13.

757 22 0
                                    

Wyszliśmy z mojego mieszkania i tym razem miałam na sobie marszczoną sukienkę w kolorze kawy z mlekiem i złote sandałki na szpilce, makijaż został jaki był, jedynie dołożyłam czerwoną szminkę żeby wyglądać jak do klubu.

- Jak daleko jest klub? - zapytałam, wchodząc do windy, a on za mną. Kiedy patrzę w lustro i myśle, że ja dobrze wyglądam, później patrzę na niego w tych czarnych, obcisłych jeansach i czarnej koszuli i już wiem że przy nim to nic.
- Chwile od ciebie, zostawię auto tu i może wezmę je rano wracając do domu? - zapytał, kładąc dłoń na mojej talii i przyciągnął mnie do siebie.
- Będzie tu stało i czekało. - szepnęłam, całując go krótko w usta. - A czym dotrzemy do klubu ? - zapytałam, przechylając lekko głowę.
- Mój kierowca nas zawiezie. - odparł, a ja uniosłam lekko brwi w szoku. Kierowca ? - Nie patrz się tak. - mruknął i pocałował mnie w usta.
- Po prostu odzwyczaiłam się od tego i wole się nie przyzwyczajać. - przyznałam, zagryzając wargę. Pokiwał głową i objął mnie ramieniem, wychodząc ze mną z windy.
- No to wsiądziesz do auta i dasz się zawieźć, myśląc że to taxówka. - powiedział, otwierając nam drzwi od klatki. Pokręciłam lekko głową i się nie odezwałam, dając się prowadzić do czarnego SUV'a. Ile on ma tych aut? Ja naprawdę nie myślałam, że jest aż tak bogaty. Nim się obejrzałam Nicholas pomagał mi wsiąść do auta i zamykał za nami drzwi. Kierowca ruszył, zapewne znając już miejsce w jakie jedziemy.
- Mam ochotę na jakiegoś drinka. - pomyślałam na głos, zerkając na mężczyznę, spojrzał na mnie i chwile patrzył mi się w oczy, po czym położył dłoń na moim policzku, łącząc nasze usta. Od razu oddałam pocałunek, przysuwając się bliżej niego. - Zaraz będziesz miał całe czerwone usta. - szepnęłam, nie oddalając się od niego.
- A wiesz gdzie to mam ? - zapytał zachrypniętym głosem, przez co miałam ochotę znowu zagryźć wargę żeby się ogarnąć.
- Mówię poważnie. - powiedziałam, odzyskując zdrowy rozsądek i odsunęłam się od niego, parskając cicho śmiechem.
- Co ? - zapytał, a ja wyjęłam z torebki chusteczkę i zaczęłam ścierać mu szminkę z ust i ich okolic.
- Wyglądasz jak klaun. - zaśmiałam się, przez co położył dłonie na mojej tali i zaczął mnie łaskotać, co spowodowało kolejne salwy śmiechu. - Koniec, stop. - śmiałam się, wiercąc jak nienormalna.
- Wyglądam jak co ? - zapytał rozbawiony, pochylając się bardziej w moją stronę.
- Jak zajebisty facet. - zaśmiałam się głośno, zaciskając mocno oczy żeby się nie popłakać ze śmiechu. - Już, przestań, nie mogę. - piszczałam, próbując zabrać z siebie jego ręce.
- Powtórz mi proszę ? - zaśmiał się, nie zaprzestając tych tortur.
- Wyglądasz nieziemsko. - wydukałam przez śmiech, a auto w tym samym czasie się zatrzymało, dzięki czemu Nicholas przestał mnie łaskotać. Ten kierowca ma znakomite wyczucie. Zaśmiałam się jeszcze cicho, wysiadając z auta, czułam jak szatyn obejmuje mnie w talii, delikatnie łaskocząc w skórę, co spowodowało kolejną fale śmiechu, słyszałam jak szatyn mi wtóruje, obejmując mocniej. - No to co, drink ? - zapytał, uśmiechając się lekko.
- Trzy razy tak. - jęknęłam, przez co pokręcił głową, całując mnie delikatnie w skroń. Podeszliśmy do bramkarza, gdzie Nicholas po prostu podał nazwisko i zostaliśmy wpuszczeni bez słowa, ale znam już to i niejednokrotnie tego używałam.
- Chodź, pójdziemy na starcie coś zamówić i pójdziemy do loży. - powiedział mi na ucho, a ja pokiwałam głową, trzymając go za dłoń żeby się nie zgubić. Gdy w końcu podeszliśmy do baru szatyn stanął za mną, opierając się dłońmi o ladę.
- Raz Bluberry. - zamówiłam, zerkając na Nicholasa.
- I do tego potrójna whisky z lodem. - dodał, a barman kiwnął głową, zaczynając robić drinki. - Będzie do tej loży co zawsze. - powiedział i odrazu pociągnął mnie w stronę loży. - Nie chce żebyś się zdziwiła, ale jest mój brat i kilku znajomych. - szepnął mi na ucho, przez do się zatrzymałam, patrząc na niego.
- Nie mówiłeś. - krzyknęłam aby mnie usłyszał przez muzykę. - Twój brat naprawdę pokazał, że nie jest zadowolony z mojej obecności. - dodałam, czując stres w środku. Stres ? To jest cholerne tornado stresu, które powoli odejmuje mi władanie w kończynach.
- Kayllen, nie stresuj się, nie przyszłaś tam dla nich, tylko ze mną, pamiętasz ? - zapytał, zbliżając się do mnie i położył dłonie na moich policzkach. Pokiwałam lekko głową, a on przysunął się bardziej, łącząc nasze usta. - To chodź. - szepnął, łapiąc mnie z powrotem za dłoń i powoli zaczął iść w stronę loży.
- Ale będę potrzebowała conajmiej litra drinków. - krzyknęłam, a on pokiwał głową. Wzięłam głęboki wdech i weszłam za nim po schodkach do loży, gdzie widziałam z siedem osób, o ile nie więcej i w tym jego brata. Są podobni, przez to nie da się go pomylić z kimś obcym, ale jego brat wzbudza we mnie obawę.
- Nick, kogo ty przyprowadziłeś ? - zapytał jeden z nich, uśmiechając się szeroko, zacisnęłam palce na dłoni Nicholasa, nie czując się komfortowo.
- Zamknij się, dobrze radzę. - powiedział ostro, przez co zmarszczyłam brwi. Od kiedy on się tak odzywa ? To do niego niepodobne. Ocknęłam się dopiero gdy położył dłoń na dole moich pleców, zachęcając abym usiadła, co zrobiłam, ale wpierw dając usiąść jemu. Wole siedzieć na wylocie.
- Nick, chodź na chwile. - po chwili usłyszałam jego brata, co spowodowało, że mężczyzna wstał, przepuściłam go i założyłam nogę na nogę, patrząc za nim.
- Więc ty jesteś ? - zapytał jeden z mężczyzn na kanapie.
- Kayllen. - powiedziałam głośniej aby mnie usłyszał. - A ty? - zapytałam, uśmiechając się lekko. Wcale nie jest niekomfortowo, wcale.
- Bug. - odparł, na co pokiwałam głową.
- Przyszłaś z Szefem, tak? - zapytał, a ja zmarszczyłam brwi. Kim? - Z Nickiem. - poprawił się. Pokiwałam powoli głową, zerkając na sale, gdzie stoi właśnie Nicholas z bratem. Nie minęła chwila, a barman przyszedł z drinkami, przy okazji zamówiłam u niego to samo, tylko w litrowej szklance. Ja nie żartowałam. Był zdziwiony, ale obiecał zrobić drinka, po prostu licząc jako kilka. Chwyciłam swoją szklankę i opróżniłam ją na raz, stawiając delikatnie na blat stolika. Nicholas, cholera, przyjdź tu. - Jesteś spięta jak struna. - powiedział, przez co się wzdrygnęłam, obracając w jego stronę.
- Po prostu nie lubię nieznajomych. - przyznałam, biorąc whisky mojego towarzysza i pociągnęłam łyk.
- Znamy się, dwie minuty ale znamy więc już nie nieznajomi. - stwierdził, na co pokręciłam głową, opróżniając szklankę do końca. Jego wina, kurwa jego.
- Cóż, potrzebuje trochę więcej. - wymusiłam uśmiech, cały czas patrząc na Nicholasa, po którym widać że jest zdenerwowany, a widząc jego brata mogę wnioskować że się kłócą. Wstałam z miejsca i zaczęłam przepychać się przez tłum, chcąc do niego dotrzeć bo naprawdę źle się czuje, będąc tam sama. - Nicholas. - powiedziałam, kładąc dłoń na jego przedramieniu, a on odwrócił się w moją stronę, wzdychając cicho.
- Ciebie tu nikt nie potrzebuje. - syknął jego brat, uniosłam brwi, parskając cicho pod nosem.
- Aktualnie to ty tu jesteś zbędnym obiektem i wątpię, że ktoś jest zadowolony z twojej obecności. - odparłam, nie dając sobą pomiatać. - Więc dowidzenia. - dodałam.
- Dokończymy to kiedy indziej. - skwitował szatyn obok mnie, a jego brat kręcąc głową odszedł od nas, wracając zapewne do loży.
- Nie zostawiaj mnie tam samej. - powiedziałam, patrząc na niego.
- Nie, nie afera. - jęknął, na co westchnęłam cicho i próbowałam się uspokoić bo fakt, nie chodzi tu o afery.
- Nie, nie będzie. - zapewniłam go, uśmiechając się lekko. - Ale w ramach rekompensaty taniec ? - zapytałam, zbliżając się do niego. Przejechał językiem po dolnej wardze i objął mnie w talii, prowadząc w tłum. Czułam jak łapie mnie, przyciągając bliżej i zaczyna tańczyć, co i ja zrobiłam, szybko łącząc nasze usta bo nic nie rozluźnia tak, jak on.
- Zaraz będziemy musieli na chwile iść z chłopakami, ale Bug zostanie, okej? - zapytał w moje usta, a ja niechętnie pokiwałam głową. - Pięć minut i jestem cały twój. - szepnął, łącząc ponownie nasze usta. I jak ja mam być zła ? - A Bug jest naprawdę przyzwoitym człowiekim, rozluźnij się. - dodał.
- Dam szanse. - obiecałam, obracając się do niego tyłem i zaczęłam tańczyć, unosząc dłonie w górę. Czułam jego dłonie sunące w dół mojej talii, co nie przeszkadza mi ani trochę, a raczej skłania do porwania go, do mojego mieszkania i usidlenia w łóżku.
- To chodź. - szepnął po chwili i złapał mnie za dłoń, prowadząc z powrotem do loży. Każdy nasz krok był uważnie obserwowany przez jego brata, co nie do końca mi się podoba, ale nic nie zrobię. Usiedliśmy w loży, gdzie już stał mój drink. Na szczęście. - Ty to nie żartowałaś z tym litrem. - stwierdził, a ja wzięłam szklankę, zerkając na niego.
- Nie. - pokręciłam głową, biorąc łyk.
- Nick. - powiedział jego brat, a on razem z większością osób wstali i szybko opuścili loże. Westchnęłam głośno, patrząc na oddalającą się sylwetkę mężczyzny i wyjęłam rurkę ze szklanki, biorąc duży łyk.
- Myślałam, że posiedzi chociaż chwile. - przyznałam, zerkając na tego Bug'a.
- Musieli coś załatwić, a już i tak przyszliście spóźnieni. - wyjaśnił, ale nic mi to nie mówi. Ten jeden wieczór pokazuje mi jak bardzo go nie znam, a chciałam iść się po prostu iść pobawić w klubie.
- Nie wiedziałam nawet że miał tu być. - westchnęłam, biorąc kolejny łyk.
- Zwolnij bo się upijesz. - ostrzegł, ale zignorowałam to, biorąc kolejny łyk.
- Nie żartuj sobie ze mnie. - burknęłam, opierając się o kanapę. - I zapewne mi nie powiesz co załatwiają ? - zapytałam, a on pokręcił głową. - Jasne. - westchnęłam, biorąc łyk alkoholu. - No to chociaż powiedz mi co ty robisz w tej firmie skoro Nicholas to twój szef ? - zapytałam, unosząc brew. Spojrzał na mnie jakby nie wiedział co ma powiedzieć, ale na szczęście słowa opuściły jego usta.
- Rachunkowość. - odparł, na co pokiwałam głową. - A ty?
- Jestem szefową laboratorium w szpitalu. - powiedziałam, pijąc alkohol. Im jego więcej tym lepiej i weselej.
- To ile ty masz ? Cztery dychy i dobry botoks ? - zapytał, na co parsknęłam śmiechem. Dobre, naprawdę dobre.
- Nie, dwadzieścia trzy. - zaśmiałam się, kręcąc głową. - Ale fakt, jestem młodsza od moich podwładnych. - powiedziałam, wzdychając cicho. - Ile już ich nie ma ? - zapytałam, zagryzając wargę.
- Z piętnaście minut. - odparł, na co pokiwałam głową.
- A ile ich może nie być ? - zadałam kolejne pytanie, opróżniając szklankę do końca.
- Nie wiem. - powiedział, patrząc na mnie. - I nie, nie zapytam. - dodał szybko, na co westchnęłam głośno.
- A chcesz iść po drinki ? - zapytałam, a on tylko wstał, ruszając do baru.

DangerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz