***
Od czasu kłótni minęły dwa dni.
Nie wychodziłam ze swojej sypialni. Na moje szczęście pokój gościnny, w którym mieszkałam, był połączony z łazienką.
Nie odczuwałam potrzeby jedzenia - szczerze, nawet gdybym odczuwała, i tak nie wychodziłabym z pokoju. Byłam za bardzo przygnębiona faktem, o którym ostatnio poinformował mnie ojciec mojej matki.
Nie miałam ochoty widzieć starszego mężczyzny, mijać się z nim na korytarzu i słuchać wyzwisk lub różnego rodzaju wyśmiewania się z mojej osoby. Nie dało się nie zauważyć, że w ostatnim czasie to wszystko było nowym hobby Cygnusa.
Leżałam w swoim łóżku, przeglądając książki i czytając notatki. Skoro i tak siedziałam zamknięta i odizolowana od świata, mogłam to wykorzystać chociaż na naukę. Ravenclaw od kilku lat nieustannie rywalizuje ze Slytherinem o lepsze wyniki w nauce. Z wielkim bólem serca musiałam przyznać, że dzięki Panu Riddle ich oceny były naprawdę dobre, jako, że ślizgon był jednym z najmądrzejszych uczniów w szkole, a może nawet był tym najmądrzejszym.
Skupiona w treści podręcznika od Starożytnych Run natychmiastowo podniosłam swój wzrok znad książki, kierując go na drzwi. Dochodziło zza nich pukanie, więc zerwałam się z łóżka, podchodząc bliżej nich.
Od kluczyłam je, następnie powoli i niepewnie uchylając. Bałam się, że ujrzę za nimi Cygnusa, którego jak każdy mógł się domyślić, miałam naprawdę dość.
Gdy drzwi się uchyliły ukazując małą szparę, moje oczy spostrzegły szczupłą i wysoką sylwetkę Riddle'a.
- Tom? - zapytałam szerzej uchylając drzwi - wejdź.
Brunet wszedł do pomieszczenia, w ręku trzymając list. Wpatrywał się we mnie poważnym wzrokiem, nie wyduszając z siebie ani słowa. Uniosłam brwi ku górze w znaku niezrozumienia, na co ten podszedł do mnie wręczając mi starannie zapakowaną kopertę.
Spojrzałam na chłopaka niepewnie, następnie powoli otwierając list. Takie przypadki nigdy nie zapowiadają niczego dobrego, i doskonale zdawałam sobie z tego sprawę.
Ale nie mogłam spodziewać się z tej wiadomości strasznych rzeczy, przecież i tak gorzej już być nie mogło.
Prawda?
Zaczęłam czytać, powolnym tempem śledząc każde słowo. Każde kolejne zdanie powodowało u mnie coraz większy niepokój, a przy tym szybszy i nie spokojniejszy oddech.
- Rosaline? - zapytał po chwili ciszy brunet, wyraźnie przejęty moim dziwnym zachowaniem. - wszystko w porządku?
Uniosłam wzrok znad pergaminu na chłopaka, wymuszając uśmiech i udając pewną siebie.
- tak, chyba coś pomylili. Na pewno pomylili, to nie jest możliwe. Rozumiesz? Napisali, że moja przyjaciółka, powtarzam MOJA - wyraźnie nacisnęłam na ostatnie słowo - nie żyje. Jakbym mało miała problemów w ostatnim czasie. To jakieś bzdury, przecież wyczułabym, gdyby coś było nie tak. Spalę to, nie ma co się przejmować żartami ze strony dyrektora. Pewnie odbija mu już, w końcu jest stary. Na pewno nie tylko ja dostałam taką wiadomość.
Tom podszedł bliżej mnie, wyrywając mi z ręki wiadomość, która gdyby nie jego szybki refleks pół sekundy później znalazłaby się w kominku.
"Szanowna Panno Bridget,
Z ogromnym żalem i współczuciem jestem zmuszony do poinformowania Ciebie oraz Twoich bliskich o przykrej sytuacji, która miejsce miała 24 grudnia tego roku.
CZYTASZ
Pokochałam Cię, Riddle || Tom Marvolo Riddle
Fanfiction! Opowiadanie zawiera błędy, być może zrobię korektę w najbliższym czasie ! "Szczęście z Tomem Riddle'm nie jest możliwe" - mówili. Rosaline Bridget sama, na własnej skórze przekona się co do słuszności tych słów. #1 w #tommarvoloriddle - 20.05.20...