Śmierć boli.

2K 89 7
                                    

***

Od czasu kłótni minęły dwa dni.

Nie wychodziłam ze swojej sypialni. Na moje szczęście pokój gościnny, w którym mieszkałam, był połączony z łazienką.

Nie odczuwałam potrzeby jedzenia - szczerze, nawet gdybym odczuwała, i tak nie wychodziłabym z pokoju. Byłam za bardzo przygnębiona faktem, o którym ostatnio poinformował mnie ojciec mojej matki.

Nie miałam ochoty widzieć starszego mężczyzny, mijać się z nim na korytarzu i słuchać wyzwisk lub różnego rodzaju wyśmiewania się z mojej osoby. Nie dało się nie zauważyć, że w ostatnim czasie to wszystko było nowym hobby Cygnusa.

Leżałam w swoim łóżku, przeglądając książki i czytając notatki. Skoro i tak siedziałam zamknięta i odizolowana od świata, mogłam to wykorzystać chociaż na naukę. Ravenclaw od kilku lat nieustannie rywalizuje ze Slytherinem o lepsze wyniki w nauce. Z wielkim bólem serca musiałam przyznać, że dzięki Panu Riddle ich oceny były naprawdę dobre, jako, że ślizgon był jednym z najmądrzejszych uczniów w szkole, a może nawet był tym najmądrzejszym.

Skupiona w treści podręcznika od Starożytnych Run natychmiastowo podniosłam swój wzrok znad książki, kierując go na drzwi. Dochodziło zza nich pukanie, więc zerwałam się z łóżka, podchodząc bliżej nich.

Od kluczyłam je, następnie powoli i niepewnie uchylając. Bałam się, że ujrzę za nimi Cygnusa, którego jak każdy mógł się domyślić, miałam naprawdę dość.

Gdy drzwi się uchyliły ukazując małą szparę, moje oczy spostrzegły szczupłą i wysoką sylwetkę Riddle'a.

 - Tom? - zapytałam szerzej uchylając drzwi - wejdź.

Brunet wszedł do pomieszczenia, w ręku trzymając list. Wpatrywał się we mnie poważnym wzrokiem, nie wyduszając z siebie ani słowa. Uniosłam brwi ku górze w znaku niezrozumienia, na co ten podszedł do mnie wręczając mi starannie zapakowaną kopertę.

Spojrzałam na chłopaka niepewnie, następnie powoli otwierając list. Takie przypadki nigdy nie zapowiadają niczego dobrego, i doskonale zdawałam sobie z tego sprawę.

Ale nie mogłam spodziewać się z tej wiadomości strasznych rzeczy, przecież i tak gorzej już być nie mogło.

Prawda?

Zaczęłam czytać, powolnym tempem śledząc każde słowo. Każde kolejne zdanie powodowało u mnie coraz większy niepokój, a przy tym szybszy i nie spokojniejszy oddech.

- Rosaline? - zapytał po chwili ciszy brunet, wyraźnie przejęty moim dziwnym zachowaniem. - wszystko w porządku?

Uniosłam wzrok znad pergaminu na chłopaka, wymuszając uśmiech i udając pewną siebie.

- tak, chyba coś pomylili. Na pewno pomylili, to nie jest możliwe. Rozumiesz? Napisali, że moja przyjaciółka, powtarzam MOJA - wyraźnie nacisnęłam na ostatnie słowo - nie żyje. Jakbym mało miała problemów w ostatnim czasie. To jakieś bzdury, przecież wyczułabym, gdyby coś było nie tak. Spalę to, nie ma co się przejmować żartami ze strony dyrektora. Pewnie odbija mu już, w końcu jest stary. Na pewno nie tylko ja dostałam taką wiadomość.

Tom podszedł bliżej mnie, wyrywając mi z ręki wiadomość, która gdyby nie jego szybki refleks pół sekundy później znalazłaby się w kominku.

"Szanowna Panno Bridget, 

Z ogromnym żalem i współczuciem jestem zmuszony do poinformowania Ciebie oraz Twoich bliskich o przykrej sytuacji, która miejsce miała 24 grudnia tego roku.

Pokochałam Cię, Riddle || Tom Marvolo RiddleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz