosząc kącik ust i pocałowałam go w usta.
- Jeśli to ma sprawić, że cały czas będziesz taka uśmiechnięta to okej. - przyznał, całując mnie po raz kolejny. Mój uśmiech się poszerzył na te słowa, ale co ja mam poradzić ? Nicholas jest niesamowity.
- Musisz znaleźć dodatkowe miejsce dla psa w naszej podróży. - szepnęłam w jego usta. Odchylił lekko głowę, nie będąc zbyt zadowolony, ale pokiwał głową. - Dziękuje. - powiedziałam, obejmując go ramionami.
- Chcesz iść do sypialni ? - zapytał, a ja pokiwałam głową. - No to idziemy. - mruknął, łapiąc mnie za uda i wstał ze mną. Owinęłam nogi naokoło jego pasa i przytuliłam się do niego, przymykając powieki. - A leki działają ? - zapytał, wchodząc powoli po schodach.
- Tak, jest naprawdę o wiele lepiej. - przyznałam, opierając policzek o jego ramie.
- Chciałem się tylko upewnić bo rzucanie w siebie poduszkami z moim bratem to chyba było za mało. - sarknął, na co zaśmiałam się cicho. - Ale to dobrze. - dodał, całując mnie w bok głowy. Po dosłownie chwili Nick położył mnie na łóżku, całując znowu w usta, na co nie narzekam.
- Położysz się ze mną ? - zapytałam, ale po jego minie widzę, że tego nie zrobi.
- Muszę na chwile jeszcze porozmawiać z Emilio, ale masz innego kompana. - powiedział, a pies podszedł do łóżka z mojej strony, kładąc na nim przednie łapy. - Udam, że nie widzę tego sierściucha na mojej pościeli. - rzucił, ruszając na schody. Uśmiechnęłam się lekko i przesunęłam, robiąc psu miejsce.
- Jaki ty umiesz być spokojny. - mruknęłam, patrząc jak kładzie się obok mnie. Wzięłam z szafki mojego laptopa i włączyłam go wchodząc od razu na pocztę, gdzie już na samej górze widziałam wiadomość od jednego z moich pracowników. Weszłam w nią i zaczęłam czytać zawartość, która ma na celu przekazanie mi, że policja może do mnie dzwonić w sprawie otrutego mężczyzny i gdy do szpitala trafi kolejny taki. Odpisałam mu, że dziękuje i zmieniłam pocztę na stronę zoologicznego bo mam na celu zamówienie psu posłania, zabawek i innej smyczy bo ta, z którą do nas przyszedł jest naprawdę zajechana.
- Kay, co chcesz na obiad ?! - krzyknął Nicholas, nie fatygując się aby wejść na górę.
- Pizzę ! - odkrzyknęłam, dalej oglądając artykuły dla psów. - A może ja ci kupię ubranko słonika ? - zapytałam, patrząc na psa, który spojrzał na mnie zbolałym spojrzeniem. - Nie? - zapytałam, ale raczej mi nie odpowie, chociaż mina tego psa po prostu mówi mi wszystko. - No to zamówię miski. - stwierdziłam. - Mamy karmę dla psa ?! - krzyknęłam z zapytaniem, nie wiedząc czy zamawiać.
- Pochłania to jak śmietnik! Zamów ! - krzyknął Emilio, a ja jestem w szoku. Pierwsze tak normalne zdanie w moim kierunku, ale nie odpowiedziałam, przechodząc na inny dział z karmami i zaczęłam przeglądać te, które wydają się sensowne. Gdybym sobie tak szukała jedzenia to bym chyba była chodzącym warzywem.
- A ty co, wpadłaś w szał zakupów dla psa ? - usłyszałam głos Nicka, który wszedł na górę i położył się obok mnie.
- Chce żeby miał swoje posłanie, dobrą karmę, smycz i kilka zabawek. - przyznałam, dodając największą karmę do koszyka. Wydaje się naprawdę dobra.
- Widzę, że zaczynasz nad nim panować. - westchnął, nie będąc do końca zadowolony, ale ja jestem.
- Daj mu szanse. - poprosiłam, zerkając na szatyna. - Pa ! - krzyknęłam, słysząc że jego brat zakłada buty, co mnie naprawdę cieszy.
- Ukryj chociaż ten entuzjazm ! - krzyknął, na co zaśmiałam się cicho. Nie da się. Zerknęłam na psa, który nawet nie drgnął, a napewno słyszy że jego poprzedni już właściciel wychodzi.
- Ten pies naprawdę musiał go nienawidzić. - powiedziałam, patrząc na Nicka, a on pokiwał głową, sam przeglądając rzeczy dla psa, widziałam jak dodaje do koszyka jakieś przysmaki, co daje nadzieje, że jednak się polubią. - Pójdziemy na taras ? - zapytałam bo ostatnie dni spędziłam w domu, jak wszyscy myślą, chora. W pracy powiedzieli, że mogę wrócić jak tylko będę czuła się dobrze i myśle, że jeszcze tydzień i wrócę, ale nie opuszczę mojego krzesła.
- Jasne, złap mocno laptopa. - polecił, ale pokręciłam głową.
- Ja umiem chodzić, potrzebuje tylko pomocy. - przypomniałam, a on z westchnieniem wstał z łóżka i obszedł je, stając przede mną. Podał mi dłoń, którą złapałam, mając w drugiej laptopa. Powoli zaczęliśmy iść w stronę schodów, a on złapał mnie w pasie i podniósł jedną ręką, co w sumie jest dobre bo na samą myśl że mam przejść całe schody, boli. Szybko zszedł i postawił mnie na ziemi, a ja zaczęłam powoli iść.
- Sprawdzałaś ranę ? - zapytał, zerknęłam na niego i pokręciłam głową bo nawet wole na nią nie patrzeć. Nie wiem co się tam dzieje i jest mi z tą myślą znakomicie. - Później sprawdzę. - mruknął, otwierając drzwi na wielki balkon i weszliśmy. Puściłam go i podeszłam powoli do kanapy, na której usiadłam, kładąc laptopa z powrotem na kolana. - Chodź. - powiedział, siadając, a ja położyłam głowę na jego kolana, uśmiechając się lekko.
- Kończę już zamówienie. - powiedziałam, dodając jeszcze jedną zabawkę do koszyka i przeszłam do płatności.
- Daj, ja zapłacę, przecież mój pies. - westchnął, chcąc wziąć laptopa, ale mu nie pozwoliłam.
- Już nie wariuj. - mruknęłam i wpisałam hasło do strony bankowej i zapłaciłam. - Ja go tu chciałam. - dodałam, odkładając urządzenie na stolik.
- Nie jest ci zimno ? - zapytał, a ja pokiwałam głową bo trochę wieje. - No to chodź. - uśmiechnął się lekko, rozkładając ramiona, podniosłam się i objęłam go ramionami w pasie, kładąc głowę na jego torsie, a po chwili poczułam jak przykrywa nas kocem.
- O wiele lepiej. - przyznałam, patrząc na słońce, które już powoli zachodzi, rzucając pomarańczową poświatę na wszystko do czego ma dostęp.
- Dostałaś SMS'a. - mruknął, przez co zmarszczyłam brwi i wyjęłam telefon z kieszeni spodni, nie czując nawet że zawibrował.
- Oho, zła królowa. - burknęłam i otworzyłam SMS'a od matki.
CZYTASZ
Danger
RomantizmPoznałam go przypadkiem, uciekając od codzienności, szukałam samotności, a nie mężczyzny, ale wyleciałam sama i wróciłam z nim. Myślałam, że go znam, prawda okazała się inna, ale czy napewno gorsza ?