22.

656 16 1
                                    

Gdy samolot wylądował nie czułam się lepiej, a gorzej, Nick przez wiele godzin siedział w tej samej pozycji, usilnie myśląc nad tym co ma zrobić, a później jedynie przeniósł się na inny fotel i krążył po pokładzie samolotu.

- Wiesz co chcesz zrobić ? - zapytałam, chcąc przerwać ciszę w samochodzie. Już od dłuższego czasu jedziemy do jego domu i nikt się nie odezwał, nie włączyli nawet radia.
- Nie. - odparł szczerze, spoglądając na mnie.
- Ale ja wiem. - wtrącił się Emilio, przez co poczułam się słabo. Nie zrobimy tego.
- Nie. - zaprzeczyłam, obracając się do niego przodem. - Nie. - powtórzyłam żeby napewno pamiętał.
- A co wykluczamy ? - zapytał Nicholas, wydając się zaciekawiony, wyglądał jakby znowu odzyskał iskrę nadziei.
- Kupicie obrączki i jakiś pierścionek, a rodzicom mówicie, że Kayllen jest twoją żoną i mają się wypchać z rodziną Belliuci. - powiedział zadowolony, na co drugi westchnął, patrząc na mnie, ale jedynie lekko pokręciłam głową. Nie chce tego.
- Jeśli niczego nie wymyślę to może to rozważymy. - stwierdził, na co westchnęłam cicho.
- A nie możesz powiedzieć po prostu nie ? To twoje życie i twoje decyzje. - zapytałam, a on spojrzał na mnie z uniesionymi brwiami.
- Nie, ja nie mogę po prostu wyjść z domu gdy coś mi się nie podoba i lecieć do innego miasta. - burknął, przez co poczułam się urażona. Świetnie, teraz chociaż wiem co myśli. - Przepraszam. - powiedział po chwili, ale tylko kiwnęłam głową, pewnie. Po prostu uciekłam, ale wiedział jak było. Każdego czasami życie potrafi przytłoczyć, a mnie przytłoczyło już gdy miałam szesnaście lat, to cud że dopiero w tym roku zwiałam.
- To nie jest czas na kłótnie, idźcie na miasto, wypijcie coś, zjedźcie i wykorzystajcie ten dzień. To są wasze wakacje, ja spróbuje coś wymyślić. - polecił Emilio, wychylając się do nas. - Weźcie Diablo na spacer, na plaże. - dodał, na co westchnęłam cicho.
- Myślisz, że mam humor na jakieś spacerki i kolacyjki ? - warknął Nick, przez co zmarszczyłam brwi, nie znając go od ten strony. Zachowuje się inaczej, jest wściekły i nie przypomina siebie, jakiego widzę go na codzień.
- Uspokój się. - powiedział spokojnie, opierając się o kanapy w samochodzie. - Zrób co ci się podoba, ale miej w zanadrzu obrączki i pierścionek. - mruknął, przez co poczułam jak moje serce wali. Czemu nie liczą się z tym co ja chce ? Bo najchętniej bym tam nie szła. Z cichym westchnieniem wyjęłam telefon i weszłam w wiadomość, którą dostałam od Theo.

Od; Theo

Jesteś już na miejscu ?

Do; Theo

Jestem

Wyszłam z wiadomości i weszłam na instagrama, zaczynając go przeglądać bo nic lepszego nie mam do roboty. Z Nicholas'em nie porozmawiam bo jest jak tykająca bomba, a ja nie chce żeby wybuchł, przylecieliśmy tu odpocząć, a nie się denerwować, chociaż nic nigdy nie idzie po mojej myśli. Całą drogę bezmyślnie przeglądałam portal, a pozostała dwójka siedziała w ciszy, nie lubiałam tego, ale co miałam niby zrobić. Gdy podjechaliśmy pod dom byłam w szoku, jest przepiękny, pokrywa go jasny kamień, na drugim piętrze jest ogromny balkon, na którym widzę fotele. Rośliny przed domem są wręcz niesamowite i nie mogę doczekać się wnętrza. Wysiadłam z auta i zaczęłam iść za Nicholasem do domu, w drodze wyjął klucze i otworzył drzwi, wpuszczając mnie pierwszą, powoli weszłam, widząc przepiękne wnętrze. Na podłodze znajduje się ciemny marmur z elementem złota, a na ścianach czarna boazeria do połowy ze złotymi dodatkami, a reszta jest pomalowana na butelkową zieleń. Przeszłam przez korytarz i zobaczyłam w salonie wielki, butelkowo zielony narożnik, a przed nim jasny stolik. Jest tu ciemno, ale przez wielkie okna, wnętrze wydaje się jasne. I te piękne obrazy na ścianach, które są bardzo jasne. Gdy się obróciłam żaby zapytać Nicka gdzie sypialnia okazało się, że go już nie ma. Westchnęłam cicho i ruszyłam na schody, które nie ciężko przeoczyć. Szybko na nie weszłam i zaczęłam iść korytarzem, szukając otwartych drzwi i znalazłam je na końcu, niepewnie weszłam do sypialni, widząc że jest ona całkiem inna. Na podłodze znajduje się jasno szary marmur ze złotymi elementami, a dwie ściany są pokryte pięknym drewnem, za to reszta jest biała. Meble mają kolor podobny do drewna czyli jasno palony, przez co jest tu ciepło i przyjemnie.
- Hej. - powiedziałam, podchodząc do mężczyzny, który stoi przy oknie, patrząc na morze i miasto, które widać. Już dawno zachwycałabym się tym widokiem, ale teraz nie jest na to czas.
- Nie tak miało być. - westchnął, dalej patrząc przed siebie. Stanęłam obok niego i oparłam głowę o jego ramie.
- Jeszcze będzie dobrze. - szepnęłam, sama nie będąc pewna swoich słów. - Jeśli będzie trzeba zrobimy jak Emilio chciał. - dodałam, a on spojrzał na mnie i westchnął cicho.
- Kayllen, nie chcesz tego ani trochę, nie chcesz nawet tam iść, ale uwierz. Lepiej będzie jeśli pójdziesz, niż zostaniesz tu. - powiedział, kładąc dłoń na moim policzku. - Będzie dobrze. - obiecał, całując mnie w czoło.
- Będzie. - szepnęłam, uśmiechając się delikatnie.
- Coś wymyślę. - zapewnił mnie, ale szczerze w to wątpię. Myśle, że będziemy musieli jechać do jubilera.
- Pójdziemy coś zjeść ? - zapytałam, a on pokiwał głową, wzdychając cicho. Złapałam go za dłoń i pociągnęłam delikatnie do wyjścia z sypialni, aby opuścić dom i coś zjeść bo jestem cholernie głodna.
- Blisko jest fajna knajpka. - powiedział, przenosząc rękę na moje barki. Uśmiechnęłam się lekko i pokiwałam głową bo na myśl o jakimkolwiek jedzeniu mój żołądek wariuje. - I w końcu zjesz prawdziwy makaron. - dodał, w co nie wątpię.
- Zjem cokolwiek, jestem strasznie głodna. - przyznałam, czując jak jeździ mi w żołądku. On domaga się jedzenia.
- Zjesz coś dobrego. - poprawił mnie, biorąc z lady w przedpokoju swój portfel.
- Wymienię gdzieś tu euro ? - zapytałam, a on wzruszył ramionami.
- Po co ci ? - zapytał w zamian, otwierając drzwi, przez które przeszłam i złapałam go od razu za dłoń, ruszając tam gdzie on.
- Żebym mogła coś kupić ? - zmarszczyłam brwi, przenosząc swoje spojrzenie na niego. To chyba oczywiste.
- O to się nie martw. - mruknął, całując mnie w bok głowy. Nie zrobi tego.
- Nick, nie będziesz za mnie płacił. - powiedziałam pewnie, dalej się na niego gapiąc, a on patrzy się przed siebie.
- Zamknij się i korzystaj. - szepnął, przyciągając mnie bliżej siebie i znowu przeniósł rękę na moje barki. - No patrz, morze. - dodał, kiwając głową w bok. Spojrzałam w prawo i zobaczyłam piękne, błękitne morze, które rozciąga się aż za horyzont. - A tam na dole jest ta knajpka. - dodał, wskazując palcem na kilka budynków trochę niżej nas.
- Jak daleko ? - zapytałam, nie mając kompletnie pojęcia ile możemy tam iść, ale mam nadzieje że nie długo.
- Z siedem minut, chwila. - odparł luźno, patrząc na wszystko dookoła.
- Pięknie tu. - przyznałam, uśmiechając się lekko.
- Fakt, urokliwe miasteczko. - mruknął, przejeżdżając językiem po dolnej wardze. - Ale w Chorwacji jest także niczego sobie, chyba że wolisz Grecję. - powiedział, przez co spojrzałam na niego. Grecja, bardzo chętnie.
- Jestem na tak. - uśmiechnęłam się, co odwzajemnił i pochylił się, składając krótki pocałunek na moich ustach.
- Wrócisz opalona jak mulatka. - stwierdził, na co nie narzekam. Ile można być bladym ?
- W końcu inny kolor niż biel, podoba mi się to. - rzuciłam, uśmiechając się szerzej. - I w końcu nie będę się czuła jak wzornik bieli przy tobie. - dodałam, na co się roześmiał, kręcąc głową. - Ty się śmiejesz, a ja mówię poważnie. - zapewniłam go, przenosząc swoje spojrzenie na ocean.
- Ty to jesteś dobra. - parsknął, wzdychając cicho.
- A później pójdziemy na plaże ? - zapytałam, zerkając na niego. Skrzywił się lekko i pokręcił głową, co mnie nie do końca zadowala.
- Knajpka jest przy plaży, pójdziemy pojutrze, okej ? -  zapytał spokojnie, a ja pokiwałam głową bo przecież będziemy tu jeszcze przez jakiś czas, a później w Grecji. I tu, i tu mam plaże i słońce.
- To co ty na to żeby dzisiaj wziąć kąpiel z winem ? - zaproponowałam, a on spojrzał na mnie zainteresowany, co tylko świadczy o tym że jest jak najbardziej za tym pomysłem.
- Pomysł idealny. - odparł, uśmiechając się lekko. Objęłam go mocniej i oparłam głowę o jego klatkę piersiową, idąc powoli w dół górki.
- I wracając zajdziemy do jakiegoś jubilera. - mruknęłam ciszej, patrząc w drugą stronę. Usłyszałam jego westchnienie, co mnie nie dziwi. Jest równie niezadowolony co ja, ale co się dziwić.
- To tylko plan zapasowy. - powiedział poważnie, na co tylko kiwnęłam wymijająco głową.
- Nie wiem co ty chcesz wymyślić, ale życzę ci powodzenia bo czasu coraz mniej. - westchnęłam, kręcąc głową.
- Coś wymyślę, nie będę cię zmuszał żebyś udawała moją żonę, to chore. - burknął, patrząc na morze. - A nie powiem po prostu „nie" bo zacznie się konflikt między dwoma rodzinami, a to się nie skończy. - dodał, czego chyba nie do końca rozumiem, ale nie chce i nie muszę. Ja pracuje w policji i im mniej wiem tym lepiej, nie chce się czuć źle, znając więcej elementów jego pracy.
- To tylko jeden wieczór. - przypomniałam, a on zerknął na mnie i jego spojrzenie nie mówi „jeden wieczór", a nieskończoność.
- Nie, później może być tylko gorzej, dopiero co zaczęłaś prace w policji i nie będziesz co chwila latała do Włoch. - zaprzeczył, czym tylko dołożył kolejną cegiełkę do sterty niezrozumienia. - Chyba łatwiej będzie skoczyć z mostu. - westchnął, odchylając głowę do tyłu.
- Skacz, a ja zaraz za tobą. - mruknęłam, przecierając twarz dłonią. - Nie możemy po prostu gdzieś pojechać i tego ominąć ? - zapytałam, a on powoli pokręcił głową.
- Jeśli chcemy mieć nieustannie dzwoniący telefon i najazd rodziców, to nie. - stwierdził. Jestem tu od godziny i mam dość. Serdecznie dość.
- Może ja po prostu się ewakuuje. - zaproponowałam, a on po raz kolejny pokręcił głową, przyciągając mnie bliżej i złożył krótki pocałunek na moich ustach.
- Nie ma możliwości, już jesteś udupiona. - szepnął, całując mnie ostatni raz w usta i lekko się odsunął, dalej idąc.
- Dlaczego ? - zapytałam, przenosząc swoje spojrzenie na niego.
- Ponieważ jeśli wiedzą, że przylecieliśmy to wiedzą, że przyleciała ze mną towarzyszka, to małe miasto, nic się nie ukryje. - wyjaśnił, na co się skrzywiłam. W takich momentach brakuje mi wielkiego Chicago lub Londynu, nikt cię nie znał.
- Przejebane. - skwitowałam, na co pokiwał głową.
- Co poradzić, mogliśmy lecieć na Hawaje. - mruknął, patrząc w niebo przez co głośno westchnęłam. Mogliśmy, ale już po ptakach.
- Albo na Zanzibar. Bez internetu, zasięgu i twojego brata. Byłoby idealnie. - przyznałam, a on spojrzał na mnie i pokiwał głową. - Może się zwiniemy ? - zapytałam, obracając się w jego stronę.
- Chciałbym. - zaśmiał się krótko, ciągnąc mnie do knajpki, która zapewne jest naszym celem. Gdy weszliśmy do środka słyszałam rozmowy w innym języku, czego oczywiście nie rozumiałam. Co się dziwić.
- Czyli makaron ? - zapytałam, siadając w stoliku na małym, kamiennym tarasie, a za nim jest mały spad do wody, przez co idealnie widać morze. Pięknie.
- Makaron. - potwierdził, biorąc ze stolika kartę i zerknął na nią. - Spróbuj coś wybrać. - polecił więc wzięłam od niego menu, zaczynając przeglądać kartę i nic nie rozumiem.
- Może opcja numer jeden, której nie rozumiem, nie, chyba jednak cztery będzie lepsze, ale kurczę. Nie rozumiem. - powiedziałam, unosząc brew. Zaśmiał się cicho i wziął ode mnie jadłospis, zamykając go.
- Klasyczne Spaghetti? - zapytał, a ja pokiwałam głową, uśmiechając się lekko. - Pójdę zamówić. - poinformował mnie i wstał z miejsca, ruszając do baru, śledzony moim spojrzeniem. Byłoby tak idealnie. Wstałam z miejsca i podeszłam do krawędzi, ostrożnie na niej siadając. Spuściłam nogi w dół i rozejrzałam się dookoła, widząc mężczyznę z garniturze. Powiedzenie, że się wyróżnia to za mało. Zmarszczyłam brwi i odwróciłam wzrok, zerkając na bar, gdzie Nick już płaci. To dobrze, zaraz tu będzie. Nie czując się pewnie w tym miejscu, wstałam i wróciłam do stolika, siadając ponownie na swoim miejscu. Kto to jest ?
- Nick. - powiedziałam gdy tylko się zbliżał. - Kto to ? - zapytałam, kiwając głową w stronę mężczyzny za nami. Przechylił głowę w bok i spojrzał na niego, wracając spojrzeniem do mnie.
- Nasza niańka wysłana przez mojego wspaniałego ojca. - odparł luźno, kiwając dłonią do kelnerki, która do nas podeszła, uśmiechając się do nas miło.  - due volte vino bianco, lo stesso di sempre. ( dwa razy białe wino, to co zawsze). - powiedział, a ona pokiwała głową i odeszła, a ja nie mam pojęcia co zamówił i co będę jadła lub piła. - Białe wino. - wyjaśnił, na co kiwnęłam głową.
- Dlaczego on za nami chodzi ? - zapytałam, wzdychając cicho.
- Żebyśmy nie zmienili kraju. - powiedział, kręcąc głową. - Tak, mój ojciec ma bzika. - burknął, przejeżdżając językiem po dolnej wardze.
- Mam się spodziewać zaglądania przez okna ? - zapytałam, unosząc brew. Parsknął śmiechem i pokręcił głową.
- Bez obaw. - zapewnił, na co uśmiechnęłam się lekko.
- Czyli mogę liczyć na kąpiel w największej wannie jaką posiadasz ? - zadałam kolejne pytanie, opierając głowę o dłoń.
- Zapewniam, że tak. - uśmiechnął się, pokazując lekko zęby. Czemu on tak rzadko się uśmiecha, mając tak niesamowity uśmiech.
- Mimo wszystko cieszę się, że tu jesteśmy, przetrwamy jutro, a co najważniejsze, przeżyjemy. - powiedziałam szczerze, łapiąc jego dłoń. Ścisnął lekko moją dłoń i pokiwał głową.
- Tak, masz racje. - przyznał, spoglądając na bar. - Idzie nasze jedzenie. - poinformował, puszczając moją dłoń, a kelnerka położyła przed nami talerze, uśmiechając się miło i zapewne życzyła nam smacznego, ale obstawiam to tylko po zachowaniach kelnerów w innych restauracjach. - Próbuj. - polecił, więc wzięłam widelec i wzięłam trochę jedzenia, po czym wzięłam je do buzi, powoli żując. O kurczaki.
- Czemu ty mi takiego nie zrobiłeś ? To jest niesamowite. - jęknęłam, patrząc na niego z niedowierzaniem. Zaśmiał się cicho i sam zaczął jeść, spoglądając co chwila na morze.
- Najbardziej brakowało mi morza. - westchnął, opierając się wygodniej o krzesło. - Mieszkania tuż przy nim.  - dodał, zerkając na mnie.
- Mi też by brakowało. - stwierdziłam, nie mogąc się napatrzeć na piękne morze.
- Jeśli pójdzie dobrze spędzimy tu trochę czasu jeśli tylko dostaniesz jakieś wolne, ale na drugim końcu Włoch. - obiecał, na co tylko pokiwałam głową, pakując sobie do buzi trochę niebiańskiego spaghetti.
- Chyba że wybierasz piękny, deszczowy Londyn. - zaproponowałam, a on uniósł brew, patrząc na mnie jakbym z księżyca spadła, przez co parsknęłam cicho, zasłaniając usta dłonią.
- Widzisz gdzie dorastałem, prawda ? - zapytał, jakby chciał się upewnić, że nie jestem głupia bo siedzimy we Włoszech. - Właśnie, zatem Londyn odprawiamy daleko. - dodał poważnie, wracając do jedzenia.
- No to przyswoimy bardziej jakieś ciepłe kraje, może Meksyk ? - zapytałam, biorąc łyk wina. Czemu nawet ono musi być takie dobre.
- Wolę Kostarykę lub Australię. - stwierdził, krzywiąc się lekko. - Meksyk jest nie zbyt przyjemny, ale za to Australia. Mówię ci. - zapewnił mnie, chociaż wolałabym się przekonać na własne oczy.
- Tak, Australia jest niesamowita i chętnie tam wrócę, ale zobaczyłabym coś, czego jeszcze nie widziałam. - powiedziałam, patrząc na niego. Uniósł brew i wzruszył ramieniem.
- No to Las Vegas ? - zapytał, przez co skrzywiłam się lekko.
- Chce pojechać gdzieś żeby poleżeć w spokoju, a nie siedzieć całą dobę w kasynie lub klubie. - przypomniałam bo to naprawdę istotny element.
- Wenezuela ? - zapytał, ale pokręciłam głową bo po prostu nie. Szukam spokoju samego w sobie i nie mam ochoty odwiedzać Wenezueli. - Powiem tak, mam cię gdzieś i wybieram Kubę. - powiedział, ale ten pomysł bardzo mi się spodobał.
- Miejsce idealne. - skwitowałam, biorąc widelec ze spaghetti do buzi. Idealne miejsce na obiad, piękny widok i on. Czego chcieć więcej ?


DangerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz