Pozbawiony Uczuć

2.7K 115 179
                                    

- dołącz do mnie.

Odepchnęłam go od siebie. - nie mam zamiaru być jedną z Twoich marionetek, Riddle.

Już chciałam odejść, jednak przypomniałam sobie umowę z Dumbledorem. Westchnęłam, zawracając w stronę Toma. - co to w ogóle za miejsce?

- Komnata Tajemnic.

- Komnata Tajemnic? To Ty wymyśliłeś tak beznadziejną nazwę?

- ciesz się, Rosaline, że to Ty tam nie leżysz zamiast tej szlamy.

Zamyśliłam się. - czyżby ona wiedziała więcej, niż ja? - zapytałam, a w jego oczach można było dostrzec zdziwienie. Nic nie odpowiedział.

- w porządku. Dołączę w twoje skromne progi.

***

- a więc, co masz zamiar z nią zrobić? - zapytałam, wskazując na Martę, która właśnie unosiła się w powietrzu za pomocą magii. Tom przecież nie mógł pobrudzić swojej szaty.

- Zrobię to, co słuszne.

- jesteś potworem. - powiedziałam, a on zatrzymał się prze de mną, spoglądając na mnie z góry, gdyż był dużo wyższy.

- a Ty jesteś taka sama.

- nigdy nie będę taka, jak Ty.

- przekonasz się, że jesteś zupełnie inną osobą, niż tą, którą wychowali Twoi rodzice. W twojej krwi płynie krew Blacków, a cała rodzina po za matką była w Slytherinie. Sam jestem zdziwiony, że i Ty się w nim nie znalazłaś.

- cóż, tiara dobrze zdecydowała przydzielając mnie do Ravenclaw - odpowiedziałam - moja matka była cudownym człowiekiem, Tom. Poświęciła dla mnie wszystko, nie mogę jej zawieść.

- jesteś urodzoną ślizgonką. 

Przewróciłam oczami. - a Twoi rodzice? - zapytałam.

Tom spojrzał na mnie, a ja czułam, jaki błąd popełniłam, zadając to pytanie. 

W jego oczach było widać mordercze spojrzenie, a dłonie zacisnęły się w pięści.

- nie denerwuj się tak. Przepraszam, skoro nie chcesz o tym mówić, to nie mów.

Na dworzu było już ciemno, a my właśnie znajdowaliśmy się przed bramą na teren szkoły. Tom zostawił tam ciało Marty Warren, następnie dotknął mnie i przeteleportowaliśmy się do salonu ślizgonów.

- potrafisz się teleportować? - zapytałam zaskoczona. Nie dość, że było to nie dozwolone w tak młodym wieku, to jeszcze pytanie, gdzie się tego nauczył?

Kiwnął potwierdzająco głową. - chodź, odprowadzę Cię pod wieżę krukonów.

***
Dni mijały strasznie szybko. W towarzystwie Toma spędzałam ostatnio bardzo dużo czasu. Slughorn coraz częściej zaczepiał nas w przerwach pomiędzy lekcjami i pytał, jakie są nasze relacje i czy wszystko w porządku. Cholera, temu nauczycielowi zależało na naszej relacji bardziej niż mi.

Oczywiście czas spędzany z Tomem był pod przymusem. Robiłam to, co musiałam.

Jednak sama nie potrafiłam sobie odpowiedzieć na pytanie, czy nie nawidzę go już aż tak, jak wcześniej. Miał w sobie coś, co powodowało, że w jego towarzystwie nie czułam się aż tak źle, jak mogłoby się wydawać. Chociaż jego teorie i plany czasem doprowadzały mnie nie tyle co do strachu, a raczej śmiechu.

Jego pewność siebie była na zdecydowanie zawyżonym poziomie.

- mam nadzieję, że jest profesor dumny z coraz lepszych wyników Rosaline w nauce. - powiedział Riddle, zwracając się do nauczyciela od eliksirów - robiłem wszystko co w mojej mocy, aby pomóc jej w nadrobieniu zaległości.

- oczywiście, drogi Tomie. Cieszę się, że poprawiły się również wasze relacje. Tak cudownie razem wyglądacie.

Spojrzeliśmy po sobie.

- dziękuję Tom, że pomogłeś mi nadrobić stracony czas. - uśmiechnęłam się miło do niego, oczywiście specjalnie, pod okiem Slughorna. Już nawet mi zaczęło zależeć na dobrej opinii o sobie w oczach nauczyciela.

***
- Rosaline? - zaczęła Prudence, spoglądając na mnie nie pewnie - Alexander wyjeżdża ze szkoły, nie wróci tu już.

Zerwałam się z fotela, w którym siedziałam. - co? Kiedy?

- właśnie pakuje swoje rzeczy. Jutro, tak jak wszyscy, wyjeżdża na święta, ale już nie wróci.

- dziękuję, że mi to mówisz. - odpowiedziałam jej, wybiegając z salonu krukonów i szybkim krokiem kierując się w stronę dormitorium gryffona.

Pomimo, iż od momentu rozstania nie mam z nim kontaktu, bardzo mi go brakowało.
Nie było wykluczone, że dalej coś do niego czułam.

- Alex - powiedziałam, wbiegając do do jego dormitorium - nie możesz wyjechać. Proszę, nie wyjeżdżaj.

- muszę, Rosaline. Nie daje już rady. W dodatku, matka zachorowała. Muszę jej pomóc.

- przykro mi - mówiłam prawdę. Spojrzenie Alexandra nie było takie, jak kiedyś. Zniszczyłam go. Zniszczyłam go, i nie potrafiłam sobie tego wybaczyć. - przepraszam. Za wszystko.

Chłopak wymusił na twarzy uśmiech, następnie delikatnie mnie obejmując.

- nie żałuję. Spędziłem z Tobą najlepsze chwile.

***
Wróciłam do dormitorium. Dziewczyny pakowały się już, szczęśliwe, że mogą na święta wrócić do domów. Prudence proponowała mi i Noah, abyśmy przyjechali do niej, ale odmówiliśmy. Noah stwierdził, że ma coś ważnego do załatwienia w Parażu, więc jedzie do ciotki, a ja odmówiłam, gdyż nie chciałam zawracać głowy rodzicom przyjaciółki, którzy i tak średnio za mną przepadali. Nie byłam czystej krwi, tylko półkrwi, a rodzice Prudence zwracali na to ogromną uwagę. Dlatego nie wiedzą jeszcze o jej związku z moim bratem.

Gdy skończyły się pakować, uznałyśmy, że pójdziemy na kolacje. Wielka Sala była bardzo świątecznie ozdobiona, przy ścianach stało pełno małych choinek, a one same były ozdobione przeróżnymi łańcuchami.

W świątecznej atmosferze usiadłyśmy przy stole. Pomieszczenie było praktycznie puste, jako iż większość uczniów było zajęte pakowaniem swoich bagaży. Zazdrościłam im tego strasznie. Nigdy nie spodziewałam się, że na święta będę musiała zostawać w Hogwarcie. No cóż.

Na drugim końcu sali zauważyłam Toma, a obok niego jego stałe grono - Lestrange, Orion Black i Abraxas Malfoy. Latali za nim jak szczeniaki przywiązane na smyczy za swoim właścicielem.

Idioci.

Gdy złapałam kontakt wzrokowy z brunetem, ten gestem dłoni pokazał mi abyśmy spotkali się przed wejściem. Pożegnałam dziewczyny i ruszyłam za Riddlem.

Skręcił w jakiś zakręt, następnie rozglądając się, czy dookoła nas nikogo nie ma. Gdy się upewnił, że jesteśmy sami, założył ręce za plecy, mówiąc:

- Gdy wrócisz po przerwie świątecznej, dowiesz się szczegółów moich kolejnych planów.

- Tom, ja nie wyjeżdżam.

- ja również, Rosaline. Dobrze się składa. Pomożesz mi.

- w czym mam Ci pomóc, Riddle?

- znaleźć pewne informacje, dotyczące horkruksów.

- ty jesteś naprawdę nie normalny - powiedziałam - horkruksy? Na prawdę chcesz się zniżyć do takiego poziomu?

- da mi to wieczne życie. - odpowiedział, a w jego oczach można było dostrzec dumę i zadowolenie.

- pozbawi Cię to uczuć, Tom.

- uczucia są dla idiotów. Niszczą ludzi od środka, pozbawiając rozumu.

- nie wiesz, co mówisz.

- wiem doskonale. Będę najpotężniejszy, osiągnę to, co osiągnąć chcę.

- Tom - spojrzałam mu w oczy - nie rób tego.

- nie powstrzymasz mnie, Rosaline. Uczucia Cię niszczą, prowadzą Cię na złą drogę, na drogę słabości. Nie widzisz tego?

- ty na prawdę tak myślisz... - powiedziałam, z wyraźnym smutkiem w głosie, po czym odeszłam.

Pokochałam Cię, Riddle || Tom Marvolo RiddleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz