Od ostatniego tygodnia gdy Nicholas był u mnie niestety się nie widzieliśmy, ja zaczęłam prace w szpitalu jako szefowa laboratorium, a on miał bardzo dużo pracy, co rozumiem bo sama tonę w wynikach badań.
- Hej, Kayllen, masz chwile ? - zapytała Ro, jedna z trzech laboratorantek. Odwróciłam się do niej przodem na krześle, patrząc na nią uważnie. - Widziałaś badania pani Abrams? Rano dostaliśmy wycinek z guza i mieliśmy go przebadać. - zapytała.
- Um, tak. - mruknęłam i wstałam, ruszając do regału. Otworzyłam pierwszą szufladę i zaczęłam szperać między kartami. - Tutaj masz. - powiedziałam i podałam jej kartę.
- Dzięki, za chwile będzie po to Alvarez. - westchnęła z ulgą. - A po tym dwie godzinki i do domu. - dodała, siadając w fotelu.
- Mhm. - mruknęłam, wracając do układania wszystkiego w biurku. Po ostaniej szefowej został tu cholerny bałagan, nie umiała się ogarnąć z niczym i ja to widzę. - Zawsze miała tu taki bałagan ? - zapytałam, obracając się w jej stronę.
- Zawsze. - potwierdziła, na co głośno westchnęłam.
- Nic się nie da znaleźć ani ogarnąć, układam wszystko w tej szafce od kilku dni, a dalej jestem w dupie. - burknęłam. - Chociaż w tamtej jest ułożone alfabetycznie, ale co z tego jak próbki są rozwalone na każdą stronę. - jęknęłam sfrustrowana.
- Dlatego lekarze mieli z nią problem, nigdy nic nie oddawała na czas. - przyznała, co mnie absolutnie nie dziwi.
- Cześć, macie wyniki Abrams ? - uslyszałam glos doktora Alvareza, który jest chirurgiem w tym szpitalu.
- Tak, są tutaj. - powiedziała Ro i podała mu teczke.
- Dzięki. - skwitował, machając nią i opuścił laboratorium.
- Mamy coś jeszcze na dzisiaj ? - zapytałam, stając się znaleźć plan na dzisiaj. Jeszcze mi musiał udzielić się ten bałagan.
- Szczerze mówiąc to nie, ale nie wiadomo czy przypadkiem nam czegoś nie przyniosą. - westchnęła, przeglądając próbki. - no, trzeba to poukładać. - mruknęła, a ja pokiwałam głową. Trzeba zrobić tu porządek bo to jedyny mankament tej pracy. Bałagan, a poza tym uwielbiam ją, jest ciekawa, przyjemna i pracują ze mną świetni ludzie. Kompletne przeciwieństwo poprzedniej pracy.
- A wiesz czy Hodgins już przyniósł krew tej małej ? - zapytałam, wkładając pierwszą część papierów do szafki. Reszta została już tylko do ułożenia i przeniesienia do mojego biura. Tak, mam własne biuro i jestem tym cholernie podekscytowana.
- Jeszcze nie, mieli małe problemy więc nie wiem czy nie dostaniemy jej dopiero jutro. - odparła, obracając się na krześle.
- Jak nie masz co robić to próbki błagają o ułożenie. - mruknęłam, a ona z westchnieniem wstała i ruszyła do lodówek. Co jak co, ale jestem jej przełożoną i mimo starań aby kontakty były dobre to muszę dalej być szefem.
- Te starsze dać na samą górę czy dół ? - zapytała, zerkając na mnie.
- Żadna nie jest taka wysoka aby siegnąć luźno na górną półkę więc to co ogarnięte i niepotrzebne na samą górę. - powiedziałam, układając te cholerne papiery. Na szczęście w biurze mam dużo półek i szafek.
- Fakt. - mruknęła, biorąc małą drabinkę, która pomaga nam dostać się do najwyższych szafek.
- Zaraz ci pomogę, ale musze wpierw chociaż trochę to ogarnąć bo nigdy nie trafi to do mnie. - zapewniłam ją, przyspieszając segregacje.
- Ty dostałaś jeszcze propozycje pracy w policji, prawda ? - zapytała, a ja pokiwałam głową. - Czemu odmówiłaś? - zadała kolejne pytanie, a w jej tonie jest wyczuwalna ciekawość.
- Bo nie chciałam lecieć do Nowego Yorku. - odparłam bo dla mnie to byłby absurd. Nie chce opuszczać miasta i ludzi, którzy tu coś dla mnie znaczą.
- Facet ? - zapytała, a ja musiałam się chwile zastanowić. Nie ustaliliśmy z Nicholasem na czym stoimy, nie jesteśmy chyba razem, ale to fakt. Nie chciałam go tutaj zostawiać, chociaż moi bracia także byli jednym z czynników.
- Można tak powiedzieć, ale po prostu uwielbiam to miasto i praca tutaj była lepiej płatna i mniej obrzydliwa. - przyznałam, uśmiechając się lekko.
- Fakt, badanie jakiś robaków czy skóry trupa nie zachęca. - powiedziała, a ja pokiwałam głową. Jak najbardziej, chociaż do przejścia i przyzwyczajenia się.
- Bardziej zraziła mnie przeprowadzka. - westchnęłam, odkładając już ułożone papiery na bok.
- Ja bym pojechała, mój mąż nie miałby nic przeciwko, a dwuletnie dziecko ma mało do gadania. - stwierdziła. Coż, kiedy ma się już prawie trzydzieści lat, męża i dziecko to inna bajka, ja dopiero zaczynam układać sobie życie.
- No tak, ja nawet do końca nie wiem na czym stoję więc chętnie zostałam tutaj. - uśmiechnęłam się lekko, nie mając na myśli tylko Nicholasa, ale i resztę. Jeszcze szukam swojego miejsca.
- Koniec pracy. - powiedziała cicho, patrząc na zegarek. - Do jutra. - skwitowała i szybko ruszyła do drugiego pomieszczenia, gdzie są jej rzeczy, a ja wzięłam dokumenty i powoli poszłam do swojego biura, gdzie odłożę papiery i zabiorę moje rzeczy. Ten dzień zleciał szybko, ale głównie przez dość sporo pracy. Laboratorium nigdy się nie nudzi, zawsze jest dużo do zrobienia. Ułożyłam dokumenty na szafce i wzięłam z krzesła swoją torebkę, rozwiązałam włosy i wzięłam klucze z biurka, opuszczając biuro. Zamknęłam drzwi na klucz i wyszłam z laboratorium, zostawiając je otwarte bo będzie sprzątane, a za chwile przyjdzie nocna zmiana.
- Dowidzenia. - powiedziałam, przechodząc obok recepcji. Główna pielęgniarka pomachała mi ręką, rozmawiając z kimś przez telefon. Opuściłam budynek szpitala, przed którym stoi mój samochód. Moi bracia podczas gdy mnie nie było zgarnęli go i pobawili się, zmieniając kilka rzeczy, takich jak fotele. Nie narzekam bo są bardzo wygodne i pasują do mojej pięknej BMW z dwa tysiące osiemnastego roku. Kocham to auto, zarobiłam na nie sama i nigdy nie byłam z siebie bardziej dumna, mogę pominąć że Theo i Ilai załatwili mi je po niższej cenie. Zadowlona wsiadłam do auta i od razu je odpaliłam, wyjeżdżając z parkingu. Już na starcie uslyszałam, że mój telefon zaczął dzwonić. Kliknęłam na kierownicy zestaw głośnomówiący i czekałam aż druga osoba się odezwie.
- Skończyłaś prace ? - uslyszałam głos Nicholasa, na co lekko się uśmiechnęłam.
- Właśnie wyjeżdżam z parkingu, a proponujesz coś ? - zapytałam, wjeżdzając na główną ulice.
- Kolacje. - odparł, a mój uśmiech się poszerzył.
- Chętnie. - z chęcią przystałam na jego propozycje, nie mając lepszych planów, a ten bardzo mi się podoba.
- Przyjadę po ciebie o siódmej. - powiedział i się rozłączył. Skubany, nauczył się tego ode mnie. Na samą myśl zaśmiałam się cicho i wróciłam do pełnego skupienia na prowadzeniu. Na szczęście szpital znajduje się niedaleko mojego mieszkania, dzięki czemu mam prawie godzinę na wyszykowanie się. Teraz jestem zadowlona z faktu, że zrobiłam makijaż rano i jest w stanie idealnym, dodam tylko mocniejszą szminkę i przyciemnię kąciki oczu, to jest blisko pięć minut.

CZYTASZ
Danger
RomancePoznałam go przypadkiem, uciekając od codzienności, szukałam samotności, a nie mężczyzny, ale wyleciałam sama i wróciłam z nim. Myślałam, że go znam, prawda okazała się inna, ale czy napewno gorsza ?