17.

734 20 0
                                    

- Kayllen? - usłyszałam głos Nicholasa, który rozniósł się po moim laboratorium. Zmarszczyłam brwi i spojrzałam na Loren, która jest praktykantką i dzisiaj byłyśmy same, a pracy dalej mamy nadmiar.
- O hej, co ty tu robisz ? - zapytałam, zdejmując rękawiczki i wyszłam z pomieszczenia, zamykając za sobą szklane drzwi. Pocałowałam go krótko w usta, idąc z nim powoli w stronę korytarza.
- Jutro jedziemy na tą kolacje i jechałem do Emilio po moją koszule i przyjechałem ci z czymś do jedzenia. - powiedział, podając mi torbę z restauracji.
- Dziękuje. - uśmiechnęłam się, biorąc ją w dłonie.
- A ile ci zostało do końca ? - zapytał, przez co spojrzałam w lewo, patrząc na zegarek.
- W teorii już, ale kilku lekarzy czeka jeszcze na wynik i jeden zaraz po nie przyjdzie. - westchnęłam, przejeżdżając językiem po dolnej wardze. - Loren, masz już wyniki dla Alvareza ? - zapytałam, obracając się w stronę dziewczyny.
- Um, tak, już ci daje. - powiedziała, biorąc z biurka tablet i mi go podała.
- Dzięki. - mruknęłam, zerkając na wyniki. - Mhm, ktoś ma dzisiaj szczęście. - dodałam cicho, nie widząc żadnych komórek nowotworowych.
- Bylebyś ty miała je jutro. - polecił, a ja przypomniałam sobie o tej cholernej wizycie u rodziców i obiedzie z koszmarów.
- Będziesz dzisiaj na noc ? - zapytałam, nie chcąc nawet myśleć o rodzicach. Spojrzał na mnie, przejeżdżając językiem po wnętrzu policzka i już wiedziałam. - W piątek wieczór ? - jęknęłam zrezygnowana, odchylając głowę.
- Przykro mi, ale spróbuje wrócić chociaż przed piątą ? - zapytał, a ja uniosłam brwi, patrząc na niego.
- Zadzwonię do przyjaciół i umówię się z nimi. - westchnęłam, a on pokiwał głową. - A teraz chodź, odprowadzę cię i po drodze dam wyniki. - powiedziałam, ruszając w korytarz, a on za mną.
- Nie mogłaś im wysłać ? - zapytał, ale pokręciłam głową.
- Właśnie się nie dało i idę sprawdzić co się dzieje. - przyznałam, słysząc gwar na korytarzu. Zmarszczyłam brwi i spojrzałam na Nicka, przyspieszając tempa.
- Kayllen! Chodź tu ! - krzyknęła Maggie, przełożona pielęgniarek.
- Muszę iść, do później. - powiedziałam w pośpiechu i pocałowałam go, ruszając do kobiety. Nicholas ruszył do wyjścia, ale musiał od razu się odsunąć bo przyjechała osoba ranna, a za nią kolejna i kolejna. - Maggie, co się dzieje ? - zapytałam, podając w drodze tablet Alvarezowi, który prawie biegł do sali.
- Wypadek pociągu, szpitale są przepełnione, a my potrzebujemy rąk. - wyjaśniła w pośpiechu, podając mi pudełko z rękawiczkami, które założyłam. - Na jakim poziomie jest twoja medycyna? - zapytała, zakładając swoje rękawiczki.
- Pierwszy rok to sama medycyna ? - zapytałam, patrząc na nią i nie ukrywam. Zaraz zostanę zawału.
- Umiesz założyć wenflon, zszyć ranę albo zagipsować kogoś ? - zapytała, a ja pokiwałam głową. - Idź do Rhodes. - poleciła, a ja ruszyłam szybko w stronę sali, gdzie powinna być Emilia.
- Przyszłam z pomocą. - powiedziałam, wchodząc do sali, a ona spojrzała na mnie z ulgą.
- Załóż jej wenflon i podaj dziesiątkę fentanylu. - poleciła, a ja kiwnęłam głową i otworzyłam szufladę, biorąc z niej wenflon. Spojrzałam na kobietę, która jest cała we krwi i niesamowicie się kręci. Podeszłam do niej i złapałam jej rękę, szybko wbijając się z wenflonem. Wzięłam strzykawkę i nabrałam lek, podając go przez wenflon.
- Co dalej ? - zapytałam, patrząc na lekarkę, która napewno wie więcej ode mnie.
- Następna osoba. - skwitowała, przypinając do jej koszuli żółtą plakietkę, a pielęgniarki zabrały ją z dalej, na jej miejsce przyjechała kolejna osoba, a krwi było jeszcze więcej. Szybko zmieniłam rękawiczki i zaczęłam rozcinać rękaw mężczyzny, już będąc ubrudzoną krwią. - Po nim. - westchnęła, opierając się o łóżko. - Cholera. - szepnęła, patrząc na niego. Spojrzałam na mężczyznę, który wygląda na wiek podobny do mojego, ale jego twarz jest pokryta sińcami i krwią. Nim się obejrzałam przed nami była kolejna osoba, a ja podawałam kolejne leki, co chwila zmieniając rękawiczki.
- Kayllen! Pomóż ! - krzyknął Alvarez, moja towarzyszka kiwnęła głową żebym szła, więc ruszyłam biegiem w stronę znajomego lekarza, w drodze zmieniłam rękawiczki i podeszłam do niego. - Trzymaj. - powiedział poważnie, kładąc moje dłonie na ranę. - I nie puszczaj, muszę podwiązać tętnice. - dodał, a ja pokiwałam głową, uciskając mocno ranę, co robi się problematyczne przez mój brzuch. Dyskomfort i lekki ból dalej mi towarzyszą, ale z tego co wiem mięśnie potrzebują więcej czasu niż skóra.

DangerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz