***
Od oświadczyn minęły dwa tygodnie. Razem z Tomem spędziliśmy wspólnie dużo czasu - czytaliśmy książki, spacerowaliśmy czy tańczyliśmy w deszczu. Tak, ostatnie dni były bardzo deszczowe. Przeczuwałam, że coś się wydarzy, jednak nikt nie był w stanie przewidzieć co dokładnie. Nie byłabym sobą, gdybym nie próbowała się dowiedzieć - przecież z wróżenia i rzeczy do tego podobnych miałam wrodzony talent. A jednak, nie pomogły mi gwiazdy, karty, i najtrudniejsze do opanowania czary. Riddle twierdził, że wariuję - miał do tego prawo, w końcu nie codziennie widzi się czarownicę mającą bzika na punkcie deszczu i ponurej pogody.
Aczkolwiek przeczucie mi podpowiadało, że coś było nie tak. Nie miałam na myśli czyjejkolwiek śmierci, czy poważnej choroby. Nic podobnego. Pomimo moich starań nie byłam w stanie domyśleć się, co się działo. Ludzie mogli mi narzucać, że przesadzam, a może i tak było. Jednak byłam uparta, a tego się nie dało zmienić.
Starałam się spędzać jak najwięcej czasu z Tomem - moim narzeczonym.
Zgadza się, przyjęłam oświadczyny. Nie byłabym w stanie mu odmówić, szczególnie, że naprawdę go pokochałam. Było to uczucie nie do opisania, gdyż nigdy wcześniej nie czułam tego przy nikim innym. Kochałam Toma, bardzo go kochałam, i to było najważniejsze.
Prudence i Noah dowiedzieli się o czynie bruneta jeszcze tego samego dnia - wieczorem napisałam do nich listy, które następnie wysłała im moja śnieżnobiała sowa.
Jak można było się domyśleć, reakcja mojej przyjaciółki nie była zbytnio zadowalająca - wysłała mi wyjca, który wydarł się na mnie, między innymi zarzucając mi brak odpowiedzialności, za młody wiek, i tak dalej.
Co do mojego brata - on przyjął to zupełnie inaczej. Co prawda martwił się, bardzo się martwił, w wiadomości którą mi odesłał niemalże natychmiast zaznaczył to niejednokrotnie. Pomimo wszystko zaakceptował moją decyzję i życzył nam szczęścia.
O informacji tej dowiedzieli się tylko oni - zarówno ja jak i ślizgon zdecydowaliśmy, że głupotą było by mówić o tym komukolwiek innemu.
***
Wraz z brunetem siedzieliśmy w małym pomieszczeniu, przez moją rodzinę określanym jako biblioteka, znajdująca się w rodzinnej, francuskiej rezydencji, popijając herbatę i słuchając muzyki odtwarzanej ze starego, eleganckiego gramofonu. Nuciłam pod nosem moje ulubione utwory, nieco drażniąc tym chłopaka, gdyż doskonale wiedziałam, że cenił sobie ciszę.
- Rosaline. - zaczął Tom, spoglądając mi głęboko w oczy. - musimy porozmawiać.
- nie przestanę nucić tego utworu, to mój ulubiony...
- nie o to chodzi - pokręcił głową, na chwilę zamykając oczy i biorąc głęboki wdech. - muszę wyjechać, i zobaczymy się dopiero w Hogwarcie.
- co? - zapytałam wyraźnie zmieszana. - gdzie? Po co?
- nie mogę Ci tego powiedzieć, Rosaline. - odpowiedział. - aczkolwiek zapewniam Cię, że nie masz się o co martwić. - złożył pocałunek na moim czole - gdy wrócę, znowu będziemy razem.
W jego oczach niebezpiecznie błysnęło czerwone światło, które nie raz udało mi się już zauważyć. Jednak nigdy nie mówiłam o tym Tomowi. Nie chciałam, aby wiedział, że każdego dnia bałam się coraz bardziej - nie tyle co go samego, ale bałam się o siebie i moją przyszłość. U boku ślizgona musiałam zapomnieć o wszystkim - zaczynając od pracy jako auror, a kończąc na założeniu rodziny, co jak było oczywiste, było niemożliwe. Tom nie znosił dzieci, a jeszcze bardziej nie znosił hałasu, który jak wiadomo, takie małe istoty wywołują praktycznie cały czas.
CZYTASZ
Pokochałam Cię, Riddle || Tom Marvolo Riddle
Fanfiction! Opowiadanie zawiera błędy, być może zrobię korektę w najbliższym czasie ! "Szczęście z Tomem Riddle'm nie jest możliwe" - mówili. Rosaline Bridget sama, na własnej skórze przekona się co do słuszności tych słów. #1 w #tommarvoloriddle - 20.05.20...